Od wybuchu wojny minął już rok. Przedłużający się konflikt budzi wiele pytań dotyczących przyszłości ewakuowanych do Polski dzieci. Czy zostaną w naszym kraju na dłużej? Co z zapowiadaną przez ukraiński rząd reformą dotyczącą stopniowej likwidacji dużych domów dziecka i jaki ma ona wpływ na sieroty aktualnie przebywające w naszym kraju? Na te pytanie odpowiedział Aleksander Kartasiński, Prezes Fundacji Happy Kids, ekspert w dziedzinie pieczy zastępczej z ponad 20-letnim stażem.
Ogromna skala pomocy
Gdy wybuchła wojna, nie było chwili do stracenia. Liczyła się szybkość reakcji.
,,Tak naprawdę pierwsze godziny od wybuchu wojny były najważniejsze. To wtedy zapadały kluczowe decyzje odnośnie pomocy dzieciom z ukraińskich domów dziecka. Fundacja Happy Kids wspólnie z EuroChild od razu rozpoczęła opracowanie systemu wsparcia. Na granicy polsko ukraińskiej byliśmy już w nocy z 25 na 26 lutego. Zarządzaliśmy blisko tysięcznym zespołem złożonym z naszych wolontariuszy i pracowników.” – wspomina Aleksander Kartasiński, Prezes Fundacji Happy Kids.
Ewakuacja była pierwszym z wielu wyzwań, które organizacja spotkała na swojej drodze. Kolejnym było zapewnienie miejsc pobytu uratowanym i odpowiedź na ich doraźne potrzeby.
,,Naszym priorytetem stała się pomoc dzieciom w adaptacji w nowej rzeczywistości. Dlatego nawet po objęciu nad ewakuowanymi opieki przez polski rząd, wciąż kontynuowaliśmy wsparcie. Do wszystkich ośrodków w Polsce, w których znalazły się dzieci, zawitał powołany przez nas Mobilny Zespół Medyczny. Każde dziecko zyskało również opiekę stomatologiczną, okulistyczną, pomoc psychologa, terapeuty. Organizowaliśmy dla dzieci warsztaty edukacyjne, a także przekazaliśmy niezbędny sprzęt do nauki. Nie sposób wszystkiego wymienić.” – mówi Aleksander Kartasiński.
Pomoc Fundacji w obszarze wsparcia w opiece nad ewakuowanymi szacuje się na co najmniej 6 mln zł. Taka kwota jak podkreśla przedstawiciel organizacji nie byłaby możliwa bez udziału darczyńców – ponad 150 firm.
Pomoc na terenie Ukrainy
Oprócz działań prowadzonych w Polsce, związanych z pomocą niesioną dzieciom, które w naszym kraju znalazły schronienie przed wojną, Fundacja zajęła się również organizowaniem pomocy bezpośrednio na miejscu konfliktu. Do tej pory do Ukrainy zostało wysłanych ponad pół tysiąca palet z najpotrzebniejszymi rzeczami tj. leki czy ciepłe ubrania. Wyremontowano gruntownie również stare budynki, które zaadaptowano dla uciekających przed wojną matek z dziećmi, a także osób starszych. Łącznie 1000 bezpiecznych miejsc położonych na terenach wschodnich Ukrainy, nieobjętych zbrojnymi działaniami.
,,Pracom remontowym zostało poddane m.in. Sanatorium Psychologiczno-Neurologiczne w Jezupolu, Ośrodek Pomocy Społecznej i Rehabilitacji dla Matek z Dziećmi w Centrum Pomocy Społecznej i Rehabilitacji w Kołomyi. Przeprowadziliśmy również kapitalny remont piętra oddziału paliatywnego domu dziecka w mieście Nadvirna. Łącznie przystosowaliśmy 10 budynków do zamieszkania dla uchodźców. Na wszystkie działania bezpośrednio w Ukrainie przeznaczyliśmy 1 mln euro – mówi Aleksander Kartasiński.
To jednak nie koniec. W ostatnim czasie, w związku z zapowiadaną przez władze Ukrainy reformą pieczy zastępczej, Fundacja postanowiła również w tym zakresie zaoferować swoje wsparcie.
Reforma pieczy zastępczej w Ukrainie, a przyszłość dzieci, które znalazły schronienie w Polsce
Ukraina już kilka lat temu rozpoczęła proces deinstytucjonalizacji pieczy zastępczej, czyli likwidacji „tradycyjnych”, dużych domów dziecka na rzecz rodzinnej formy pieczy. Niestety, proces ten został całkowicie zatrzymany ze względu na wybuch wojny.
,,To spowodowało, że Ukraina cofnęła się, jeśli chodzi o deinstytucjonalizację pieczy zastępczej. Będąc w kontakcie z wszystkimi władzami obwodowymi, z których przyjechały dzieci, temat powrotu do tego procesu był podnoszony. Na ostatniej, wspólnej konferencji Fundacji i przedstawicieli władz Ukrainy padły deklaracje ze strony ukraińskich służb społecznych, by te procesy wznowić.” – mówi Aleksander Kartasiński.
Zmiany, o których mowa powinny odbyć się zgodnie z europejskimi standardami.
