Kiedy zachodzi potrzeba zbudowania nowej chaty idą cała grupą do lasu na upatrzone miejsce i otaczają kołem wybrane na budowę drzewo. Następnie zaczynają z całej siły krzyczeć. Trwa to całe godziny.
Tak długo, aż drzewo nie padnie. Pytani dlaczego tak postępują – odpowiadają, że ich krzyk ma na celu złamanie ducha drzewa. Kiedy tak się staje – pozbawione ducha drzewo umiera.
Czy czegoś to nam nie przypomina?
W wielu rodzinach wszystkie sprawy załatwia się krzykiem. Otwierając oczy, niektórzy ludzie otwierają niestety także usta. Ale nie płyną z nich spokojne, miłe słowa. Od chwili obudzenia już są źli, do wszystkiego i wszystkich mają pretensje, wyrażając swoje uczucia krzykiem połączonym zwykle z przekleństwem. Groza!
Co gorsza, nigdy nie wiadomo, co w danym momencie wzbudzi złość i irytację takiej osoby. Cała rodzina chodzi na palcach, starając się nie drażnić takiego nieprzewidywalnego, a przez to niebezpiecznego taty (bywa, że mamy). Nie na wiele się to na ogół przydaje, bo taki ktoś zawsze znajdzie sobie jakiś powód do złości i krzyku. Jeśli już do niczego nie może się przyczepić, umyślnie prowokuje sytuację, która – jego lub jej zdaniem – uprawnia do agresywnej reakcji.
Domownicy żyjący z wiecznie krzyczącą, stale niezadowoloną i nieprzewidywalną osobą starają się schodzić jej z drogi i w niczym nie sprzeciwiać. Dzieci w takich rodzinach są zwykle nieśmiałe, zastraszone i obawiają się wyrazić swoje zdanie nawet w towarzystwie życzliwych im ludzi, a co dopiero obcych. Natomiast współmałżonek marzy tylko o tym, żeby choć na jeden dzień ten ciągle gniewny partner gdzieś wyjechał i pozwolił od siebie odpocząć.
Niszczący wpływ takiego zachowania wpływa fatalnie nie tylko na atmosferę domu i system nerwowy wszystkich członków rodziny, ale także na samego sprawcę tych zachowań. Jest ciągle poirytowany, ponieważ tkwi w nim dużo złości i wrogości do ludzi i świata, która ma swoje źródło we wczesnych przeżyciach z najmłodszych lat. Nigdy nie rozładowane napięcia kumulują się i wybuchają w nieoczekiwanych momentach. To właśnie wtedy odblokowuje się taśma pretensji i żalów, nie wypowiedzianych we właściwym czasie (z czego nie zdaje sobie sprawy). Mimo, że są one skierowane adresem osób znajdujących się w pobliżu – wyrażają domagające się ujścia zadawnione urazy i dlatego pretekstem do ich ujawnienia może być byle głupstwo.
Niekiedy jest to sposób bycia przeniesiony z własnego rodzinnego domu, bo tak właśnie zachowywało się jedno z rodziców. Bywa, że oboje zwykli na siebie krzyczeć, nie zauważając nawet, w jak stresujący i negatywny sposób rzutuje to na dzieci. Zakładając swoją rodzinę, ktoś wychowany w klimacie ciągłych napięć źle się czuje w atmosferze ciepła i spokoju. Do dobrego samopoczucia jest mu potrzebna wzmożona dawka adrenaliny. Uzyskuje ten efekt odtwarzając najlepiej sobie znane stosunki domowe, czyli powielając zachowania swoich rodziców.
Oczywiście rodzina nie ma obowiązku wiedzieć tego wszystkiego, ponieważ decydując się na wspólne życie, partner, a tym bardziej zrodzone z tego związku dzieci nie przypuszczają nawet, że przyjdzie im występować w roli lekarza czy terapeuty. Kończy się tym, że stają się ofiarami takiej agresywnej i dominującej osoby.
Krzyk wraz z towarzyszącą mu negatywną emocją zabija ducha nie tylko dzieci, ale z czasem nawet najbardziej odpornych i życzliwych tej osobie ludzi. Wywołując u innych stany przykrych emocjonalnych napięć zakłóca się spokojny rytm życia w rodzinie, sprawiając, że z czasem najbliższym przestaje się chcieć żyć.
Zazwyczaj taka osoba nie chce słyszeć o leczeniu, uważając, że wszystko z nią jest w porządku, a leczyć powinna się rodzina. Tymczasem w takim przypadku konieczne jest uświadomienie, że wyrządza się krzywdę nie tylko innym, ale także sobie. Że taki stan ciągłego pobudzenia wymaga interwencji lekarza, a może nawet rozsądnego dietetyka, który poprzez właściwy dobór spożywanych produktów wpłynie na uspokojenie tej wiecznie skłóconej ze sobą i światem osoby.
Powinna ona zrezygnować z pikantnych, pobudzających przypraw, ostrego jedzenia, alkoholu w każdej postaci, natomiast stosować w żywieniu dużą ilość surowych sałatek i łagodnych w smaku potraw. Zasięgnięcie porady mądrego lekarza może zaowocować przepisaniem łagodzących krewkość i wewnętrzny ogień ziół, wskazaniem rozluźniających ćwiczeń, zwiększeniem dawki ruchu (np. spacerów, jazdy na rowerze, pływania, itp).
Potem można pomyśleć o terapii, której celem byłoby dotarcie do starych urazów z przeszłości i wdrażanie nowych, właściwych zachowań. Może takie spojrzenie na ten problem skłoni bliskich do energiczniejszych działań, a sprawców ich cierpienia do zwrócenia się o pomoc?
Zuzanna Celmer