Pasta bez fluoru – czy warto po nią sięgnąć?

Przechodząc przez alejkę z pastami do zębów, nie sposób nie zauważyć rosnących z dnia na dzień możliwości wyboru kosmetyków niezawierających fluoru. Czym różnią się one od "zwykłych" past i czy są w stanie im dorównać?

pasta bez fluoru
Pasta bez fluoru – czy warto po nią sięgnąć?

Naturalne produkty zawładnęły naszym światem. Nie tylko powinniśmy jeść „bio”, ale również sięgać po kosmetyki i środki czystości, które zapewniają, że nie zawierają „szkodliwych chemikaliów”. Na fali tego trendu tryumfuje między innymi pasta bez fluoru, obiecująca kupującym takie same korzyści, ale w nowej, zdrowszej od jej poprzedniczek wersji. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z korzystniejszą dla naszego ciała alternatywą, a może tylko ze sprytnym marketingiem?

Zobacz także: Kosmetyki bez chemii – czy one w ogóle istnieją?

Kontrowersyjny fluor

Tradycyjne pasty do zębów zawierają w sobie fluorki, czyli sole kwasu fluorowodorowego. Obecny w naszym organizmie fluor odpowiada za tworzenie się tkanki kostnej oraz reguluje zachodzące procesy metaboliczne. Występuje w rybach, serach podpuszczkowych, herbacie i produktach zbożowych. Ponadto jest on również dodawany do wody w sieciach wodociągowych, przez co znaleźć go można także w kranówce. Ma to na celu pokrycie ludzkiego zapotrzebowania na ten pierwiastek. Ponieważ jednak jego nadmiar może być niekorzystny dla zdrowia, część osób zdecydowała się na ograniczenie gp, między innymi poprzez zaprzestanie użytkowania past z fluorkami. Czy jest to uzasadnione postępowanie?

– Jak wiadomo, przyjmowanie jakiegokolwiek pierwiastka w nadprogramowych ilościach nie pozostaje bez konsekwencji dla naszego zdrowia – zauważa Romana Markiewicz-Piotrowska, lekarz stomatolog z Kliniki Stomatologicznej Piotrowscy i Bejnarowicz. – Jednak w normalnych warunkach trudno jest o przedawkowanie fluoru. Ilość fluorków regulowana jest przez prawo unijne. Oznacza to, że w komercyjnych pastach do zębów nie może znajdować się więcej, niż 1500 ppm fluoru (cząstek na milion części). Aby doprowadzić do zatrucia, należałoby przyjąć go jednorazowo 5-10 g. Biorąc pod uwagę fakt, że w przeciętnej porcji pasty znajduje się około 2 mg fluorku, jego przedawkowanie jest praktycznie niemożliwe nawet, jeśli chcielibyśmy dodać do tej ilości fluor przyjmowany z pożywienia – podkreśla ekspert z kliniki Piotrowscy i Bejnarowicz.

Naturalne zamienniki

Zwolennicy past bez fluoru argumentują, że chociaż nie stwarza on w wykorzystywanych ilościach żadnego zagrożenia, to w produktach do higieny jamy ustnej łatwo można go zastąpić. Wśród zamienników popularne są krzemionka i soda, a także szałwia czy olej kokosowy. Ziołowe komponenty, w tym mięta czy węgiel aktywny, są w stanie pomóc usunąć osad nazębny i odświeżyć oddech. Niestety nie chronią one przed próchnicą w tym samym stopniu, co fluorki. Nie posiadają bowiem zdolności uodparniania zębów na środowisko kwasowe, które sprzyja rozwojowi tej choroby. Na korzyść fluorków przemawia też ich zdolność do reminalizacji szkliwa i zmniejszania nadwrażliwości zębów. Dodatkowo posiadają także właściwości antybakteryjne.

Pasta bez fluoru

Chociaż fluor ma wiele zalet, to są osoby, które powinny sięgnąć po niezawierające go kosmetyki. Pasta bez fluoru będzie dobrym wyborem dla osób, które są uczulone na związki tego pierwiastka. W przypadku wątpliwości najlepiej zasięgnąć rady stomatologa, który weźmie pod uwagę indywidualne kwestie związane z higieną jamy ustnej.