,,Jest to jeden z warunków postawionych przez Unię Europejską na drodze przystąpienia Ukrainy do grona państw członkowskich. Zaproponowaliśmy współpracę w tym zakresie. Fundacja jest organizacją, która działa w europejskim skupieniu od wielu lat, w dodatku jesteśmy członkami EuroChild, co daje gwarancję tego, że wiemy, jak to robić i mamy do tego odpowiednie narzędzia. Należy pamiętać, że jest to wyzwanie na lata.”– komentuje Aleksander Kartasiński
,,Jednocześnie chcemy, aby temu procesowi były poddane również ukraińskie dzieci z domów dziecka, które przebywają aktualnie w Polsce. W związku z tym rozpoczynamy program szkoleń dla kandydatów na rodziców zastępczych, którzy mieliby prowadzić w przyszłości rodzinne domy dziecka w swojej ojczyźnie. Zależy nam na trwałej zmianie. Na tym, aby to, czego dokonamy tutaj w Polsce w zakresie poprawy warunków życia dzieci, miało również miejsce za naszą wschodnią granicą. Żeby dzieci po powrotu do kraju nie trafiły znów do „biduli”, ale miały szanse dorastać w domach pełnych miłości.”
Szkolenia kandydatów, które planuje uruchomić Fundacja, związane są również ze zwiększającą się liczbą sierot za naszą wschodnią granicą.
Jak mówi Aleksander Kartasiński: ,,Dokładnych szacunków nie znamy, ale wiemy, że wojna pozbawiła wiele dzieci rodziców… skazała maluchy na los, na który żadne z nich nie zasługiwało. Działać trzeba już teraz.”
Dłużej niż planowano…
Jednocześnie Fundacja Happy Kids cały czas wspiera polskie ośrodki, w których ukraińskie sieroty znalazły schronienie przed wojną i działa nad rozwiązanymi, które pozwolą zapewnić jeszcze efektywniejszą opiekę nad tymi grupami. Gdy wojna wybuchła, wszyscy (w tym strona ukraińska) mieli nadzieję, że ewakuowane dzieci uda się sprowadzić do ojczyzny w miarę szybko. Tymczasem konflikt trwa już rok.
,,Z tego przekonania, co do szybkości zakończenia wojny, Ukraina nie chciała rozdzielać ewakuowanych grup na mniejsze, co musieliśmy uszanować. Jednak, teraz, gdy termin powrotu dzieci stoi pod dużym znakiem zapytania, nie można już dłużej odsuwać decyzji o podziale ewakuowanych grup. Cieszymy się, że pod tym względem udało się wypracować wspólne stanowisko ze stroną ukraińską i od razu od zapadnięcia decyzji podjąć konkretne działania. Pierwsze grupy podzieliliśmy pod koniec grudnia.” – opowiada Aleksander Kartasiński.
Co stało się dalej z ewakuowanymi ukraińskimi dziećmi?
W Domu Dziecka nr 1 w Łodzi z początkiem wojny schronienie znalazły dzieci z trzech różnych ukraińskich placówek. Obecnie każda z trzech grup mieszka w osobnym domu, a liczba znajdujących się w nich dzieci waha się od 12 do 16 osób. Podobna sytuacja miała miejsce w odniesieniu do dzieci mieszkających w budynku Domu Dziecka nr 7 w Łodzi. Dzieci i ich opiekunowie trafili do domów jednorodzinnych, tak aby zapewnić ewakuowanym warunki jak najbardziej zbliżone do domowych.
,,Takie rozwiązanie jest bliskie temu, co robimy na co dzień, czyli prowadzeniu rodzinnych domów dziecka dla polskich dzieci. W naszych domach znajdują się 8-osobowe grupy dzieci, co pozwala na zindywidualizowaną opiekę nad każdym z nich. Taki rodzaj opieki widzielibyśmy również w przyszłości w przypadku ukraińskich dzieci.”– komentuje Aleksander Kartasiński.
Wsparcie UNICEF
Przenosiny grup były przeprowadzone przez miasto Łódź w partnerstwie z UNICEF Polska, natomiast Fundacja Happy Kids pomagała w całym procesie, m.in. w ustalaniu warunków ze stroną ukraińską.
,,Planujemy, aby procesowi podziału poddawać stopniowo również pozostałe ośrodki. Wiemy, że tylko „kameralne” placówki są w stanie zapewnić dzieciom odpowiednie wsparcie.”– dopowiada Aleksander Kartasiński.
Szkolenie kandydatów na rodziców zastępczych
Organizacja pomocy w zakresie rozwoju, edukacji, opieki zdrowotnej dla blisko 1500 ewakuowanych oraz ich podział na mniejsze grupy, wybór i szkolenie kandydatów na rodziców zastępczych, wsparcie merytoryczne władz ukraińskich w reformie to tylko kilka wyzwań na najbliższe miesiące, z którymi musi zmierzyć się Fundacja Happy Kids.
,,Do zrobienia było i jest wiele, ale wierzymy, że dzięki wsparciu darczyńców oraz organizacji działających na rzecz dzieci tj. Światowa Organizacja Zdrowia, EuroChild, UNICEF Polska czy Save the Children podołamy temu. Tymczasem naszym Przyjaciołom ze wschodu życzę siły i wytrwałości w nadchodzącym czasie. Rok wojny to zdecydowanie za długo.” – podsumowuje Aleksander Kartasiński.