Justyna Sypka (ur. 5 marca 1980 roku w Legionowie) karierę zawodową rozpoczynała w firmie Allianz na stanowisku Specjalisty ds. szkoleń. Businesswoman, współwłaścicielka warszawskiej sieci restauracji orientalnych Amrit Oriental Food i Amrit Express.
Laureatka wielu branżowych nagród i wyróżnień. Od ponad 11-lat jej działania skupione są nie tylko wokół prowadzonego biznesu, ale angażuje się w różnego rodzaju akcje charytatywne. Na co dzień współpracuje z Fundacją „Spełnionych Marzeń”, która pomaga dzieciom z chorobami onkologicznymi. Za swój największy sukces i dumę uważa dwójkę swoich synów. Prywatnie zapalona miłośniczka muzyki i teatrów muzycznych. Czynnie wspiera młode talenty, obecnie zaangażowana w promocję czwórki lwowskich tenorów – zespół LeonVoci.
U nas w szczerej rozmowie z Zuzanną Niedzielską, redaktorką portalu Obcasy.pl, udzieliła odpowiedzi na kilka kluczowych pytań na temat sukcesu…
„Człowiek ma w życiu albo wymówki, albo wyniki.” – zgadza się z tym Pani?
– Generalnie tak, chociaż myślę, że w życiu jest też ważna odrobina szczęścia. Ciężka praca to podstawa każdego dobrze prosperującego biznesu. Sama zanim znalazłam się w tym miejscu przerobiłam wszystkie możliwe stanowiska w naszej firmie – o zmywaku czy kasie nie zapominając.
• Jak wyglądała Pani droga do sukcesu? Co było inspiracją do założenia sieci restauracji?
– Wszystko zaczęło się 12-naście lat temu. Początkowo to była jedna restauracja. Można powiedzieć – rodzinny biznes. Z czasem, kiedy zobaczyliśmy, że Polacy dobrze przyjęli kuchnie bliskowschodnią – zdecydowaliśmy się na otwarcie kolejnych lokali. Dzisiaj jest już ich 9. Oczywiście były momenty ciężkie i zwątpienia, ale siła tkwi w działaniu.
• Czy polsko-syryjska firma miała po drodze do sukcesu jakieś formalne trudności?
– „Formalne” – zależy co rozumieć pod tym słowem. Trudności zawsze jakieś są… W naszym przypadku, można wskazać na czasem długi okres oczekiwania na dopełnienie wszystkich formalności związanych z zatrudnieniem cudzoziemców. Przy tej okazji nadmienię, że wszyscy nasi kucharze pochodzą z Bliskiego Wschodu. Autentyczność w kuchni to podstawa.
• Pani marka jest już na polskim rynku wiele lat. Jak Pani myśli, jaka jest główna rzecz, która przesądziła o jej sukcesie?
– W zasadzie to co czym wspomniałam – autentyczność. Dokładamy wszelkich starań, aby serwowane przez nas dania przewodziły na myśl odległe zakątki Bliskiego Wschodu. Również restauracje są stylizowane na charakterystyczne dla tej części świata. Chcemy, aby nasi gości poczuli się nie jak w kolejnej warszawskiej restauracji, ale aby mogli doznać magię orientu.
Sieć restauracji skupia się wokół Warszawy. Co ceni Pani w stolicy?
– Tutaj się wychowałam. To moje miasto – każdy ma wszak swoje, jak śpiewał Niemen (śmiech). Lubię Warszawę za jej otwartość, że każdy tutaj znajdzie coś dla siebie.
• Kto jest dla Pani konkurencją? Jak sobie z nią radzić?
Nie będę się skupiała na konkretnych markach – przecież nie będziemy im robić darmowej reklamy (śmiech). A tak poważnie, uważam, że jeśli się ma dobry produkt i oferuje konkretne usługi to nie ma co się obawiać konkurencji – każdy znajdzie swoją niszę i będzie miał swojego Klienta.
• Angażuje się Pani w wiele akcji charytatywnych. Czy kobieta o wielkim sercu może przetrwać w twardym świecie biznesu?
– Bywa ciężko. Nie ukrywam, że często trzeba przybrać twardy pancerz. Ale gdzieś tam w środku, zawsze staram się pamiętać kim jestem i widzieć zawsze w rozmówcy drugiego człowieka. Nawet, jeżeli czasem to niełatwe…
• Jakie 3 najważniejsze cechy powinna posiadać kobieta sukcesu?
– Myślę, że upór w dążeniu do celu, odwaga i profesjonalizm.
• Co najbardziej motywuje Panią do pracy?
– Jest wiele takich rzeczy. Czasem to prostu dobra i aromatyczna herbata. Zupełnie poważnie – oczywiście efekty. Nie ma nic lepszego niż usiąść po ciężkim dniu i zobaczyć, że warto było! Poza tym najważniejszym motorem napędowym dla mnie są moi synowie…
• Jakie nawyki pomagają Pani w codziennej pracy?
– Aromatyczna herbata owocowa to właśnie od niej zaczynam kolejny dzień. Staram się też do wielu rzeczy podchodzić z „luzem”. W końcu nie ma takiej rzeczy z której nie można wybrnąć.
• Czy przy takim zasięgu sieci zdarzają się sytuacje, że turyści uznają orientalne danie za polską potrawę narodową? 😉
– Nie, takich sytuacji nie mamy zbyt dużo. Kuchnia orientalna jest na tyle charakterystyczna, że nawet zagraniczni turyści są w stanie bez problemu ją odróżnić od naszej. Ale spotykamy się czasem z żartobliwą opinią, że kebab to
nasza narodowa potrawa (śmiech).
• Jakie inne kuchnie lubi Pani najbardziej?
– Osobiście jestem też dużą entuzjastką kuchni włoskiej. Jest ona stosunkowo prosta, ale to właśnie w tej prostocie jest ukryte całe „piękno” – czyli niepowtarzalne smaki i aromaty.
• Czy ma Pani swoje poranne rytuały?
– Mając dwójkę dzieci, ciężko pozwalać sobie na rytuały… (śmiech) Ale jeden mam! Wstajemy razem z synami, pijemy sok z wyciskanych pomarańczy i rozpoczynamy dzień wspólnym śniadaniem.
• Pani ulubione miejsce na Ziemi to…
– Może to zabrzmi prozaicznie, ale jestem zakochana w Gdańsku. Mogłabym spędzić tam jesień swojego życia…
• Z czego jest Pani najbardziej dumna?
– Oczywiście z dwójki moich synów. Codziennie od nowa napawają mnie dumą, kiedy widzę, że nauczyli się czegoś nowego, kiedy jemy razem kolację, odrabiamy lekcję lub się bawimy. Myślę, że każda matka powiedziałaby Pani to samo.
• Jakim mottem kieruje się Pani w życiu?
– Jedyną stałą w życiu jest zmiana… Myślę, że ta jedna sentencja wyraża więcej, niż tysiąc – czasem zbędnych- słów.
• Co by Pani powiedziała czytelniczkom, które wahają się, czy założyć własną firmę?
– Powiedziałabym, że trzeba uzbroić się w cierpliwość i przygotować na jazdę bez trzymanki. Własny biznes przyrównałabym do wesołego miasteczka. Jest adrenalina, zaskoczenie, radość, ale czasem wielkie oczy i strach. Mimo wszystko zazwyczaj wychodzimy z niego zadowoleni. Więc jeśli się wahacie – śmiało wsiadajcie do następnego wagonika (śmiech).