Jak wiele trzeba poświęcić, aby osiągnąć sukces? Aleksandra Żuraw, była uczestniczka „Top Model” odsłania kulisy pracy w show-biznesie w ekskluzywnym wywiadzie

Aleksandra Żuraw rozpoczęła karierę medialną w IV edycji programu "Top Model". Czy jednak życie modelki jest tak kolorowe, jak nam się wydaje?

fot. Instagram @aleksandrazuraw

Uczestnictwo w programie „Top Model” podobno zapewnia start w karierze w świecie mody. Nic bardziej mylnego. Jak pokazuje historia 25-letniej Aleksandry Żuraw, żeby się wybić, należy wziąć sprawy w swoje ręce. Dziewczyna nie próżnuje – założyła kanał na YouTube, którego tematyka wydaje się dość kontrowersyjna, bo oscyluje wokół tworzenia stylizacji z ubrań kupionych w… second handach! Niestety droga do spełnienia i samorealizacji jest trudna i bardzo wyboista. Ola opowiedziała nam jak wiele trzeba poświęcić, aby osiągnąć sukces.

Po odejściu z „Top Model” nie miałaś łatwo. Przyjechałaś do Warszawy właściwie bez środków do życia. Jak zmieniła się Twoja sytuacja od czasu zakończenia programu?

W programie zostaliśmy przygotowani na zupełnie coś innego niż to, co zastałam potem. Producenci zadbali o to, żebyśmy poczuli się jak gwiazdy. Niektórym uczestnikom bardzo to odpowiadało i do końca nie mieliśmy świadomości, jak wygląda rzeczywistość po programie. Wiadomo, oglądaliśmy poprzednie edycje i wiedzieliśmy, że o wielu uczestnikach nie jest już głośno. Moja edycja skupiona była na mediach społecznościowych, więc mieliśmy większe pole do budowania swojej popularności.
W samym „Top Model” przeszłam niesamowitą przemianę. Wiedziałam już wtedy, że na pewno wyprowadzę się ze swojego rodzinnego miasta. Chciałam stamtąd uciec i zakończyć życie, które prowadziłam przed programem. Po zakończeniu emisji podpisałam duży, pięcioletni kontrakt z jedną z największych agencji w Polsce, reprezentującą najbardziej rozpoznawalne światowe modelki. Uważałam, że skoro jestem w rękach tak świetnych specjalistów, to na pewno mają na mnie jakiś pomysł. Postanowiłam zaryzykować wszystko, pojechałam do Warszawy, mając przy sobie tylko 1000 zł. Myślałam sobie, że przecież mam ten kontrakt i za moment na pewno zarobię jakieś pieniądze. Jak teraz myślę o tym z perspektywy czasu, zastanawiam się, jak mogłam nie wziąć pod uwagę, że nawet jak zaczęłabym zarabiać, to musiałabym odczekać jeszcze okres rozliczeniowy, zapłacić kaucję za pokój itp.

Oczywiście agencja obiecywała mi złote góry. Mówili, że będę miała trenera, prywatnego nauczyciela języka angielskiego, a gdy będę miała jakieś problemy, to pomogą mi z mieszkaniem. Gdy dotknęłam dna, nie było pomocy. Pamiętam, że doszło do tego, że dzwoniłam do obcych, przypadkowo poznanych osób, żeby przelały mi kilka złotych na jedzenie. To było poniżające, totalny spadek z piedestału w rzeczywistość. Jestem pewna, że gdybym nie miała za sobą wielu doświadczeń, które nauczyły mnie radzenia sobie w życiu i bycia twardą, nie przetrwałabym. Wróciłabym do swojego miasta i toczyłabym dalej życie pracownicy solarium marzącej jedynie o ślubie z górnikiem.

