Spotkania z telefonem w dłoni – czy tak wygląda kultura XXI wieku?

Rozwój nowoczesnych technologii dał nam zupełnie nowe możliwości, ale i zagrożenia. Życie w świecie wirtualnym niesie za sobą ryzyko pogorszenia "realnych relacji", które mają miejsce poza ekranem smartfonu.

Spotkania nastolatków
Spotkania z telefonem w dłoni – czy tak wygląda kultura XXI wieku?

Spotkania nastolatków w XXI wieku mogą wyglądać różnie, ale zazwyczaj łączy je jeden wspólny element: stała obecność telefonów komórkowych w pobliżu. Gdy młodzi spotykają się w knajpie, najczęściej smartfony leżą na stole, by w razie przychodzącej wiadomości móc od razu na nią odpowiedzieć. Podczas kumpelskich wypadów telefon uwiecznia momenty – nastolatkowie robią sobie wspólne zdjęcia, by pokazać, jak świetnie się bawią. Chwilę później każdy wpatruje się w swoją komórkę, a kolejne minuty spotkania upływają na scrollowaniu Instagrama. Razem czy oddzielnie – to nie ma znaczenia. I tak wszyscy są zamknięci w swoim wirtualnym świecie.

Jak naprawdę wyglądają spotkania nastolatków?

Przeglądając zdjęcia młodych osób w social mediach, można odnieść wrażenie, że wiodą szczęśliwe życie, mają mnóstwo przyjaciół, imprezują i świetnie się razem bawią. W wielu przypadkach rzeczywiście tak jest. Niemniej mnóstwo nastolatków tak naprawdę zwyczajnie stwarza pozory.
„Zróbmy razem fotkę na story” – kto by się oparł takiej propozycji? To idealna okazja, by pochwalić się wspólnym spotkaniem, wypadem do knajpy, imprezą. Pokazujemy innym, że mogą nam tylko pozazdrościć. Uśmiechamy się pięknie do zdjęcia albo zasłaniamy twarz ręką (w końcu nie każdy lubi pozować), ale tak, by wszyscy wiedzieli, że to my. Ewentualnie prosimy kumpla lub kumpelę o oznaczenie. Przecież ludzie muszą wiedzieć, że jesteśmy tu razem, a zabawa trwa w najlepsze.

Choroba XXI wieku

Tymczasem spotkania nastolatków na grze pozorów często się kończą. Rozmowy lepiej wychodzą im w świecie wirtualnym, bo słowo pisane zawsze można przemyśleć, a zwlekanie z odpisywaniem nie wygląda źle, póki nie wyświetlimy wiadomości. Próba podjęcia konwersacji na żywo wydaje się trudna, krępująca, często się nie klei. W chwili krępującej ciszy najprościej zanurkować wzrokiem w telefon. To on daje poczucie bezpieczeństwa i dzieje się tak nie tylko podczas towarzyskich spotkań i wypadów, ale także na ulicy, gdy nie chcemy powiedzieć komuś „cześć”. Smartfon pomaga się ukryć, dlatego tak bardzo nie chcemy bez niego funkcjonować. Z nim możemy dalej udawać. Gdy go zabraknie, czujemy się prawie nadzy.

Z telefonem w dłoni – kulturalnie czy nie?

Nie każdy nastolatek żyje przyklejony do ekranu komórki. Podczas spotkań niektórzy stawiają na rozmowę twarzą w twarz, bez wibrującego rozpraszacza. Co jednak zrobić, gdy osoba, z którą się widzimy, nie potrafi rozstać się z telefonem? I czy ona w ogóle chce z nami gadać?
Dla wielu młodych osób rozmowa przerywana koniecznością odpisania na wiadomości i sprawdzenia powiadomień nie oznacza czegoś nietaktownego. Choć savoir-vivre mówi, że podczas spotkania nie powinno się korzystać ze smartfonu, odbierać go, a tym bardziej przeglądać losowych aplikacji, nastolatkowie często podchodzą do tych kwestii z dystansem. Z pewnością nie przeszkadza im, gdy druga osoba używa komórki, by zrobić zdjęcie posiłku w restauracji lub wykonać wspólne selfie. Z pisaniem i odczytywaniem wiadomości jest różnie – wymienienie kilku zdań z partnerem czy mamą zwykle nie uchodzi za niekulturalne. Niemniej ciągłe czatowanie mierzi nawet podczas spotkania nastolatków.
Należy jednak pamiętać, że starsze pokolenie ma dużo mniejszą tolerancję dla telefonów podczas rozmowy. Na pewno wielu młodych nie raz słyszało, by nie używać komórki przy stole. Tym bardziej więc nie wypada bawić się smartfonem w trakcie spotkania z rodzicami przyjaciółki, chłopaka czy innymi dorosłymi.

Bez telefonu jak bez ręki

Prawdziwe, wartościowe spotkania odbywają się jednak bez obecności małych rozpraszaczy. Według wielu nawet umieszczenie telefonu na stoliku w knajpie jest już objawem braku szacunku dla rozmówcy. Komórka powinna pozostać w torebce lub kieszeni, oczywiście wyciszona, by nie „kusiła”. A co jeśli w tym czasie zawali się świat? Jeśli zadzwoni ktoś, kto będzie pilnie potrzebował pomocy? OK, w takim razie wyłączmy chociaż Internet. Gdy świat będzie się walił, nikt nie będzie pisał o tym na Messengerze. Po prostu wybierze nasz numer.

Eliza Pomianowska