400 tysięcy ludzi na bruk

400 tysięcy ludzi na bruk

Rząd zakłada, że w przyszłym roku ofiarą recesji w Polsce padnie około 100 tysięcy osób – tyle straci posady i nie znajdzie nowej pracy. Jednak według najgorszych przewidywań ekspertów armia bezrobotnych może powiększyć się nawet o 400 tysięcy. A branżą, która ciągnie gospodarkę w dół, jest budownictwo.

Finansowa płynność polskich firm pogarsza się bardzo szybko, a najbardziej zagrożona branża to właśnie budownictwo – wynika z ostatniego raportu Coface Poland, międzynarodowej firmy zajmującej się oceną ryzyka i koniunktury w gospodarce. W trzecim kwartale 2012 roku Coface zanotował kolejny wzrost liczby i wartości przeterminowanych należności objętych ubezpieczeniem. Oznacza to nic innego, jak szybki wzrost liczby firm, które stają na krawędzi bankructwa lub zmuszone są ją ogłosić.

Wzrost trwa nieprzerwanie od trzeciego kwartału 2011 roku, a wartość zgłoszeń w okresie ostatnich trzech miesięcy była ponad dwukrotnie wyższa niż w pierwszym kwartale przedkryzysowego 2008 roku, od którego rozpoczął się znaczący wzrost problemów z terminowym regulowaniem zobowiązań przez firmy.

– „W branży budowlanej, która stanowi motor każdej gospodarki, pogorszenie płynności jest szczególnie widoczne” – mówi Money.pl Marcin Siwa, dyrektor do spraw oceny ryzyka w Coface Poland.

Dynamika upadłości w budowlance rośnie, co zdaniem Siwy, jest bardzo złym prognostykiem dla pozostałych branż, szczególnie blisko związanych z budownictwem, takich jak branża stalowa, elektrotechniczna, czy meblarstwo. – „Rosnące zatory płatnicze, wzrost cen materiałów budowlanych, niekorzystnie podpisywane kontrakty zbierają teraz swoje żniwo. Już obecnie upadłości w tej branży stanowią 24 procent wszystkich bankructw w Polsce. Problem sektora budowlanego może się jeszcze nasilić zimą i wiosną, gdy prace budowlane w dużym stopniu zostaną ograniczone” – tłumaczy ekspert.

400 tysięcy ludzi na bruk

* prognoza
Źródło: Money.pl na podstawie danych Coface Poland

– „Mijający 2012 rok już na pewno będzie najgorszym pod względem upadłości od kilku lat i wszystko wskazuje na to, że tendencja wzrostowa szybko się nie odwróci. W ostatnim kwartale tempo wzrostu utrzyma się na poziomie około 20 procent, co oznacza, że łącznie w tym roku możemy się spodziewać do 900 bankructw” – podsumowuje Marcin Siwa. Jeżeli ta dynamika się utrzyma w przyszłym roku liczba bankructw znacznie przekroczy tysiąc.

Przed kolejną, wielką falą plajt w 2013 roku ostrzega też Szymon Hajduk, dyrektor Departamentu Kredytów Korporacyjnych w Nordea Bank Polska. – „Możliwa jest druga fala upadłości wynikająca z niskiego popytu na usługi budowlane. Firmy są przygotowane do racjonalizacji zatrudnienia” – mówi ekspert.

Według ekspertów Coface jest duże prawdopodobieństwo, że do bankrutujących firm budowlanych mogą w przyszłym roku dołączyć deweloperzy. Ich zdaniem Polacy chcą kupować nieruchomości, jednak ostre regulacje kredytowe zmniejszają liczbę potencjalnych klientów deweloperów, którzy zresztą też mają problemy z bankami.
Ponadto, deweloperzy mając w swoich portfelach już zrealizowane inwestycje oraz kontynuując te rozpoczęte, decydują się na kolejne obniżki cen, co w praktyce nie zmienia popytu. Duża część inwestycji realizowana jest na kredyt, a ten trzeba bankowi regularnie spłacać. Przyszły rok w branży budowlanej i w sektorach z nią związanych będzie rokiem wyprzedaży i przejęć.

Rząd Donalda Tuska wciąż trzyma się prognozy wzrostu PKB na poziomie 2,2 procent w 2013 roku i stopy bezrobocia, która nie powinna być wyższa niż 13 procent. Wielu ekonomistów i ekspertów nie podziela jednak tego optymizmu.
Poziom bezrobocia w Polsce po 2000 roku
PKB Polski wzrośnie w przyszłym roku najwyżej o dwa procent, a bezrobocie sięgnie 13,6 procent – przewidują eksperci Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. – „Czekają nas trzy kolejne kwartały, kiedy to tempo wzrostu gospodarki będzie coraz wolniejsze. Dopiero w trzecim kwartale 2013 zacznie wzrastać” – przewiduje Marcin Peterlik z IBnGR.