Trudno było mi znaleźć pracę nawet w najprostszych zawodach i musiałam zatrudnić się jako sprzątaczka. Ogłosiłam się na OLX i udało mi się dostać także pracę jako pomocnica kelnera. Gdy tylko ludzie zauważyli, że ktoś popularny jak ja normalnie pracuje, zaczęli traktować mnie jak najgorsze g*wno. Do tego stopnia, że specjalnie zrzucali jedzenie pod stoliki, żebym musiała przy nich klękać i to sprzątać. To były bardzo ciężkie miesiące. Poznałam w tym czasie wiele osób, które próbowały mnie wykorzystać, ale były wśród nich takie, jak mój były pracodawca. Właściwie tylko dzięki niemu udało mi się przetrwać ten pierwszy rok w Warszawie. Pomógł mi też w wielu innych rzeczach. Nauczył mnie poprawnej polszczyzny, bo robiłam bardzo dużo błędów językowych. Poprawiał mnie, uczył jak się wypowiadać. Jego intencje jednak nie były do końca szczere…

 Nie myślałaś wtedy o tym, żeby wrócić do modelingu?

Jak już zażegnałam te kryzysy finansowe i zostałam zwolniona z kolejnej pracy, tym razem było to stanowisko sekretarki, dogadałam się z jedną agencją, w której pracowała moja dobra koleżanka. Miałam duże problemy, żeby rozwiązać pierwszy kontrakt, więc bardzo bałam się następnych. Zagrałam w wielu reklamach telewizyjnych, które przyniosły mi duży zysk, zrobiłam kilka sesji zdjęciowych, dwie duże okładki. Jest bardzo wiele osób, które po „Top Model” zrobiły dużą karierę w high fashion, ale nie są bardzo popularne, bo pracują sobie po cichu i nie wzbudzają kontrowersji. Modelki nie muszą być celebrytkami, pracują dla siebie, tym bardziej jak wyjeżdżają na kontrakty. Nie mają nawet czasu dla siebie, a co dopiero, żeby chodzić po ściankach. Do momentu otworzenia kanału pracowałam jednak jako modelka.

fot. Instagram @aleksandrazuraw

Jak to się stało, że otworzyłaś kanał na YouTubie? Jak to było, że przeszłaś ze świata high fashion do świata second-handów?

Na początku na moim kanale miało nie być second-handów, bo nie były wtedy popularne. Kanał powstał głównie ze względu na to, że po prostu miałam dość. Nie należę do genetycznie szczupłych osób i zawsze musiałam walczyć o swoją sylwetkę. I to do tego stopnia, że czasami zahaczało to o pewne patologie żywieniowe. Popracowałam sobie jako modelka, zobaczyłam, z czym to się je, kilka razy zamknięto przede mną drzwi. Kiedyś Ewa Chodakowska powiedziała mi coś bardzo mądrego: „Ola, może pukasz do niewłaściwych drzwi. Po co pukać do drzwi, które nigdy nie zostaną otwarte?”. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem trudnym materiałem na modelkę: nie ma na mnie pomysłu, mam tatuaże, muszę niemal cały czas walczyć o swoją sylwetkę i może przyszedł moment, żeby znaleźć coś innego, w czym bardziej się odnajdę. Wiedziałam, że mam pewną łatwość w obcowaniu z kamerą. Mimo że nie wysławiałam się zbyt poprawnie, zawsze z łatwością mówiłam do kamery i ludzie lubili mnie oglądać. Od dzieciństwa byłam cały czas nagrywana, więc kamera w moim życiu była od zawsze.

