RODO-wymówka. Dlaczego Polacy nie chcą brać udziału w spisie powszechnym?

Klapa za 400 mln zł lub masowe wystawianie kar Polakom? Tak może wyglądać narodowy spis powszechny w 2021 roku.

RODO-wymówka. Dlaczego Polacy nie chcą brać udziału w spisie powszechnym?

RODO usprawiedliwia Polaków?

Polacy nie chcą odpowiadać na pytania rachmistrzów, nie chcą dzielić się prywatnością i planują zasłaniać się RODO. Niestety to nie pomoże, a ściągnie na głowę wysokie kary. W 2021 roku Polacy „wyspowiadają się” z wielu szczegółów życia. Opowiedzą o pracy, liczbie osób w gospodarstwie, zarobkach, wykształceniu, stanie cywilnym. Rachmistrzowie dotrą nawet do bezdomnych. To właśnie za dwa lata Główny Urząd Statystyczny planuje spis powszechny. Przeprowadza go raz na dekadę. W przeciwieństwie do poprzedniego z 2011 roku, najbliższy spis może stworzyć sporo problemów dla GUS i rządu.

Polacy nie chcą odpowiadać na pytania związane ze spisem. I znaleźli idealną wymówkę – RODO, czyli unijne rozporządzenie o ochronie danych osobowych. Obowiązuje od maja, a wie o nim już prawie każdy. Głównie za sprawą firm, które musiały się do przepisów przystosować i wprost informować o zbieraniu i przetwarzaniu danych. W efekcie RODO urosło do miana legendy. W przypadku spisu powszechnego może przynieść same problemy. W tym grzywnę w wysokości do 5 tys. zł.
REKLAMA

Stan wiedzy o ochronie danych osobowych dziesięć lat temu był zupełnie inny. Nie skłamię, jeżeli powiem, że był bliski zeru. Dziś sytuacja wygląda diametralnie inaczej. W głowach Polaków funkcjonuje pojęcie ochrony danych osobowych. To pewne – mówi money.pl Maciej Kawecki, dyrektor departamentu zarządzania danymi w Ministerstwie Cyfryzacji.

Niechęć potęguje koszty

Dziś już każde nowe zachowanie firm taksówkarskich, kurierskich czy szpitali tłumaczone jest tym jednym rozporządzeniem.

„Dlaczego mam obcej osobie spowiadać się z życia?”. „Powiem im po prostu won. Jest RODO”. „Mój dom, moje życie, RODO obowiązuje”. To reakcje czytelników na pierwszą informację o planowanym spisie. W sumie to kilkaset uwag, że nie ma się czym przejmować, bo urzędników zablokuje unijne rozporządzenie.

Może się więc okazać, że 400 mln, które GUS planuje przeznaczyć na wielkie badanie, nie wystarczy. Polacy będą odmawiać udzielenia odpowiedzi, a koszty urosną. Z drugiej strony – ci, którzy wybiorą ścieżkę wojenną z rachmistrzami (zatrudnionymi właśnie specjalnie do przeprowadzenia spisu) będą narażeni na kary. Nawet 5 tys. zł. Dlaczego? RODO nikogo nie uchroni przed odpowiedziami w spisie powszechnym.