Według publicysty Eda Westa z „The Spectator” nagłe zniknięcie pracowników z kraju nad Wisłą mogłoby rozłożyć na łopatki tamtejszą gospodarkę. West przekonuje też, że z racjonalnego punktu widzenia nie ma żadnych powodów do oburzania się na polską obecność w Wielkiej Brytanii. Szczególnie, że wiele sektorów gospodarki jest wręcz uzależnionych od przybyszów z Europy Wschodniej. Dziennikarz powołując się na brytyjskie szacunki, zaznacza, że milion Polaków na Wyspach to bardziej powód do radości niż agresji.
Badania opublikowane w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii podcięły skrzydła krytykom otwartego rynku pracy. Okazało się, że imigranci z państw UE więcej dokładają do wspólnej kasy w podatkach, niż biorą z niej w otrzymywanych świadczeniach. Raport Office For National Staistics pokazał też, że to miliony Brytyjczyków otrzymują większe benefity, niż wpłacają w podatkach do własnego budżetu.
Co więcej okazało się wtedy, że to nie imigracja jest problemem dla tamtejszego systemu opieki społecznej. Bo to odsetek brytyjskich rodzin korzystających ze wsparcia innych podatników wzrósł od 1997 r. z 45 proc. do 51 proc.
Z raportu Janusza Kobeszko z Instytutu Sobieskiego opisującego korzyści dla brytyjskiej gospodarki wynikające z pracy naszych rodaków wynika, że tylko w latach 2014-2020 ten wkład będzie na poziomie ponad 48,5 mld funtów . Rocznie daje to średnio 7 mld funtów. Brytyjskie PKB według danych Banku Światowego z 2014 było na poziomie 2,9 biliona funtów.
Zatem Polacy wypracowują 0,3 proc. rocznego PKB Wielkiej Brytanii. – To oczywiście dość niewiele i nagłe zniknięcie Polaków nie zniszczyłoby tamtejszej gospodarki, jak wieszczą niektórzy, ale mogłoby utrudnić wielu Brytyjczykom życie – mówi portalowi money.pl Janusz Kobeszko, który przypomina, że ciągle jeszcze Polacy przeważnie wykonują proste prace w usługach.
To oczywiście znacząco PKB nie pompuje, ale przecież ktoś jednak musi to robić, a Brytyjczycy nie chcą. Według Sedlak & Sedlak nasi rodacy najczęściej pracują w przemyśle (25 proc), gastronomii i hotelarstwie (20 proc.) i budownictwie (8 proc.)
Źródło: Sedlak&Sedlak
Według danych Narodowego Banku Polskiego nasi rodacy, którzy byli w Wielkiej Brytanii krócej niż rok, zarabiali przeciętnie 1000 funtów netto miesięcznie (5829 zł). Na 1300 (7577zł) liczyć mogą przebywający tam od co najmniej 3 lat. To oczywiście znacznie więcej niż średnie zarobki w Polsce, ale też dużo mniej niż średnia w Wielkiej Brytanii.
Office For National Statistics wylicza, że przeciętny Brytyjczyk zarabia rocznie 27 tys. funtów (157 tys. zł), według danych NBP Polak na Wyspach może liczyć na 16 tys. (93 tys. zł).
Polscy imigranci zostali też w świadomości Brytyjczyków obsadzeni w roli żerujących na zasiłkach socjalnych. Niestety dla nas, pomagają w tym statystyki i robiące wrażenie sumy. Według najświeższych danych Office For National Statistics z zasiłków dla bezrobotnych w Wielkiej Brytanii korzystało w 2014 roku 142 tysiące imigrantów.
Rzeczywiście najliczniejszą grupą są Polacy, bo aż 14,5 tys. naszych rodaków pobiera takie świadczenia. Wrażenie może robić zestawienie z kolejnymi narodowościami stojącymi w kolejce do społecznej kasy. Na drugim miejscu są Pakistańczycy wraz z Somalijczykami, których jest równo po 7 tysięcy. Oznacza to, że nawet łącznie nie jest ich więcej niż naszych rodaków. Trzeba jednak w tym miejscu zaznaczyć, że Somalijczyków na Wyspach jest zaledwie 100 tys, a Pakistańczyków niewiele ponad pół miliona.
Krzysztof Janoś Krzysztof Janoś
money.p