„Chcę rozwodu!” – czyli o tym, jak koronawirus wywrócił do góry nogami życie Polaków

Pieniądze są jedną z głównych przyczyn rozpadu związków. Pary w Polsce i na świecie kłócą się o nie regularnie, a pandemia Covid-19 tylko nasiliła ten problem.

„Chcę rozwodu!” – czyli o tym, jak koronawirus wywrócił do góry nogami życie Polaków. Foto Zoriana Stakhniv /unsplash

Częstotliwość kłótni o pieniądze zwiększyła się nie tylko dlatego, że przez dłuższy czas siedzieliśmy zamknięci w domach i okazji do sprzeczek było więcej, ale również z powodu kryzysu który negatywnie wpłynął na nasze finanse. 62% polskich konsumentów uważa, że ich dobrobyt finansowy pogorszył się i tylko 16% oczekuje poprawy w tym obszarze. Dochody 7 na 10 gospodarstw domowych znacznie się zmniejszyły. Przybyło zatem powodów do kłótni o pieniądze, które kończą się rozstaniem. W maju, czyli pierwszym miesiącu po zakończeniu stanu wyjątkowego w Portugalii, liczba złożonych pozwów rozwodowych wzrosła ponad 5 razy. W Hiszpanii natomiast szacuje się, że w związku z pandemią liczba rozwodów może wzrosnąć w 2020 roku aż o 75%. Fala rozwodów przechodzi właśnie przez Europę i dotrze także do Polski.

Kryzys w finansach domowych – wyzwanie dla związku

Jak wskazują badania, aż 75% polskich par regularnie kłóci się o pieniądze, a co 4 osoba twierdzi, że są one głównym źródłem napięć w związkach. Można przypuszczać, że gdyby zbadać tę kwestię w aktualnej sytuacji, wyniki byłyby jeszcze mniej optymistyczne. Cięcia wynagrodzeń, zwolnienia, upadek wielu biznesów, a co za tym idzie – miejsc pracy, sprawiły, że sytuacja finansowa Polaków znacznie się pogorszyła.To trudny czas dla wielu gospodarstw domowych, które w obliczu kryzysu będą musiały zmierzyć się z nowymi wyzwaniami. Niestety, jak pokazuje doświadczenie innych europejskich krajów, nie wszystkie pary zdadzą ten test i wiele związków zakończy się na sali sądowej rozwodem. Nawet przed pandemią był to spory problem. Według aktualnych danych GUS-u, na 100 zawartych w Polsce małżeństw aż 33 kończy się rozwodem. Co więcej, ich liczba regularnie wzrasta: w 2000 r. było to 42,8 tys., natomiast w 2019 r. orzeczono już 65 tys. rozwodów.

To więcej niż prawdopodobne, że czekają nas skutki korona-kryzysu i to nie tylko w wymiarze finansowym. Jak widzimy na przykładzie krajów, w których pandemia wybuchła wcześniej, i które teraz wracają do „normalności”, rośnie liczba osób, które postanowiły złożyć pozew o rozwód. Wszystko wskazuje, że ta tendencja dotrze także do Polski. Kiedy niestety już przyjdzie nam podjąć decyzję o rozwodzie, warto się do niego odpowiednio przygotować. To gwarantuje, że cały proces rozwodowy, który jest stresującym wydarzeniem, zostanie skrócony na tyle, na ile jest to możliwe i przez to będzie kosztować nas mniej. Nie tylko nerwów, ale również pieniędzy. Decyzje, które zapadają podczas rozpraw rozwodowych, w dużej mierze będą rzutować na dalsze życie rozwodników. Warto więc nie pozostawiać sądowi rozstrzygania dla nas tak istotnych spraw, jak podział majątku i porozumieć się z partnerem czy partnerką, zanim złożymy pozew rozwodowy – podpowiada Marzena Korzeniewska ze Stowarzyszenia Mediatorów Pactus.

Mediator, czyli jak „dobrze” zakończyć związek

Mediator jest osobą bezstronną, nie narzuca swojej woli ani gotowych rozwiązań. Pomaga w przeprowadzeniu rozmów między rozstającymi się partnerami na najtrudniejsze tematy, takie jak na przykład finanse, zanim jeszcze rozpocznie się pierwsza sprawa rozwodowa, dbając o to, aby odbywały się one w sposób uporządkowany i spokojny. To z kolei sprawia, że obie strony mogą przedstawić swoje racje i propozycje, mając zapewnione bezpieczne i jak najbardziej komfortowe warunki do takich rozmów. Nierzadko zdarza się, że komunikacja między przyszłymi rozwodnikami w ogóle jest możliwa tylko właśnie dzięki mediatorowi.

Każdemu rozwodowi towarzyszą silne emocje, które sprawiają, że niełatwo jest rozpocząć rozmowę. Jednak warto „zawalczyć” o dogadanie się z pomocą mediatora, bo później już podczas sprawy rozwodowej, strony nie rozmawiają ze sobą, lecz z sądem – dodaje Korzeniewska.

