
Moda na AI-beauty – czy sztuczna inteligencja powinna doradzać, jak wyglądamy?
Lustra naszych czasów coraz częściej mają postać ekranów smartfonów i aplikacji z filtrem. To już nie tylko zabawa z uszami królika na Instagramie, ale potężne narzędzia oparte na sztucznej inteligencji, które „optymalizują” nasz wygląd. Filtry upiększające, analiza proporcji twarzy, aplikacje beauty AI doradzające zabiegi estetyczne – to wszystko staje się normą. Ale czy powinno?
Gdy algorytm mówi, co ładne
Współczesna technologia wkracza coraz mocniej w sferę wyglądu zewnętrznego. Aplikacje AI potrafią analizować twarz, oceniać jej symetrię, sugerować korekty. Wersje „przed i po” tworzone są w kilka sekund. Niektóre narzędzia wspierają gabinety medycyny estetycznej, inne działają jako osobisty doradca urodowy.
Pytanie brzmi: według jakich standardów działają te algorytmy? Czy promują różnorodność, czy raczej wtłaczają kobiety (i nie tylko) w jeden zunifikowany model „idealnej” urody? Cóż, wiele wskazuje na to drugie.
Filtry, które kształtują nasz obraz siebie
Młode dziewczyny coraz częściej chcą wyglądać tak, jak po filtrze. Chirurdzy plastyczni mówią już o zjawisku „dysmorfofobii Snapchatowej” – czyli obsesji na punkcie wyglądu wygenerowanego przez aplikacje. Gdy codziennie oglądamy siebie wygładzone, z węższym nosem i jaśniejszą cerą, trudno potem zaakceptować realny wygląd.
Co więcej, narzędzia AI są uczone na konkretnej bazie danych, często bardzo ograniczonej kulturowo i rasowo. Efekt? Uprzywilejowanie jednego typu urody i eliminacja cech niestandardowych.
Zalety? Tak, ale z umiarem
Nie oznacza to, że AI w branży beauty to samo zło. Algorytmy pomagają analizować skład kosmetyków, dobierać odcienie podkładu, przewidywać reakcje skóry. Mogą wspierać lekarzy i pacjentki w ocenie postępów kuracji czy planowaniu zabiegów. Ale granica między wsparciem a narzucaniem normy jest cienka.
Kiedy tracimy kontrolę nad własnym wyglądem?
Problem zaczyna się wtedy, gdy algorytmy przestają pomagać, a zaczynają dyktować. Gdy człowiek dopasowuje się do narzędzia, zamiast narzędzia do człowieka. AI-beauty może utrwalać szkodliwe stereotypy i wywierać presję, przed którą trudno się bronić. Zwłaszcza gdy jesteśmy online non stop.
Dziś pytanie nie brzmi już: „czy sztuczna inteligencja może oceniać wygląd?”, ale: „czy chcemy, by to robiła?”. Odpowiedzi trzeba szukać w empatii, edukacji i własnych granicach.
Moda na AI-beauty nie musi zniknąć. Ale niech będzie tylko dodatkiem, nie definicją nas samych.