Przejmij kontrolę nad własnym życiem i… zacznij planować

Nawyk sporządzania listy obowiązków to dla wielu osób remedium na zapominalstwo, brak motywacji i wieczne wymówki. Przetestuj tę metodę i lepiej ogarniaj swoje życie.

Planowanie
Przejmij kontrolę nad własnym życiem i… zacznij planować

Planowanie jawi się często jako wróg spontaniczności i luzu. Jest za to sprzymierzeńcem efektywnych, przemyślanych działań, a także uporządkowanego życia. Naturalnie nie mamy takiej wiedzy, by móc przewidzieć wszystko, natomiast sporządzanie listy obowiązków, spotkań czy celów tworzy swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Wynika to z faktu, iż większość z nas zwyczajnie lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Najczęściej sprawujemy ją nad firmą czy własnymi dziećmi, ale jeśli nie potrafimy jednocześnie odpowiednio pokierować swoim życiem, to być może właśnie zakup plannera będzie pierwszym krokiem ku lepszemu ogarnianiu codzienności.

Planowanie – dlaczego warto?

Ludzki umysł ma to do siebie, że choć potrafi zapamiętać wszystkie teksty piosenek Sanah i odtworzyć w całości dialogi z kultowych polskich komedii, które ostatni raz widzieliśmy przed dwudziestoma laty, to jednak zawodzi, kiedy przychodzi do kodowania rzeczy naprawdę istotnych. Tym sposobem bardzo często zapominamy o najprostszych obowiązkach i czynnościach. Dzieje się tak, gdy umawiamy dwa spotkania w tym samym czasie, kiedy umyka nam termin wizyty lekarskiej lub gdy kładąc się spać, uświadamiamy sobie, że mieliśmy kupić kurczaka na jutrzejszy obiad. Choć większość z tych rzeczy nie sprawia, że świat zaczyna się walić (bo na obiad możemy przecież równie dobrze zjeść pizzę), to jednak irytuje nas własne roztargnienie. Co z tym zrobić? Planować oczywiście!
Planowanie to nie tylko sposób na zapominalstwo, ale i na redukcję poziomu stresu oraz motywację do pracy. Szczególnie pozytywnie działa na osoby uczące się. Łatwiej bowiem zabrać się do przyswajania wiedzy, gdy czeka nas późniejsza perspektywa odhaczenia ptaszkiem tego, co już wykonane. Brzmi to być może nieco śmiesznie (bo co może być satysfakcjonującego w odhaczaniu?), ale rzeczywiście tak działa ten system. Każdy kolejny wypełniony obowiązek to jednocześnie jeden obowiązek mniej na kartce. Wykreślanie tych podpunktów może więc naprawdę sprawiać przyjemność.

Jak zacząć planować?

Na początek warto zakupić planner lub zwyczajny kalendarz książkowy, w którym zapisywać będziemy nasze listy „to do”. Planner jest o tyle lepszy, że zazwyczaj zawiera o wiele więcej miejsca na planowanie. Najczęściej znajdziemy w nim rubryki do wypisania obowiązków miesięcznych, tygodniowych i dziennych, część na spotkania, puste pole na notatki, a także strony, na których można zanotować plan treningowy czy finansowy. Oczywiście nie musimy korzystać ze wszystkich tych rzeczy. Wybieramy jedynie to, co jest nam potrzebne i co może pomóc w odzyskaniu kontroli nad własnym życiem.
Zanim planowanie wejdzie nam w nawyk, najlepiej początkowo wygospodarowywać na nie co wieczór pięć minut. Tyle wystarczy, by wypisać rzeczy do zrobienia na kolejne 24 godziny i zaktualizować nasz kalendarz. Gdy w trakcie dnia przypomnimy sobie o czymś nowym, natychmiast to dopisujmy. Pamięć bywa ulotna, a notatki zostają na papierze.
Podczas planowania warto posługiwać się kolorami. Przykładowo: na czerwono zapisujmy rzeczy najważniejsze, na zielono zaś te, z którymi można poczekać. Ułatwi to ustalenie kolejności wykonywania obowiązków.

Czy planowanie zabija spontaniczność?

Nie każdą rzecz da się zaplanować. Nie rozpiszemy sobie potencjalnych przebiegów rozmów (choć niektórzy próbują), nie przewidzimy niespodziewanych wypadków losowych. Takie są w pewnym sensie uroki żyia.
W planowaniu nie chodzi o to, by zawsze konsekwentnie zrealizować każdy zapisany podpunkt. Czasem los wręcz to uniemożliwia, jednak nie ma sensu nad tym rozpaczać. Plannery czy kalendarze powinny być tylko doraźną pomocą w układaniu poszczególnych spraw. Ich zadaniem jest ułatwienie tego, byśmy nie zalegali z obowiązkami służbowymi, domowymi, naukowymi. Dzięki ich zapisywaniu kontrolujemy to, co już mamy zrobione, a co jeszcze przed nami. Czy zabija to spontaniczność? Absolutnie nie, ponieważ zwykle nie odnosi się do aspektów życia, które owej spontaniczności wymagają. Bo czy uczenie się do szkoły lub zmywanie, prasowanie powinno być wykonywane spontanicznie, ot tak, kiedy nam się zachce? Mogłoby, oczywiście, lecz czy wtedy nie mówimy już o zwykłym… lenistwie?

 

Eliza Pomianowska