Dochodowe hobby. Jak zarabiać na zbieraniu znaczków?

Czy ktoś dziś pamięta o filatelistyce? Zbieranie znaczków to niezwykle niszowe hobby. Nie ma na nie mody. No bo kto – w epoce smartfonów i wearables – chciałby ślęczeć z lupą w ręku nad zakurzonym klaserem? Paradoksalnie, właśnie dlatego warto zwrócić na tą dziedzinę uwagę: jeśli jakieś aktywo nie jest modne obecnie, to prawdopodobnie jest mocno przecenione…

Dochodowe hobby. Jak zarabiać na zbieraniu znaczków?
Dochodowe hobby. Jak zarabiać na zbieraniu znaczków? Fotolia

W tym roku minęło 175 lat odkąd został wyemitowany pierwszy znaczek pocztowy. Na ziemiach polskich pierwszy znaczek wydrukowano w 1860 roku. Znaczki niezwykle szybko stały się czymś więcej, niż tylko papierkami urzędowymi. Już w kilka lat po emisji pierwszego waloru pojawili się kolekcjonerzy.

Rynek filatelistyczny mniej więcej w połowie XX wieku przeżywał rozkwit. Niezwykle popularne – również w Polsce – były abonamenty filatelistyczne. Ich posiadacze, w zamian za opłacanie regularnych składek, otrzymywali po egzemplarzu z każdej serii wypuszczanej na rynek.

Zbieranie znaczków przestało być popularne, gdy okazało się, że „abonamenciarze” stracili mniej więcej 40- 50% na swojej długoterminowej inwestycji w znaczki. Dlaczego? Bo na tym rynku, jak na niemal każdym rynku inwestycji alternatywnych, jednym z najważniejszych czynników determinujących cenę aktywa jest jego rzadkość. A znaczki drukowane w setkach (a nawet milionach!) sztuk rzadkie nie były. Tu dochodzimy do sedna inwestowania w znaczki: zanim inwestor zacznie kupować walory, powinien nabyć wiedzę na temat tego, co powinien kupować. Powinien przeczytać sporo poradników, a także przewertować katalog Fischera (polski) i Gibbonsa (brytyjski).

Znaczek, który rokuje dobrze, jako aktywo inwestycyjne, powinien być:

  • rzadko występujący (bo wyszedł w małym nakładzie albo ma błąd drukarski);
  • w dobrym stanie (ale niekoniecznie);
  • posiadać certyfikat autentyczności wystawiony przez specjalistę.

Jeśli inwestor wie, co kupować i gdzie kupować (zawsze na licytacjach domów aukcyjnych lub przy pomocy specjalisty) – nie może na znaczkach stracić. Indeks GB30 – w którym firma Stanley Gibbons grupuje 30 najbardziej wartościowych znaczków – może się pochwalić średnioroczną stopą zwrotu w wysokości 10,5% za ostatnie 40 lat.

Oczywiście, znaczki ze światowej czołówki to olbrzymi wydatek. Ale niezwykle opłacalny. Podajmy jeden, ale niezwykle jaskrawy przykład. Znaczek o wymiarach 2,5cm x 3,2cm „British Guiana 1 c Magenta” – wypuszczony w obieg w 1856 roku – w 1990 roku kosztował 935 tys. USD. W czerwcu 2014 roku został sprzedany na aukcji w Nowym Jorku za 9,5 mln USD. To oznacza ponad 800% zysku w 24 lata.

Przykład ten pokazuje też kolejną ważną kwestię, o jakiej trzeba wspomnieć, mówiąc o inwestowaniu w znaczki. Otóż kupowanie walorów tego rodzaju to inwestycja długoterminowa. Najlepiej założyć czas jej trwania na poziomie, co najmniej 5-10 lat.

Co, jeśli nie mamy milionów, a chcielibyśmy zdywersyfikować portfel inwestycyjny, kupując znaczki? Warto zainteresować się niszą w niszy, czyli np. filatelistyką polarną. Znaczki będące – na różne sposoby – świadkami pierwszych wypraw antarktycznych na razie są stosunkowo tanie i łatwo dostępne, ale daje się zauważyć spore tempo wzrostu ich wartości. A pamiętajmy, że postanowienia Traktatu antarktycznego obowiązują do roku 2041, czyli jeszcze 26 lat, a potem… Potem ten „chłodny” temat może powrócić, a wraz z jego powrotem znaczki tego rodzaju mogą stać się niezwykle cenne.

Warto również nie wyrzucać kopert. Czasami zdarza się, że jakaś seria znaczków jest wycofywana z obiegu z uwagi na błąd drukarski (przykład sprzed kilka lat: znaczek z kardynałem Ignacym Ludwikiem Jeżem wyemitowany w 2009 r.), ale już po tym, jak nieliczne egzemplarze dostały się na rynek. Jeśli ma się szczęście, to zupełnie nic nie inwestując, można zostać właścicielem takiego „białego kruka”…

Gdy już inwestor nabędzie jakieś walory filatelistyczne, powinien właściwie o nie dbać, by nie straciły na wartości: przechowywać w najwyższej jakości klaserach, dotykać ich sporadycznie i tylko przy pomocy specjalnych narzędzi.

Inwestor, który dba o znaczki, powinien spać spokojnie i pamiętać, że jeśli tylko ma atrakcyjne (rzadko występujące) walory, to zawsze znajdzie się w przyszłości kolekcjoner, który chętnie uzupełni nimi swój zbiór.