Chwila niezręczności, ognisty rumieniec na policzkach i uciekające na boki spojrzenia… Brzmi jak pierwszy pocałunek, ale to najczęstsza reakcja na komplementy, jaką możemy zaobserwować w naszym kraju. Jak to więc z tymi komplementami jest? Jak powinniśmy je przyjmować i dlaczego nie przychodzi nam to naturalnie?
Kultura komplementów
W Polsce dzielenie się sukcesami uchodzi za coś niewłaściwego, ponieważ niemal od razu kojarzy się z przechwałkami. Jest to jeden z powodów, przez które niechętnie przyjmujemy komplementy – obawiamy się, że przez radość i satysfakcję płynące z ich otrzymania zostaniemy uznani za narcyzów bądź zarozumialców. Dodatkowo wciąż funkcjonuje przekonanie, że jeśli ktoś mówi nam coś miłego, to nie robi tego bezinteresownie. Na pewno ma w tym jakiś ukryty cel, czegoś chce albo próbuje zażartować. Dzieje się tak między innymi dlatego, że w kraju nad Wisłą praktycznie nie funkcjonuje kultura komplementów. Kultura, w ramach której miłe słowo pod czyimś adresem przychodzi naturalnie – niezależenie od tego, czy ktoś nas bezpośrednio spyta o zdanie. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do celebracji sukcesów, kibicowania i wyrażania uznania wprost i nie potrafimy na nie reagować, dlatego za wszelką cenę staramy się ich unikać, a jeśli okaże się to niemożliwe, to umniejszamy ich znaczenie.
Podważanie szczerości komplementującego
Najczęściej spotykanym mechanizmem obronnym przed komplementami jest negowanie szczerości zamiarów rozmówcy. Ile razy po usłyszeniu pochwały pomyśleliście, że ktoś „po prostu próbuje być miły”? Ile razy przeszło Wam przez myśl, że facet komplementujący nową sukienkę robi to tylko po to, aby nie sprawić przykrości? Takie sytuacje z pewnością zdarzają się każdemu z nas, jednak nie należy tego akceptować, a nawet przeciwnie – trzeba z tym walczyć. Pojawiające się od czasu do czasu wątpliwości co do swojej atrakcyjności lub poziomu umiejętności, są naturalnie, jednak nie powinniśmy się im poddawać. Komplementy mają poprawiać nasze samopoczucie, nie zaś wzbudzać nieufność względem rozmówców. Przyjmując komplementy, powinniśmy pamiętać, że osoba, która je ofiarowuje, przeważnie nie ma złych zamiarów, wobec tego nie powinniśmy poddawać w wątpliwość jej intencji. Na dłuższą metę takie działanie może doprowadzić do pogorszenia i ochłodzenia relacji.
„Po prostu miałam szczęście”
Brak umiejętności przyjmowania komplementów często skutkuje niezręcznymi sytuacjami. Wrodzona skromność nie pozwala przyjąć do wiadomości, że zasłużyliśmy na pochwałę, dlatego zaczynamy przypisywać swoje zasługi komuś innemu. Określenia takie jak: „po prostu miałam szczęście” albo nawet „udało mi się” rozmywają Twój wkład w całą sytuację i zmieniają adresata komplementu, dzięki czemu nie musisz na niego reagować. Tego typu uciekanie od komplementów pogłębia niską samoocenę, jak również może wyglądać z zewnątrz na fałszywą skromność.
Słysząc pochwałę odnośnie swoich działań czy wyglądu, powinniśmy pamiętać, że zawsze w jakimś stopniu wynikają one z zaangażowania i mamy prawo być z nich dumni. Jeśli więc po komplemencie łapiemy się na myśli, że na niego nie zasłużyliśmy, nie idźmy tą drogą. Zaufajmy osobie komplementującej, nie zaprzeczajmy jej słowom i po prostu podziękujmy.
Podziękowania są zawsze adekwatne
Jak więc powinniśmy reagować na komplementy? Nie ma na to jednej uniwersalnej odpowiedzi. Najważniejsze jest, aby go przyjąć – bez zaprzeczania, bagatelizowania i powątpiewania. Przede wszystkim musimy pamiętać, że komplementy są dobre i służą budowaniu pozytywnej samooceny, więc nie powinniśmy ich odtrącać, ani tym bardziej się ich bać. W większości przypadków najlepiej sprawdzi się zwykłe podziękowanie. Dajemy tym samym rozmówcy sygnał, że przyjęliśmy komplement i sprawił nam on przyjemność. Nawet jeśli nie zgadzamy się do końca z tym, co zostało powiedziane, warto jest podziękować, aby zaznaczyć, że doceniamy starania rozmówcy. Możemy również odnieść się do tego w sposób wyraźnie żartobliwy i płynnie zmienić temat, unikając tym samym zaprzeczania czy kłótni.
Anita Bożek