Zaczęłam oglądać YouTube’a. Na początku chciałam założyć kanał, na którym będę komentować programy telewizyjne, pokazywać ich drugą stronę. Pamiętam, że miałam nagrywać to z moim ówczesnym partnerem, ale oboje mieliśmy słomiany zapał i nic z tego nie wyszło. Później poszłam na imprezę dla gwiazd Instagrama i poznałam tam chłopaków z kanału „Abstrachuje”. Po kilku spotkaniach zapytali mnie, czy nie chciałabym założyć swojego kanału. Na początku wydawało mi się, że to nie jest dobry pomysł, bo nie wiedziałam nawet, o czym mógłby być mój kanał, skoro na niczym się nie znam. Nie chciałam tworzyć niczego na siłę. Miałam kilka dni na to, żeby zastanowić się, jaki chcę kanał i czy w ogóle chcę go założyć. W mojej głowie toczyła się bitwa – bałam się ośmieszenia, wydawało mi się, że YouTube jest gorszą alternatywą telewizji dla tych, którzy się do niej nie nadają, co jest i było bzdurą. Trudno było mi się przełamać. W internecie ludzie wybierają, czy chcą kogoś oglądać, a nie jest im to narzucane jak w telewizji. Z drugiej strony to jest budujące, że ktoś poświęca swój czas akurat na ciebie.

Nie pamiętam, jak powstały pierwsze pomysły, pierwsze filmy. To wyszło jakoś samo z siebie. Na początku było ciężko. Musiałam inwestować w ubrania i kosmetyki z własnych pieniędzy. Dorabiałam sobie jako modelka, ale nie zarabiałam dużo. Stąd też naturalną drogą trafiłam do lumpeksów – nie miałam pieniędzy na nowe ubrania, nawet te z sieciówek. W sumie zawsze ubierałam się w second-handach, więc dla mnie było to naturalne.

Mówisz, że występowanie przed kamerą jest dla Ciebie naturalne i lubisz to robić. Z drugiej strony na kanale często podkreślasz, że masz niską samoocenę. Jak to jest, że udaje Ci się to pogodzić? Skąd ta niska samoocena się wzięła?

Myślę, że to wynika z trudnego momentu w moim życiu, jakim był rozwód rodziców. Dzieci w przypadku rozwodu często zostają pozostawione same sobie i tak właśnie było ze mną. Gdy rodzice zakładają nową rodzinę, mają nowe dzieci i nowych patnerów, schodzisz na dalszy plan, a samoocena spada do zera. Mogłabym być najpiękniejsza na świecie, robić największe światowe kampanie, ale i tak wydawałoby mi się, że nie jestem nic warta. Nikt nigdy nie załata mi tej dziury w sercu, którą mi wyrwano. Wiem, że nigdy nie uda mi się odbudować mojej samooceny. Może jeśli kiedyś założę własną rodzinę, która będzie kochać mnie bezwarunkowo?

Jestem pełna sprzeczności. Jestem bardzo dzielna, ale też bardzo nieśmiała. Jestem odważna, ale boję się nowych wyzwań. Mam nadzieję, że kiedyś będę w stanie pozbyć się tych sprzeczności. Są takie momenty, gdy się wstydzę, krępuję, mam tremę. Są też momenty, gdy jestem zupełnie innym człowiekiem. Czasem śmieję się, że mam trzy osobowości. Jest Aleksandra, Ola i Olka. Każda z nich ma swoje charakterystyczne cechy. To nie są maski, ale osobowości, które każdy ma i wciela się w nie, żeby przetrwać trudne chwile.

fot. Instagram @aleksandrazuraw

Wróćmy na moment do tematu rodziny. Wspominałaś, że Twoi bliscy nie zgadzali się na wyjazd do Warszawy i w związku z tym weszliście w duży konflikt. Jak Wasze relacje wyglądają teraz?

Mój brat bardzo mi kibicował. Nie chciał, żebym została w naszym mieście. Również ze względu na mojego ówczesnego partnera; chciał, żebym zostawiła wszystko i pojechała. Moja relacja z mamą jest za to bardzo specyficzna. Nie chcę jej oceniać. Na pewno moja matka nie była jednoznacznie przeciwna wyjazdowi – powiedziała po prostu, że nie mam już powrotu. Pamiętam, że poprosiłam ją o pieniądze na start, a ona dała mi 1000 zł i powiedziała mi wprost, że jak nie uda mi się w Warszawie, to już nie mam do czego wracać. Nie dogadywałyśmy się zbyt dobrze, czasem z mojej winy, czasem z jej. Na pewno nie chcę wracać do tego, co było przed programem. Dziś wiem, że zachowanie mojej mamy nie było bezcelowe i chciała mnie w ten sposób zmotywować do walki o siebie.

