Strzelaniny w USA – dlaczego zdarzają się tak często?

Doniesienia zza oceanu o kolejnej strzelaninie, chociaż nadal przerażające, nikogo już nie dziwią. Wydarzenia, które dla większości Europejczyków są jedynie straszną historią, dla Amerykanów stały się przykrą codziennością. Dlaczego w Stanach tak często dochodzi do masakr z użyciem broni palnej?

strzelaniny w usa
Strzelaniny w USA – dlaczego zdarzają się tak często? Foto cottonbro/Pexels

30. listopada 2021 świat usłyszał o tragedii, która wydarzyła się w liceum Oxford w stanie Michigan. Uzbrojony w półautomatyczny pistolet 15-latek zastrzelił 4 uczniów oraz ranił 7 innych osób, w tym nauczyciela. Zajście znalazło się na pierwszych stronach gazet, gdyż okazało się najbardziej zabójczym tego typu zdarzeniem tego roku. Tak, tego roku. Bo strzelaniny w USA, w tym te w szkołach, są niestety niezwykle częste. Najlepiej świadczy o tym chociażby to, że tej samej jesiennej nocy podobny dramat wydarzył się około 1150 kilometrów na południe, w Humboldt, Tennessee. W wyniku ataku z bronią palną podczas licealnego meczu koszykówki zmarła jedna osoba, a dwie inne zostały ranne.

Strzelaniny w USA

Pomimo tego, że Ethan Crumbley, sprawca z Michigan, będzie sądzony jak dorosły w sprawie zarzutów o cztery morderstwa, siedem napaści z zamiarem morderstwa, terroryzm i nielegalne posiadanie broni, w grudniu miejsce miały już dwie kolejne strzelaniny w szkołach. Takie zamachy stały się właściwie przynależnym Stanom zjawiskiem kulturowym, które z roku na rok coraz bardziej ewoluuje. Tylko w 2021 miało miejsce 31 ataków. Ta liczba uwzględnia jednak jedynie sytuacje, które miały miejsce na terenie placówek edukacyjnych. Samych strzelanin i aktów przemocy z użyciem broni jest bowiem dużo więcej. Według statystyk każdego dnia w USA w sytuacjach związanych z pistoletami umiera aż 8 dzieci[1]. Jeśli doliczymy osoby dorosłe, liczba ta wzrasta do ponad 100 osób dziennie[2]. Ale może najbardziej szokujący jest fakt, że wiodącą przyczyną śmierci wśród dzieci i nastolatków w Stanach jest zastrzelenie. Dla porównania, w Polsce najczęstszym powodem zgonów osób poniżej 19 roku życia są urazy, wypadki i zatrucia.

Moda na pistolet

W ciągu ostatnich 50 lat, od 1970 roku, w USA było ponad 1300 strzelanin w szkołach. W miażdżącej większości były to ataki zaplanowane przez sprawców. Prawie 70% z nich broń wyniosło z własnego domu. Powszechne prawo do posiadania pistoletów czy strzelb w Stanach jest zdecydowanie najczęściej dyskutowanym punktem spornym w debatach mających na celu poradzenie sobie z panującą w kraju sytuacją. Nic dziwnego, bo pomimo zapewnień lobbujących koncernów sprzedających broń palną to właśnie tak łatwy dostęp do niej jest główną przyczyną wielu tragedii, których można by uniknąć.

Szukanie winnych

Pomysłów na to, dlaczego strzelaniny w Stanach zdarzają się tak często, było wiele. Zaczynając od teorii o nadmiernie agresywnym społeczeństwie, przez podziały społeczne umocnione nierównością rasową, aż po niewystarczającą bądź zbyt kosztowną opiekę psychiatryczną. Wszystkie te powody zostały jednak skutecznie obalone przez przeprowadzone nad tą epidemią przemocy badania. Co i raz wyłania się natomiast konkluzja, której spora część Amerykanów nie chce zaakceptować – wszystkiemu winna jest broń.

