Kolonizacja Wszechświata – dlaczego miliarderzy inwestują w kosmos?

W XX wieku kosmiczny wyścig odbywał się w ramach zimnej wojny między dwoma światowymi potęgami, ZSRR i USA. W 2022 w podbijaniu pozaziemskiej przestrzeni ścigają się miliarderzy. Co najbogatszych przyciąga do eksploracji poza orbitą?

miliarderzy kosmos
Kolonizacja Wszechświata – dlaczego miliarderzy inwestują w kosmos? Foto Instagram @spacex

Kilka lat temu całkiem popularne było kupowanie gwiazd. Za „drobną” opłatą, zazwyczaj od kilkudziesięciu do kilkuset złotych, każdy miał szansę nazwać kuliste ciało niebieskie, którego najprawdopodobniej nie było nawet widać z Ziemi. Poza poczuciem wyjątkowości otrzymać można było poświadczający zakup certyfikat, który wart był mniej więcej tyle, co papier, na którym go wydrukowano. Oczywiście nie miał on kompletnie żadnej mocy prawnej, był natomiast swego rodzaju unikalną pamiątką, którą można się było pochwalić przed znajomymi. Nie każdemu jednak wystarczył ten sposób prywatyzowania kosmosu. Wśród osób, które nie pokusiły się na internetowy zakup gwiazdy, znalazło się sporo bogaczy. Zamiast tego miliarderzy postanowili przeznaczyć swoje środki na autentyczne wyprawy w kosmos. Skąd wśród nich takie zainteresowanie?

Prywatny podbój kosmosu

Najbogatszy człowiek świata wyrusza w podróż kosmiczną, żeby uratować ludzkość przed wyginięciem. Tak, opis ten świetnie pasuje do Tony’ego Starka, czyli Iron Mana stworzonego przez Marvela. Poza komiksowym superbohaterem można by jednak określić w ten sposób również ambicje miliardera z krwi i kości, Elona Muska. Chociaż właściciel Tesli nie posiada jeszcze latającego skafandra, to w kosmos może udać się dzięki swojej firmie SpaceX. Przedsiębiorstwo, budujące rakiety i statki kosmiczne, zostało przez niego założone w 2002 roku, jeszcze przed przygodą Muska z autami elektrycznymi. W ciągu ostatnich dwóch dekad stało się pionierem wśród prywatnych firm zajmujących się technologią kosmiczną, współpracującą chociażby z NASA i Międzynarodową Stacją Kosmiczną.

Kolonizacja Marsa według Muska

W planach firma, a raczej jej prezes, ma jednak dalsze loty. Musk chciałby bowiem dotrzeć na Marsa. Miliarder planuje przetransportować tam milion ludzi. Ma zamiar to osiągnąć do roku 2050. Kolonizacja Czerwonej Planety to według niego najlepszy sposób na przetrwanie ewentualnej trzeciej wojny światowej albo ekstremalnych zmian klimatu. Oczywiście, zapowiedzi Muska trzeba traktować z przymrużeniem oka. Biznesman nie zawsze jest bowiem w stanie wywiązać się z wszelkich publicznie składanych obietnic. Wystarczy przyjrzeć się niepewnej sytuacji zakupu Twittera, w którą ostatnio jest zamieszany.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez SpaceX (@spacex)


Zobacz także: Elon Musk kupił Twittera za ogromne pieniądze

Pan i władca

Założenie kolonii na Marsie, chociaż niesamowicie trudne i kosztowne, ma jednak z perspektywy miliarderów wiele korzyści. Musk może wysługiwać się poetyką wybawcy, ale ewentualne miasto na innej planecie dałoby mu właściwie nieograniczoną władzę. Jeśli prywatna firma jednego człowieka odpowiada za wszystkie dostawy i systemy podtrzymania życia w miejscu, gdzie bez takiej specjalistycznej infrastruktury nie da się żyć, a co więcej, nie da się go opuścić inaczej niż za pomocą należących do Muska statków kosmicznych, to w rękach bogacza spoczywałyby losy wszystkich mieszkających tam ludzi. Nie bez znaczenia może być też fakt, że według międzynarodowych umów, żadne państwo nie może rościć żądań do ciał niebieskich znajdujących się w kosmosie. Na Marsie nie obowiązują więc krajowe prawa, a co za tym idzie, także podatki. A tych Musk bardzo nie lubi.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Blue Origin (@blueorigin)

Miliarderzy i kosmos

Swoje kosmiczne firmy mają też inni miliarderzy. Założyciel Amazona, Jeff Bezos, stoi za Blue Origin. Z kolei Brytyjczyk Richard Branson otworzył Virgin Galactic, której statki kosmiczne startują nie z ziemi, a z samolotów. Obie firmy zostały założone we wczesnych latach dwutysięcznych. Głośno zrobiło się o nich jednak ostatnio, szczególnie za sprawą wysyłania na suborbitę nieprofesjonalistów. Firma Bezosa zabrała w kosmos m.in. aktora Williama Shatnera, znanego z roli kapitana Kirka w serialu „Star Trek”. Natomiast Bransonowi udało się znacząco obniżyć koszty podróży, a co za tym idzie – biletów, do „przystępnej” ceny 250 tysięcy dolarów.

Kosmiczna turystyka

Wszystkie wspomniane powyżej przedsiębiorstwa mają w planach kosmiczną turystykę. Chociaż możliwość cywilnej wyprawy w kosmos jest coraz bliżej, jak na razie nie zapowiada się, by była to przyjemność dostępna dla zwykłego Kowalskiego. Z nóg bowiem zwalają ceny. Komercyjne loty proponowane przez Rosję w Sojuzach to wydatek rzędu 50-60 milionów dolarów. Podobną kwotę, bo 55 milionów dolarów, zapłacą chętni na wylot ze SpaceX na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Podróż na Marsa ma być jednak dużo tańsza, bo w przedziale 100-500 tysięcy dolarów. Jak stwierdził wart ponad 200 miliardów dolarów właściciel Tesli, prawie każdy będzie mógł sobie na nią pozwolić. Kilkaset tysięcy kosztują też miejsca na statkach należących do Blue Origin i Virgin Galactic. Wydaje się więc, że w najbliższej przyszłości kosmos odwiedzać będą jedynie ci najbogatsi.

Anna Miłachowska