Współczesna kobieta często postępuje odwrotnie – w tygodniu niemal nie rozstaje się ze szpilkami, a tylko „od święta” pozwala sobie na luźny look i niski but. Tym sposobem wbija szpilki własnemu zdrowiu. Stopa najlepiej bowiem czuje się w naturalnym położeniu. Gdy nadmiernie w nie ingerujemy, szkodzimy nie tylko stopom, ale i reszcie ciała.
Takie buty! Stopa w opałach
Buty są trumną dla stóp – mawiają fizjoterapeuci. Otóż stopa – jako jedyna część ciała bezpośrednio stykająca się z podłożem – ma za zadanie dopasowywać się do jego nierówności, amortyzować siły powstające w trakcie jej obciążania oraz zapewniać płynność i elastyczność kroku. Zamknięta w bucie nie może właściwie spełniać swojej roli. Jej misterna konstrukcja – 26 kości połączonych ruchomymi stawami i wzmocnionych licznymi tkankami miękkimi – w obuwiu ma ograniczone możliwości adaptacyjne. Dodatkowo – jeśli noszone zwykle buty są na wysokim obcasie, tj. powyżej 5 cm (optymalna wysokość obcasa to 2,5–4 cm) – więzadła, ścięgna i kości stopy zmieniają swoje naturalne położenie. Stopa ulega nadmiernemu obciążeniu. Kość piętowa – stanowiąca główną podporę naszego ciała – zostaje uniesiona. Wówczas nawet ¾ masy ciała zaczyna spoczywać w sposób niefizjologiczny na palcach i przedniej części stopy.
Czym może to grozić?
– Typowa kobieta XXI wieku to elegancka pani bizneswoman w kilkunastocentymetrowych szpilkach. Ten widok jest dość powszechny. Niestety ich właścicielki często trafiają potem do gabinetów z bólami stóp, odciskami, deformacjami w postaci palucha koślawego (tzw. halluksami) oraz bólami odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Tworzą one potencjalną całość „poszpilkowych” problemów – wprowadza w zagadnienie Patrycja Sowińska, fizjoterapeuta z Centrum Osteopatii i Fizjoterapii Fizjomed w Katowicach. Ponadto stopy w szpilach są narażone na powstanie płaskostopia, problemy krążeniowe i opuchlizny. Co może wydarzyć się dalej?
Zagrożenia od stóp do głów
Specjaliści przestrzegają, że konsekwencje permanentnego noszenia (czyli 5 lub więcej dni z rzędu) wysokiego obuwia wykraczają daleko poza obręb stopy. Może bowiem dojść do rozwoju tzw. dysfunkcji wstępujących – czyli patologii powyżej lokalizacji pierwotnego problemu. – Systematyczne noszenie szpilek przyczynia się do skrócenia mięśni łydek wraz z pogrubieniem i usztywnieniem ścięgna Achillesa. Zwiększona ciasnota w obrębie przegród mięśniowych łydki powoduje uwięźnięcie i podrażnienie naczyń krwionośnych oraz nerwów w jej obrębie. Dochodzi do zaburzeń krążenia i obrzęków limfatycznych. Idąc dalej po tylnej taśmie mięśniowej, możemy spodziewać się przykurczu mięśni zginających kolano. Ustawione w zgięciu kolano, a także przesunięcie środka ciężkości ciała w przód skutkują przeciążeniem stawu rzepkowo-udowego, co podnosi ryzyko zmian zwyrodnieniowych stawów. Zwiększa się także przodopochylenie miednicy, która stanowi kluczowy element podporu dla kręgosłupa. Gdy kość krzyżowa zmienia swoje położenie, krzywizny kręgosłupa ulegają pogłębieniu, a położona wzdłuż niego grupa prostowników – przeciążeniu (przykurczom lub nadmiernemu rozciąganiu, w zależności od położenia).
