Nie taki Kongres straszny, jak go malują. Z perspektywy uczestniczki

Żyjemy w XXI wieku, mieszkamy w centralnej Europie, należymy do Unii Europejskiej, a równe traktowanie kobiet i mężczyzn gwarantuje Konstytucja RP. W Warszawie ponownie odbył się Kongres Kobiet, który każdego roku gromadzi setki ludzi. W czym tkwi fenomen tego wydarzenia?

Premier Ea kopacz, Prof. Małgorzata Fuszara
Premier Ewa Kopacz, Prof. Małgorzata Fuszara

Dla większości Polaków cel konferencji kojarzy się z jednym: gro feministek, chce zamanifestować swoją samowystarczalność i żądzę władzy nad mężczyznami. Dla mnie i myślę, dla każdego, kto przynajmniej raz wziął udział w tym wydarzeniu albo przeczytał rzetelne informacje na jego temat, odczucia są zupełnie inne. To przede wszystkim wymiana myśli, poglądów i doświadczeń wielu kobiet i mężczyzn (tak, mężczyźni też są tam obecni, zarówno w roli słuchaczy, jak również ekspertów).

Liczne dyskusje, wystąpienia i warsztaty są odpowiedzią na potrzeby kobiet, które nieraz czują się pominięte w życiu publicznym, mniej ważne w pracy lub zwyczajnie samotne. Szukają pomocy, wsparcia, rozmowy, a czasem pragną po prostu zademonstrować swoją wartość i przynależność. Tak jak wtedy, gdy grupa uczestniczek wchodząc do budynku, skandowała: „Warmia Mazury pną się do góry!”. A zdecydowane poparcie akcji „Dość przekrętów w sprawie alimentów” z pewnością zwróciło uwagę opinii publicznej na problem.

W zasadzie nie tylko o kobiety tu chodzi. W ciągu dwóch dni słowo równość i solidarność odmieniano przez wszystkie przypadki. Powszechnie rozumiana „inność” odbierana była jako okazja do rozmowy, a także szansa spojrzenia na problem z innej perspektywy. Eksperci byli na wyciągnięcie ręki. Większość z nich po zakończeniu panelu dyskusyjnego oprócz udzielania wywiadów, rozmawiała z uczestniczkami. Kongres z założenia jest apolityczny, co nie do końca zdaje egzamin. Ze sceny głównej nieraz padały ostre słowa pod adresem „wygrywających w sondażach”. Pojawiał się związany z tym apel o udział w nadchodzących wyborach.

Tematyka paneli była zróżnicowana. Uczestniczący w dyskusjach goście niejednokrotnie przedstawiali zdecydowanie inny punkt widzenia. Na temat feminizmu wypowiadała się nie tylko zwolenniczka radykalnej czy socjaldemokratycznej odmiany tej ideologii, ale także działaczka katolicka. Jak się okazuje, feminizm katolicki to nie oksymoron.

Na Kongresie prawo głosu ma każdy. Szkoda, że z tego prawa nie skorzystał prezydent Andrzej Duda, przedstawiciel milionów Polaków, na którego obecność liczyły organizatorki. Możliwość spojrzenia na ten sam problem z odmiennej perspektywy, z poszanowaniem zapatrywań i przekonań drugiego człowieka to największa wartość Kongresu, nieoceniona w dzisiejszych czasach.

Nie sposób było wziąć udział we wszystkich dyskusjach i spotkaniach z autorytetami. Większość z nich odbywała się równolegle. Ku mojemu zaskoczeniu, rozważania na zgoła odmienne tematy mogą przynieść podobne konkluzje i podsunąć uniwersalne rozwiązania. Danuta Hübner mówiła o trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Europa, widocznej szczególnie w kwestii migracji do UE z krajów ogarniętych konfliktami zbrojnymi. Jej zdaniem kryzys, który pozornie przynosi wyłącznie straty, może być źródłem mobilizacji i nadziei na zacieśnianie europejskiej solidarności. Kryzys rozpatrywano także w kategoriach osobistych. Ten temat podjął były jezuita Stanisław Obirek. Mężczyzna po ponad dwudziestoletniej posłudze kapłańskiej wystąpił z zakonu i wziął ślub. Bazując na swoim doświadczeniu, były zakonnik jest przekonany, że trudna sytuacja stanowi zazwyczaj moment przełomowy, jest szansą na zmiany i otwarcie nowego rozdziału w naszym życiu.

Moim zdaniem, feminizm traktowany jako nasza kobieca siła i chęć działania, każe nam się jednoczyć zarówno w obliczu problemów na skalę światową, jak i naszych prywatnych kryzysów. VII Kongres Kobiet dla wielu osób z pewnością stał się inspiracją do działania. Mam nadzieję, że zgodnie z życzeniem organizatorów, kolejne edycje Kongresu odbędą się na Stadionie Narodowym. Nie tylko ze względu na prestiż tego miejsca. Będzie to także oznaką, że równość winna być w centrum naszej uwagi.

Paulina Sławek