Inne oblicze miłości, czyli uczucie, które rani

Miłość może uskrzydlać, inspirować do rozwoju, nieść szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Są jednak relacje, które sprawiają ból, wzbudzają strach i uczucie niepewności. To inne, ciemniejsze oblicze miłości.

Inne oblicze miłości, czyli uczucie, które rani. Foto no name/pixabay

Miłość może uskrzydlać, inspirować do rozwoju, nieść szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Są jednak relacje, które sprawiają ból, wzbudzają strach i uczucie niepewności. To inne, ciemniejsze oblicze miłości. Nie zawsze bowiem relacje z ukochanymi osobami przynoszą nam czystą radość. Dlatego też warto nauczyć się rozpoznawać, kiedy miłość nas wzmacnia, a kiedy niesie ze sobą ból.

Miłość każe wybrać: ja czy rodzice?

Pierwsze relacje w naszym życiu budujemy z rodzicami. Niestety – nawet ta miłość może ranić. Nie musi to wynikać ze złych intencji względem dzieci. Opiekunowie mogą bowiem nieświadomie powielać pewne schematy zaczerpnięte z własnego domu, które nas krzywdzą. To trudne doświadczenie, szczególnie dlatego, że rzutuje ono na całe dorosłe życie.
– W gabinecie spotykam się z sytuacjami, kiedy ktoś czuje, że musi zdecydować: moje zdrowie psychiczne lub utrzymanie relacji z rodzicem. Zdarza się, że niektórzy opiekunowie łamią granice swoich pociech, ingerują w ich życie, manipulują i szantażują je emocjonalnie. Czasami rodzice nie szanują postawionych granic, wymuszając na dziecku pewne zachowania – mówi Aleksandra Dejewska, psycholog i terapeutka zaburzeń odżywiania. Dodaje: Często takie zachowanie wynika ze strachu, że straci kontakt ze swoim dzieckiem, dlatego np. za wszelką cenę chce zatrzymać je w domu. Dla takiego rodzica to sposób na kontrolę. To trudny rodzaj miłości, w którym ciężko jest wyznaczyć granice, relacje rodzinne są bowiem głęboko zakorzenione w naszych potrzebach.
Jeśli jesteśmy w podobnej sytuacji, możemy ograniczyć widywanie się z członkami rodziny, którzy nas ranią. Warto pamiętać, że by budować dobre relacje z innymi, najpierw trzeba zatroszczyć się o siebie.

W zdrowiu i w chorobie

Trudna miłość pojawia się także w sytuacji, kiedy ukochana osoba jest chora i odmawia leczenia. Może to dotyczyć zarówno bliskich cierpiących na choroby fizyczne, jak i psychiczne. Zdarza się, że chorzy z jakichś powodów nie chcą wyzdrowieć (na przykład w czasie choroby otrzymują więcej uwagi i troski, realizując tym samym swoją potrzebę bliskości i opieki).
Tymczasem obserwowanie osoby, która cierpi, może mieć negatywny wpływ na nasze zdrowie psychiczne i samopoczucie. Czujemy się bezradni i w konsekwencji sami podupadamy na zdrowiu. Dlatego, mierząc się z taką sytuacją, warto zadbać o siebie. Nie bać się prosić o pomoc, a także śmiało wyznaczać granice, których otoczenie nie powinno przekraczać.

Podobnie ciężka sytuacja może nastąpić, kiedy kochamy osobę cierpiącą na depresję. Przez tę chorobę często traci się zainteresowanie innymi, wspólnym spędzaniem czasu, nie ma się siły na dbanie o bliskich. Nie dziwi więc fakt, że takiej osobie trudniej jest okazywać uczucia i pozostawać z nią w ciągłym kontakcie. Pomóc może szczera rozmowa i udanie się po pomoc do specjalisty, który doradzi, jak budować relacje z chorymi na depresję.

Toksyczne związki

Toksyczni partnerzy potrafią dosłownie zrujnować czyjeś życie. Chociaż mogą oni krzywdzić „w imię miłości”, ich działania mają z nią niewiele wspólnego. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że przemoc, nie tylko ta fizyczna, ale również psychiczna, ekonomiczna czy seksualna, nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka. Możemy być na przykład w stałym związku, w którym partner wymusza na nas zachowania seksualne, które są dla nas niekomfortowe. Ludzie zakładają że w związku nie może dochodzić do gwałtów, co jest nieprawdą. Przeważnie takie relacje zaczynają się niewinnie. Dopiero z czasem partnerzy zaczynają podważać poczucie wartości drugiej osoby, podkopywać jej pewność siebie, wmawiać, że jest słaba i sama sobie nie poradzi. Nierzadko dochodzi także do rękoczynów. Relacje te są bardzo trudne do zakończenia, ofiary często czują się bowiem uzależnione od swojego oprawcy. To związki, które warto zakończyć dla własnego zdrowia. A kiedy nie jesteśmy w stanie poradzić sobie sami, nie wahajmy się prosić o pomoc!

Dlaczego pozwalamy się ranić?

Pozostawanie w trudnej relacji dla tych, którzy obserwują problem z zewnątrz, wydaje się nieuzasadnione. Ludzie często nie potrafią zrozumieć, dlaczego ktoś godzi się na złe lub niesprawiedliwe traktowanie. Jest to jednak znacznie bardziej skomplikowane, niż może się wydawać.
– Osoby, które tkwią w „toksycznej miłości” czują się bezradne, podejmują irracjonalne decyzje, nie potrafią zakończyć relacji. Często wiążą poczucie własnej wartości z drugim człowiekiem – tłumaczy Aleksandra Dejewska. Szczególnie trudno jest w przypadku rodziny – czujemy się bardzo mocno związani ze swoimi korzeniami. U podstaw relacji – tych zdrowych i nie – leży potrzeba przynależności. Chcemy być ważni dla innych, zauważani. Mamy potrzebę bliskości i akceptacji, a ponadto boimy się odrzucenia.
Zwłaszcza, jeśli doświadczyliśmy go na wcześniejszym etapie rozwoju . Możemy bronić się przed nim, a nawet też nieświadomie powtarzać schematy których nauczyliśmy się w domu np. współuzależnienie, przemoc, wybieramy niedostępnego partnera, bo któryś z rodziców był niedostępny emocjonalnie. Właśnie dlatego tak często pozostajemy w trudnych dla siebie relacjach – dodaje.
Warto budować relacje, które nas wzmacniają, a nie osłabiają. Uważność na siebie, swoje potrzeby, ale także na emocje, jakie wywołują w nas najbliżsi, pomoże znaleźć odpowiedź na pytanie: czy ta relacja mi służy? Dbajmy więc o siebie, traktujmy się czule i z wyrozumiałością. Dostrzeżmy swoją wartość. Wtedy znacznie łatwiej jest tworzyć zdrowe i bezpieczne więzi z innymi ludźmi.