Śmierć jako własność prywatna. Leszek Kołakowski

Nie możesz zataić kompletnie tej oto konieczności najprostszej, iż akt porzucenia bytu jest twoją własnością wyłączną, że każdy z osobna bywa zaproszony do wyjścia.

Śmierć jako własność prywatna
Śmierć jako własność prywatna. Leszek Kołakowski.

Leszek Kołakowski, od zawsze zafascynowany tematem śmierci, zadaje nam pytania: Czy jest tak, że im bardziej życie jest intensywne i pełne, to tym mniejszy jest lęk przed śmiercią? Jak przejąć kontrolę nad życiem i śmiercią? Czy to śmierć nadaje sens życiu? Dlaczego marzymy o nieśmiertelności? Żyj dobrze. Żyj wartościowo. A przestaniesz bać się śmierci. Nowe teksty Leszka Kołakowskiego na przekór fałszywym pociechom. Premiera 27. października.

Śmierć jako własność prywatna

Tematem kilkunastu tekstów zebranych w tej książce – spośród których dwa nigdy dotąd nie były publikowane – jest ludzki lęk przed śmiercią, a także możliwość opanowania tego lęku, stawienia mu czoła. To bardzo zróżnicowane teksty, pokazujące wszechstronność Kołakowskiego jako myśliciela, jak również jego głęboko ludzkie oblicze. Z równym zaangażowaniem i przenikliwością pisze filozof erudycyjny esej i list do nastoletniej czytelniczki, analizuje wielkie biblijne opowieści i wspomina tragicznie zmarłego przyjaciela. Wobec pytań o sprawy ostateczne, sens życia i śmierci, zawsze pozostajemy samotni. A jednak wielkość Kołakowskiego polega i na tym, że staje on razem z czytelnikiem, obok niego. Nie w pozycji nauczyciela, ale jako towarzysz w poszukiwaniach. I choć jego myśl w swojej ostrości bywa bezlitosna – odsłaniając tę prawdę, że żyjemy w świecie obojętnym, pełnym cierpienia, pozbawionym łaski – jest zarazem pokrzepiająca. Pokazuje bowiem, że nawet w takim świecie można ocalić człowieczeństwo.

Fragment

Nawet rozmawiać i myśleć o śmierci potrafimy w tym celu, aby ją zamaskować; z czegoś, co jest naszym doświadczeniem, usiłujemy uczynić pojęcie, zobojętniałą ideę, próbujemy doświadczenie zgładzić, zastępując je pojęciem, doktryną. I to bywa udane, a nigdy nie bywa udane całkowicie.

Próbujemy ukuć ideę zbawienia bez nieśmiertelności, narzucić świadomości własnej perspektywę takiego widoku własnego życia, w którym możemy je jako całość oceniać korzystnie, jako całość afirmować, a przez to stworzyć substytut stanu zbawienia, maskującego śmierć, jak gdyby i ona mogła wejść w skład afirmowanej rzeczywistości życia własnego. Usiłujemy, inaczej, uczynić na różne sposoby ze śmierci część życia własnego, aby zataić jej czystą negatywność, a więc jej opór totalny wobec
wszelkich prób afirmacji.

Ale można zapytać: dlaczegóż właściwie odmawiać sobie tych wszystkich zabiegów, jeśli mogą życie ułatwić? Albo: jakie wartości spodziewamy się zdobyć przez naszą odmowę? I czy rezygnacja z wszystkich środków, które potrafią naszą samowiedzę skończoności zagłuszyć, jeśli nie całkiem uśpić, nie przypomina odmowy przyjęcia środka znieczulającego u dentysty? Cóż zyskujemy na swojej odmowie? „Autentyczność”? „Życie bez złudzeń”? Ale skąd pewność, że takie życie jest lepsze albo bardziej cenne?

Jest tylko jedna odpowiedź na to pytanie. Nasza śmierć nie różni się od śmierci pająka niczym, oprócz tej właśnie okoliczności, że istnieje dla każdego z nas jako świadomość wyprzedzająca i tylko w ten sposób istnieje realnie – na przekór fałszywym pociechom Epikura. W istnieniu każdego z nas każdy z nas wyróżniony jest od reszty świata podległego umieraniu tym tylko, że przeżywa świadomość swojego zakończenia nieuchronnego. Jeśli człowieczeństwo jest wartością – a jest wartością jedynie pierwotną, reszta jest pochodna – to wartością jest konstytutywna dla człowieczeństwa antycypacja własnej nieobecności każdego człowieka z osobna.