Zachorowania zwierzęcia możemy obawiać się zwłaszcza, jeśli wyjeżdżamy z nim do krajów tropikalnych. – Magiczną granicą jest 45. równoleżnik, poniżej którego występują choroby niespotykane na naszej szerokości geograficznej, w tym właśnie choroby tropikalne. Przywiezione do Polski, nie zawsze są one rozpoznawane przez lekarzy i zauważane przez właścicieli – wet. Grzegorz Kacprzak, spec. chorób psów i kotów.
Gdy już wrócimy ze zwierzęciem z zagranicy, powinniśmy je bacznie obserwować. Jeśli dostrzeżemy jakiekolwiek objawy mogące świadczyć o chorobie (takie jak osowiałość, upławy, wrzody, krew z nosa czy rzuty gorączki), należy czym prędzej udać się do weterynarza. Problem w tym, że część z nich może wystąpić dopiero po jakimś czasie od powrotu, niekiedy nawet po kilku latach, i często trudno nam je skojarzyć z wyjazdem.
Kiedy wyjeżdżamy za granicę, najlepiej zostawić swojego pupila w kraju, np. pod opieką sąsiadów lub w hotelu dla zwierząt. Jeśli jednak z jakiegoś powodu chcemy zabrać zwierzę ze sobą, musimy pamiętać o profilaktyce. Repelenty i inne środki ochronne trzeba zacząć stosować jeszcze w Polsce. Warto skontaktować się z weterynarzem, aby wskazał nam, które preparaty będą najskuteczniejsze w przypadku naszego wyjazdu.