Ostatecznie zmiany te mogą skutkować rozwojem dyskopatii i zwyrodnień stawów. Dodatkowo kobietom przesadnie lubującym się w szpilkach mogą doskwierać zaburzenia czucia w obrębie kończyn górnych (tzw. parestezje) jako skutek podrażnienia układu nerwowego. Innymi potencjalnymi dolegliwościami są obrzęki, a nawet bóle głowy jako manifestacje zaburzeń krążeniowych – tłumaczy krok po kroku ekspert z
Obcasy nie tylko dające w kość
Stopa jest podstawą lokomocji człowieka. Działanie na jej szkodę odbija się więc przede wszystkim na układzie kostno-szkieletowo-mięśniowym. Szpilki modyfikują zakres ruchu w poszczególnych stawach (zmniejszają go w stawie kolanowym, a zwiększają w stawie biodrowym). Wpływają na naturalny wzorzec ruchu kobiety (nadmierne ugięcie kolan, kołysanie biodrami, przechylanie miednicy) i prawidłową postawę ciała (wygięcie kręgosłupa). Zwiększają aktywność mięśni wraz ze wzrostem obcasa, ale również przyczyniają się do skrócenia włókien mięśniowych łydki o około 13% („Journal of Experimental Biology”, 2010). Ta ostatnia zmiana może przejawiać się bólem nawet po przejściu na niższy obcas, płaskie czy sportowe obuwie. Wydawać by się mogło, że na aparacie ruchu problem się kończy. Nic bardziej mylnego. Obcasy mogą bowiem nie tylko „dawać w kość”, ale również wpływać negatywnie na inne narządy i układy w organizmie, ponieważ nasze ciało składa się z sieci wzajemnych powiązań. – W wyniku przodopochylenia miednicy pojawiają się zmiany napięcia mięśnia biodrowo-lędźwiowego. Stanowi on połączenie między kończyną dolną, a odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa. Dodatkowo mięsień ten przeplata się z powięzią nerki. Ta – na skutek chronicznych napięć – może więc ulec „uwięźnięciu”. Początkowo dochodzi do zaburzeń funkcji narządu. Przy przewlekłych problemach i w skrajnych przypadkach – do głębszych zaburzeń strukturalnych – przekonuje fizjoterapeuta.
Dotyku moc na pomoc
Po wieloletnim „życiu na obcasach” abstynencja od nich może okazać się niewystarczającym środkiem zaradczym na odczuwany ból i kłopoty z ruchomością. Wówczas potrzebna będzie fachowa pomoc. Przyda się ona również prewencyjnie – modelkom, hostessom, tancerkom, urzędniczkom i innym paniom „zawodowo związanym ze szpilkami”.
Regularny przegląd techniczny stóp i reszty ciała może sprawić, że unikniemy głębszych problemów lub zareagujemy na pierwsze niepokojące objawy. – Należy mieć na uwadze fakt, że permanentne noszenie szpilek powoduje całą kaskadę zdarzeń w obrębie układu ruchu i nie tylko. Terapia w tym przypadku polega więc na uruchomieniu wszelkich zablokowań w łańcuchu zdarzeń. Począwszy od stawów skokowych, a kończąc na górnym odcinku szyjnym kręgosłupa – wyjaśnia specjalista, jednocześnie zaznaczając: – Jak wiadomo, każdy z nas jest inny. W związku z tym zarówno zakres dysfunkcji, jak i sposób ich kompensacji mogą obrać odmienne tory u różnych pacjentów. Ważne jest więc indywidualne podejście do każdego z nich. Oczywiście przyjrzenie się negatywnym aspektom noszenia wysokiego obuwia nie jest nawoływaniem do ich bojkotu. Umiar i rozsądek – zarówno w wyborze fasonu, wysokości i szerokości obcasa, jak i w częstotliwości noszenia takich butów – są tutaj kluczowe. Podobnie jak nieograniczanie się do jednego typu obuwia oraz fundowanie stopom „relaksu” przez chodzenie boso, masaż, peeling czy orzeźwiający prysznic naprzemiennie zimną i ciepłą wodą.