Święta 2. poprawka

Amerykanie, którzy murem stoją za swoim prawem do posiadania pistoletu, odwołują się do 2. poprawki. Czym ona właściwie jest? To nic innego, jak dopisek do konstytucji USA, który w wolnym tłumaczeniu mówi, że „ponieważ dobrze zorganizowana milicja jest niezbędna dla bezpieczeństwa wolnego państwa, prawo ludzi do posiadania i noszenia broni nie ulegnie naruszeniu”. Prawo to zostało wprowadzone w życie w 1791 roku. W tym samym czasie Sejm Czteroletni przyjął Konstytucję 3 maja. Chociaż moment ten uważany jest za niezwykle znaczący w naszej historii, to na szczęście nie obowiązują nas już jej zapisy – zresztą trudno sobie wyobrazić, żeby ponad 200-letni dokument o szlachcie, ziemianach czy królu był w stanie uregulować teraźniejszą rzeczywistość.

Amerykański rynek śmierci

Dzięki krótkiemu zdaniu sprzed dwóch wieków Amerykanie mają ułatwiony dostęp do broni. Chociaż obywatele USA stanowią zaledwie 4.4% ludności, to są posiadaczami aż 42% światowej broni palnej[3]. Tylko w 2020 sprzedano im jej aż 22,8 miliona sztuk. Średnio na jednego Amerykanina przypada ponad jedna prywatnie posiadana broń palna. Karabin, wiatrówkę czy innego rodzaju spluwę można znaleźć aż w 33,5% domostw. Co więcej, o ile w większości krajów szansa na zostanie ofiarą w masowej strzelaninie jest największa niedaleko terenów wojskowych bądź zmilitaryzowanych, o tyle w Stanach najbardziej podatne na tego typu ataki są szkoły i miejsca pracy. Czyli tam, gdzie cywile przebywają prawie każdego dnia.

Wrodzone prawo do broni

Z badań wynika, że prawdopodobieństwo masowej strzelaniny wzrasta wprost proporcjonalnie do ilości broni na jednego mieszkańca. Pomimo tego, w amerykańskiej kulturze nadal mocno utwierdzone jest przekonanie, że człowiek ma prawo do jej posiadania. Podobne nastawienie istnieje jeszcze w dwóch krajach – Meksyku i Gwatemali. W Polsce, a także na innych terytoriach, uprawnienie takie trzeba dopiero zdobyć, udowadniając, że jest się osobą odpowiedzialną, niestwarzającą zagrożenia dla siebie ani otoczenia.

Obrona broni przed ludźmi

Regulacje dotyczące broni palnej często są zaostrzane w wyniku masakr z jej użyciem, jednak w Stanach firmy handlujące tym towarem mają dużo do powiedzenia. Popularne są kampanie na rzecz pistoletów, a w telewizji można znaleźć kanał, który produkuje programy kręcące się wokół posiadaczy broni. Mocno działa też National Rifle Association, w skrócie NRA. Jest to organizacja non-profit, działająca w obronie 2. poprawki. Ma ona około 5 milionów członków, którzy nie zgadzają się na zrezygnowanie z posiadania pistoletu – nawet kosztem życia dzieci.

Amerykański morderca

Tymczasem masakry z użyciem broni palnej stają się coraz krwawsze. Ma to związek zarówno z rozwijającą się technologią i możliwością zakupu „lepszych”, czyli bardziej śmiercionośnych karabinów, ale również rosnącym rozeznaniem morderców. Coraz częściej wybierają oni miejsca, w których będzie tłum i hałas. Poza tym w grę wchodzi pragnienie sławy i, różnie rozumianego, „uznania”. Serwisy informacyjne rzadziej informują o mniejszych zajściach, nawet tych śmiertelnych. Co ambitniejsi sprawcy decydują się więc na przyciągnięcie uwagi mediów w jak najdrastyczniejszy sposób.

 

Anna Miłachowska

[1]Wg fundacji Sandy Hook Promise.

[2] Organizacja Everytown for Gun Safety.

[3] The New York Times, „Why Does the U.S. Have So Many Mass Shootings? Research Is Clear: Guns”.