Czym dla Ciebie jest sukces? Czujesz, że go osiągnęłaś?

Ujmę to tak: uważam, że w tym momencie radzę sobie doskonale. Jestem szczęśliwa. Twardo stąpam po ziemi. Nigdy nie sądziłam, że będę miała tyle, ile mam teraz. Mam wielu obserwatorów na YouTubie, to jest dla mnie bardzo budujące. Czym jest dla mnie sukces? To chyba moment, w którym będę miała na tyle spokoju wewnętrznego i stabilizacji materialnej, że będę mogła założyć rodzinę i poświęcić się jej w stu procentach. Chcę kochać i być kochaną, stworzyć coś, co będzie kontynuowało moją historię.

Wcześniej wspominałaś, że podczas programu i po jego zakończeniu miałaś problemy z zazdrosnym partnerem. Czy uważasz, że samorozwój i osiąganie sukcesów ma negatywny wpływ na związki?

Oj, o tym to mogłabym napisać książkę. Tamten związek i następny też – oba rozpadły się dlatego, że osiągałam sukcesy. Myślę, że apodyktycznym i egoistycznym partnerom trudno jest pogodzić się z tym, że ta druga osoba się spełnia i że w razie czego poradzi sobie sama. Świadomość, że druga osoba nie jest od nich uzależniona, staje się druzgocąca i rujnuje związek. Niektóre osoby, które nie rozumieją tego, jak istotne jest spełnianie się w życiu, nie zaakceptują tego, że ktoś chce osiągnąć sukces. Nie dociera do nich, że chcę się realizować niekoniecznie kosztem związku, tylko wspólnie budować przyszłość. Niestety w tej kwestii w moich związkach pojawiały się duże niezgodności. Mój partner z czasów programu do tego stopnia nie mógł znieść tego, że mi się coś udaje i że staję się popularna, że przez kilka miesięcy po zerwaniu wysyłał mi pogróżki i straszył moich znajomych. Do dziś tego nie przepracowałam. Kolejny związek, który rozpadł się dosyć niedawno, też ewidentnie zaczął się psuć w momencie, gdy zaczęłam więcej energii poświęcać sobie i mojemu kanałowi. Może się nie zgadzaliśmy, bo on pracował w telewizji (śmiech).

Miałam naprawdę wiele problemów z facetami, bo nie akceptowali tego, że chcę się rozwijać. Chcieli, żebym najlepiej siedziała w domu i była im posłuszna. Wydaje mi się, że chyba się już do tego przyzwyczaiłam, że trudno jest znaleźć kogoś, kto nie będzie zawistny i zrozumie moje potrzeby. Szkoda mi tylko tych lat spędzonych z niewłaściwymi osobami. Mimo wszystko uważam, że wina leży zawsze po obu stronach, ja też na pewno nie jestem nieskazitelna.

Możesz zdradzić, jak Twoje życie prywatne wygląda teraz?

Nie wiem, czy mogę powiedzieć! Przed niedawnym wylotem do Australii bardzo ciężko przeżyłam kolejne rozstanie. Teraz spotykam się z kimś, kto jest dla mnie ważny i powiedziałam sobie: tym razem nie chcę schematów. Bez planu A, B, C, bez myślenia, że teraz jest czas na dziecko albo na to czy na tamto. Totalny spontan i nie chcę niczego planować! Moje całe planowanie do tej pory było takie, że do 25 roku życia urodzę pierwsze dziecko. Mam 25 lat, a nawet nie mam stałego chłopaka, więc raczej o tych planach mogę zapomnieć. Chcę po prostu mieć kogoś, kto będzie mnie kochał niezależnie od wszystkiego, da mi wolność, ale też pewność, że zawsze wieczorem wrócimy do siebie i zaśniemy wtuleni.

https://www.youtube.com/watch?v=vREziDPVuIU&list=PLHzK8AYVdlqZWoWT55tjdxkSRct0vkPjU&index=6

A jak w takim razie widzisz swoją przyszłość?