Sąd porusza się tylko w granicach przepisów prawa i nie uwzględnia „indywidualnych uwarunkowań sprawy”, o które można zadbać w trakcie mediacji. Weźmy pod uwagę następujący przykład: jedna ze stron wniosła swoje własne pieniądze w remont czy budowę domu, ale nie może tego faktu udowodnić przed sądem. Z kolei podczas mediacji, strony mogą poruszyć i wypracować bardziej sprawiedliwe porozumienie niż to, które wynika z przepisów prawa i uwzględnić znacznie więcej zagadnień, np. takich, których sąd nie może rozpatrywać, bo rozstający się partnerzy nie zgromadzili odpowiednich dowodów albo chcą poczynić ustalenia, które z góry nie są rozpatrywane lub zatwierdzane przez sąd podczas rozprawy rozwodowej. Podsumowując, mediacje nigdy nie są tak sformalizowane jak proces sądowy. Mediator może przerwać wspólne posiedzenie, porozmawiać ze stronami na osobności, dać czas na wyciszenie emocji. Podczas rozprawy rozwodowej nie ma miejsca na takie zachowanie.

Podział majątku przed rozwodem jest możliwy i …. łatwiejszy

Na początku warto wiedzieć, że podział wspólnego majątku przed rozwodem nie jest możliwy, o czym mówi Art. 35 Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego. Wynika z niego wprost, że w czasie trwania wspólności ustawowej, żaden z małżonków nie może żądać podziału majątku wspólnego. Ustanie małżeństwa wymaga prawomocnego orzeczenia rozwodu przez sąd. Po prawomocnym orzeczeniu rozwodu, strony mogą dokonać podziału majątku wspólnego w odrębnym postępowaniu przed sądem lub umownie. To nie oznacza jednak, że rozstający się partnerzy nie mogą wcześniej porozumieć się co do kwestii finansowych, by ponownie nie spotykać się w sądzie i nie przechodzić dodatkowego stresu.

Podział majątku w trakcie rozwodu jest wyjątkowo możliwy, jeżeli przeprowadzenie tego podziału nie spowoduje nadmiernej zwłoki w postępowaniu rozwodowym. To w praktyce oznacza, że sąd musi mieć przekonanie, że między stronami nie ma sporu ani co do składu tego majątku, ani co do zasad jego podziału lub gdy wyjaśnienie okoliczności branych przez sąd pod uwagę z urzędu, będzie wymagać postępowania dowodowego tylko w ograniczonym przedmiotowo i czasowo zakresie. Wynika z tego, że jeżeli strony dokonają sprawnie zgodnych ustaleń w wyżej wskazanym zakresie, mogą liczyć na zakończenie małżeństwa i rozliczenie spraw majątkowych w jednym postępowaniu i szybciej, niż w razie braku porozumienia – dodaje ekspert.

Przepis na szybki rozwód

Przedstawienie ugody rozwodowej – którą może pomóc przygotować mediator – przed pierwszą rozprawą, zwalnia z opłat sądowych, a po pierwszej rozprawie z części tych kosztów. Sądy też wyznaczają szybsze terminy rozpraw, a te są przeważnie długie. Jeśli decydujemy się na rozwód przed sądem, to czas oczekiwania na pierwszą rozprawę wynosi zazwyczaj od 3 do ponad 6 miesięcy. Potem też jest łatwiej – jeżeli decydujemy się na mediację, czas trwania procesu rozwodowego przeprowadzanego w sądzie skraca się najczęściej do jednego posiedzenia. Nie ma tu więc wieloletnich batalii sądowych, nie ma biegłych i kosztownych opinii, stresu i walki. Ponoszone są jedynie konieczne wydatki związane z mediacją i ewentualnie opłaceniem prawnika, czy w niektórych przypadkach notariusza. A ile trwają same mediacje?

To bardzo indywidualna kwestia, ale przy kompetentnym mediatorze, który dokładnie zapozna się ze sprawą i pozna postulaty przyszłych rozwodników, mediacje mogą trwać bardzo krótko. Najczęściej potrzebne są dwa, trzy spotkania, które mogą się odbyć w ciągu jednego miesiąca, pod warunkiem, że nie występuje konieczność podejmowania dodatkowych działań poza mediacją, nie ma tzw. obiektywnych przeszkód, takich jak np. przeprowadzenie dodatkowych konsultacji, (np. z bankiem o zmianę umowy kredytowej, sprawdzenie możliwości sprzedaży wspólnej nieruchomości – często istotne przy podziale majątku). Zdarza się, że uczestnicy mediacji potrzebują więcej czasu na podjęcie ostatecznych decyzji. Zawsze jednak to strony decydują i rozumieją, że przedłużająca się mediacja jest w ich interesie. Warto też zaznaczyć, że mediacje w tak trudnym czasie jak rozstanie, mogą pomóc pozamykać partnerom wszystkie trudne kwestie, czy to o charakterze emocjonalnym lub materialnym, oraz zadbać o ich przyszłe relacje, co jest szczególnie ważne, zwłaszcza małżonkowie są rodzicami.