Prognozy w zrostu bezrobocia innych ekonomistów są jeszcze bardziej pesymistyczne. Prof. Marian Noga mówi w rozmowie z Money.pl, że jeszcze w listopadzie i grudniu może przybyć około 80 tysięcy nowych bezrobotnych. – „Bezrobocie wyniesie 14 procent i na tym się nie zatrzyma” – ostrzega Noga. Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC ostrzega, że bezrobocie na koniec przyszłego roku może wzrosnąć nawet do blisko 15 procent. To, że czarny scenariusz już się urzeczywistnia, widać po najnowszych danych.

Prof. Krzysztof Rybiński mówi wręcz o „masakrze w budownictwie”. – „Czeka nas taka fala upadłości, że przedsiębiorcy z sentymentem będą wspominać najgorsze jak do tej pory lata 2001-2002. Kończą się wielkie inwestycje infrastrukturalne, nabudowano mieszkań, których nikt nie jest w stanie kupić. Nie tylko będą padały takie firmy DSS Hydrobudowa czy PBG, budujące autostrady i stadiony, ale też deweloperzy będą padać jak muchy” – prognozuje.

400 tysięcy ludzi na bruk2

Z danych GUS wynika, że we wrześniu bezrobocie wyniosło 12,4 procent, a bez pracy było blisko dwa miliony Polaków. Wzrost stopy bezrobocia do 13 procent, jak optymistycznie zakłada rząd, oznacza 100 tysięcy dodatkowych osób na bruku. W najbardziej czarnych prognozach – 15-procentowego bezrobocia – rzeszę osób bez pracy zasiliłoby nawet 400 tysięcy Polaków.

Biorąc pod uwagę dynamikę upadłości firm i podział na branże, około połowy tej liczby to pracownicy budowlanki i handlu, a ponad 30 procent to głównie pracownicy firm produkcyjnych i transportowych.

– „Budownictwo stało się pierwszym z najistotniejszych sektorów gospodarki, który w obecnej fazie pogorszenia koniunktury znalazł się w wyraźnie recesyjnych warunkach” – mówi Money.pl Szymon Hajduk z Nordea Bank Polska. Jego zdaniem, w dużym stopniu przełoży się to na wyniki całej gospodarki. – „Ponieważ słaby popyt na usługi budowlane będzie się utrzymywał co najmniej do połowy 2013 roku, to co najmniej do tego czasu można spodziewać się obniżenia dynamiki PKB z dnem w okolicy 1,5 procent.”

Pogorszenie koniunktury w budownictwie już od stycznia odbija się na rynku pracy. We wszystkich firmach zatrudnienie spadło od początku roku o blisko 40 tys. osób i aż ponad 30 procent tego spadku wynika ze zwolnień w budowlance. – „Wprawdzie bezpośredni udział budownictwa w całej gospodarce wynosi tylko 7 procent, trzeba jednak pamiętać o jego znacznym pośrednim wpływie, co wynika z licznych powiązań tej branży z innymi sektorami gospodarki, na przykład z wieloma sekcjami przemysłu przetwórczego, wytwarzającymi na potrzeby budownictwa. Dlatego całkowity wpływ pogorszenia kondycji budowlanki na gospodarkę i rynek pracy będzie większy niż wynika to z dość niewielkiego bezpośredniego udziału w PKB i całkowitym zatrudnieniu” – argumentuje Szymon Hajduk.

Donald Tusk w swoim drugim expose zapowiedział duże wydatki na inwestycje infrastrukturalne, miedzy innymi w sektorze energetycznym mają wynieść 60 mld zł, nakłady na autostrady i drogi krajowe 43 mld zł, a nakłady na modernizację kolei 30 mld zł. Czy to uratuje gospodarkę przed zapaścią?

– „Pomimo że kwoty te wyglądają imponująco, to należy zwrócić uwagę na fakt, iż horyzont tych inwestycji jest dość długi. W przypadku energetyki mowa jest o wydatkach do roku 2020, natomiast w przypadku dróg i kolei to perspektywa do 2015” – ocenia Szymon Hajduk z Nordea Bank Polska. Jego zdaniem doświadczenie uczy, że w praktyce trudno jest zrealizować zakładane poziomy wydatków inwestycyjnych. – „Było to dotychczas szczególnie widoczne w przypadku inwestycji kolejowych. Trudno oczekiwać, aby wydatki inwestycyjne realnie wzrosły, rząd raczej stara się, aby spadek produkcji budowlanej był mniej dotkliwy. Musimy również pamiętać, że w ostatnich latach nakłady na infrastrukturę były bardzo pokaźnie, ale duża ich liczba do realizacji w krótkim okresie czasu przyczyniła się między innymi do fali upadłości.”

Autor: Andrzej Zwoliński, Money.pl