Hmm… Teraz mam miks wyobrażeń w głowie. Jendak zmieniają mi się głównie wizje najbliższej przyszłości, a wyobrażenie dalszej pozostaje niezmienne. Ostatnio zastanawiam się, czy nie wrócić na studia. Tym razem jednak nie medyczne, tylko reżyserskie. Wszyscy mi to odradzają, mówią, że to bardzo trudne. Mimo to chyba chcę sama spróbować i przekonać się na własnej skórze, z czym to się je. Kręci mnie reżyseria – widać to w wielu moich materiałach na kanale. Są też oczywiście takie, które uważam za bardzo słabe!

Teraz w moim życiu nastąpiła przemiana i chcę maksymalnie wykorzystywać moją kreatywność. Jeśli istnieje możliwość studiowania reżyserii zaocznie, wezmę to na barki, a jeśli nie, to otworzenie własnych marek, które pozwolą mi na stabilizację finansową. Teraz, kiedy mam swoje pięć minut, chcę zainwestować zarobione pieniądze, żeby zabezpieczyć swoją przyszłość. Jednak moje najbardziej odległe, ale też najtrwalsze marzenie, które nigdy się nie zmieni, to po prostu zostać matką. Mieszkać w przeszklonym domku nad jeziorem, pić rano kawę na tarasie i patrzeć, jak dzieciaki biegają z psami w ogródku. Widzę gdzieś w oddali partnera, z którym mogłabym to spełnić.

Nie boisz się, że dzieci mogą przekreślić Twoją karierę? Czy masz już plan, jak to połączyć?

Uważam, że dzieci nie są żadną przeszkodą. Przeciwnie, mogą być wielką motywacją do pracy i zarazem czymś, co hamuje zbyt szalone pomysły. Mam problem z odwlekaniem wszystkiego w czasie – przy dzieciach takie coś nie przejdzie, bo człowiek uczy się takiej organizacji życia, że nie da się nawet szpilki wcisnąć. Myślę, że na pewno wsparcie partnera jest bardzo potrzebne, zwłaszcza że w Warszawie nie mam nikogo bliskiego z rodziny.

Uważam jednak, że na pewno da się pogodzić karierę i macierzyństwo. Przykładem może być Gosia Socha, która ma dwójkę dzieci, ciągle jest na planach, ciągle widzimy ją w nowych reklamach. Albo Kożuchowska, która gra w ogromnej liczbie produkcji, a ma szczęśliwą rodzinę. Można zauważyć, że ich partnerzy w ogóle nie są widoczni w mediach, nie są celebrytami – stanowią swojego rodzaju bezpieczną przystań w domu. Ja też marzę o takim partnerze. Chyba nie mogłabym być z kimś popularnym.

Myślisz, że ta przyszłość, o której mówisz, będzie związana z YouTube, czy chciałabyś się usamodzielnić i odciąć od platformy?

Nie myślę w tym momencie o opuszczeniu YouTube‘a. Nie jestem w stanie przewidzieć, co będzie dalej, ale na pewno nie zamierzam zamykać tego rozdziału w moim życiu. Dążę także do tego, żeby mieć alternatywy – jeżeli założymy absurdalny scenariusz, że YouTube przestanie istnieć, nie chcę obudzić się pewnego dnia „z ręką w nocniku”.

