Jeszcze troska czy już osaczenie? O skutkach nadopiekuńczości w związku

Czyje potrzeby zaspokaja nadmierna troska? Czy na pewno skupia się na drugiej osobie, czy jednak wynika z egoistycznych pobudek?

Jeszcze troska czy już osaczenie? O skutkach nadopiekuńczości w związku. Foto Unsplash

Jedną z oznak miłości jest troska – osoby darzące się uczuciem naturalnie zaczynają o siebie wzajemnie dbać. Wydawać by się mogło, że troska ta nie ma granic, że im większa, tym lepiej. Jednak tak, jak słodycz może okazać się trująca, tak i ona może przybrać chorobliwe rozmiary. Nadopiekuńczość w związku może wynikać z wychowania, odrzucenia i osamotnienia lub poczucia lęku. Przyczyn nadopiekuńczości jest wiele, jednak każda z nich prowadzi do zaburzeń relacji i wpływa negatywnie na obie jej strony.

Żona jak matka

Kiedy myślimy o nadopiekuńczości, przeważnie mamy przez oczami obraz matki, która wyręcza swoje 15-letnie dziecko w każdej, nawet najprostszej czynności. Czemu przychodzi nam do głowy akurat takie skojarzenie? Przyjęło się, że relacja rodzica, zwłaszcza matki, z dzieckiem cechuje się wyjątkową troską niezależnie od upływu czasu. Dlatego niemal automatycznie utożsamiamy ją z relacją rodzicielską, w której wydaje się to być naturalne. Jednak osoby z tendencją do nadopiekuńczości (najczęściej są to kobiety) przelewają swoją troskę nie tylko na dziecko, ale niejednokrotnie również na partnera. W takiej sytuacji niezwykle trudno jest zbudować relację prawdziwie partnerską, ponieważ osoby pozostające w związku romantycznym nie są na tym samym poziomie. Jedna z nich wchodzi w rolę matki, automatycznie stawiając się na pozycji dominującej.

Osoba „sprawująca opiekę” nad partnerem realizuje większość wspólnych obowiązków oraz tych, które są przypisane partnerowi, tym samym zyskując decyzyjność we wszystkich dziedzinach życia. Odbierając partnerowi możliwość wykonywania najprostszych czynności, odbieramy mu samodzielność, a w pewnym stopniu również prawo do samostanowienia. Stosując retorykę „ja wiem lepiej i zrobię to lepiej” podkopujemy jego pewność siebie oraz poczucie własnej wartości. Relacje, w których jeden z partnerów przyjmuje rolę rodzica i zaczyna wychowywać drugiego oraz nadzorować jego działania, w dalszej perspektywie mogą stać się niezdrowe i męczące, a jedna ze stron poczuje się osaczona.

Nadopiekuńczość w związku jako forma dominacji

Nadmierna opieka bywa spowodowana również potrzebą kontroli. Wówczas przejęcie obowiązków i wyręczanie partnera może prowadzić do zbudowania relacji, w której jedna strona jest w pełni uzależniona od drugiej. Osoba dominująca zyskuje dzięki temu władzę i zaczyna kontrolować partnera na coraz to nowych płaszczyznach. Planuje mu porządek dnia, próbuje wpływać na kontakty ze znajomymi i wyjścia towarzyskie lub formułuje otwarte zakazy. Nadopiekuńczość skupia się na realizacji własnych pragnień opiekuna, ponieważ czuje on potrzebę bycia niezastąpionym, nieodzownym w życiu ukochanej osoby, chce nim kierować. Niejednokrotnie wynika to z lęku przez odrzuceniem lub stratą. Chcemy wówczas zrobić wszystko co w naszej mocy, aby nie dać partnerowi powodów do rozstania lub jakiegokolwiek niezadowolenia.

Rozpoznawanie potrzeb

Wykazując się nadopiekuńczością względem najbliższych, odsuwamy nasze potrzeby na dalszy plan lub całkowicie o nich zapominamy. Uzależniamy nasze osobiste szczęście  wyłącznie od otoczenia, co jest o tyle niebezpieczne, że gdy zostaniemy sami, gdy zabraknie osoby, dla której staramy się ponad normę, nie będziemy mogli się odnaleźć. Zniknie nasze pole do samorealizacji oraz spełnienia, a więc i sens życia. Poświęcając się całkowicie, możemy zatracić samych siebie oraz stracić umiejętność rozpoznawania własnych potrzeb oraz komunikowania ich do otoczenia. Osaczająca troska w podobny sposób odbija się również na najbliższych, którymi próbujemy się opiekować za wszelką cenę. Oni również mogą mieć problem z określeniem indywidualnych pragnień oraz niesamodzielnością. Ponadto w przyszłości mogą wykazywać się egoizmem, roszczeniową postawą oraz strachem przed podejmowaniem zobowiązań i odpowiedzialności.