Jeśli uda mi się skończyć reżyserię i będę dalej nawiązywać współpracę z markami modowymi, będę mogła na przykład zostać reżyserem reklamowym. To jest bardzo duży potencjał. Chcę też otworzyć własne firmy, które będą dawały mi dodatkowy zarobek, zapewnią bezpieczną przyszłość i uszczęśliwią innych. Dla mnie w życiu nie ma ważniejszej rzeczy niż bezpieczeństwo i dążę do tego, aby je sobie zapewnić.

Wydajesz się osobą naprawdę twardo stąpającą po ziemi. To niesamowite, że tak młoda osoba ma aż tak wiele konkretnych planów na życie.

Oczywiście! Staram się zawsze mieć plan awaryjny. Od początku wiedziałam, że trzeba iść do technikum, żeby nauczyć się jakiegoś zawodu. Potem, gdy nie chciałam iść na studia, nie siedziałam rok w domu, tylko zdobyłam kolejny zawód. Jestem z wykształcenia technikiem logistyki i asystentem stomatologicznym. To są jednak alternatywy na czarną godzinę. Jak już nic innego mi nie pozostanie, może wykorzystam te dwa zawody (śmiech). Zresztą zawsze jeszcze potrafię sprzątać. Jak nie będzie innego wyjścia, to założę firmę sprzątającą!

Robisz wrażenie niesamowicie odważnej. Mimo trudnych doświadczeń cały czas idziesz do przodu. Czy masz jakieś rady dla innych młodych, ambitnych dziewczyn, które chciałyby szybko się usamodzielnić?

Mam takie powiedzenie: jeśli przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się. Gdy postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę, przechodziłam bardzo ciężkie chwile, ale postanowiłam za wszelką cenę się nie zatrzymywać, tylko małymi krokami iść naprzód. To jest dziwne, ale mnie najbardziej motywują te najgorsze chwile życia. W momencie, gdy powinnam się załamać, ja przeciwnie: postanawiam odbić się od dna i wypłynąć. Myślę, że najważniejsze jest, żeby w życiu pamiętać o sobie i decydować o wszystkim dla samej siebie. Nieważne, co powiedzą inni. Warto realizować swoje plany, spełniać marzenia. Jeśli się nie uda, trzeba pamiętać, że zawsze jest kolejna szansa. Nigdy nie jest tak, że w życiu dostajemy tylko jedną i jeśli jej nie wykorzystamy, to koniec. Jeżeli się nie powiedzie, idź dalej, a szans dostaniesz tyle, na ile pozwoli ci twoja wyobraźnia.

Czyli najlepiej jest ignorować negatywne głosy wokół. A jak to było, gdy uczestniczyłaś w „Top Model”? Mówiono Ci, że masz troszkę za dużo centymetrów. Myślisz, że kwestia akceptacji ciała jest problemem?

Mamy teraz kult idealnego ciała w mediach, epidemię depresji, która wynika z braku możliwości doścignięcia wzorców prezentowanych w mediach. Nie mogę być ekspertem, bo te opinie czasem mnie również dotykają. Jednak myślę, że należy zbudować jakąś pewność na podstawie miłości do samego siebie. Jeżeli nie pokochamy siebie, nie będziemy w stanie pokochać innych ani robić nic konstruktywnego. Myślę, że nie warto słuchać tego, co mówią inni. Ja też miałam problemy z falą hejtu w internecie. Wszyscy mówili, żebym nie czytała negatywnych komentarzy, a ja twierdziłam, że to po mnie spływa. Jednak często kończyło się tak, że siedziałam w domu zapłakana. Bardzo często takie rzeczy są wynikiem zawiści, nawet najbliższych osób – bardzo wiele przyjaciółek mi doradzało, a często okazywało się, że nie kierowały nimi czyste intencje. Najważniejsze jest, żeby słuchać siebie. Uwierzcie mi, że mimo niskiej samooceny da się znaleźć w sobie odwagę. Jeżeli naprawdę chcesz coś osiągnąć, to dasz sobie radę.

Rozmawiała Anna Dzielińska