
„Dziewczyny z Dubaju” to film opowiadający o Polkach prostytuujących się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Wokół produkcji ciągle jest głośno. Tym razem okazuje się, że film może nie wejść do kin z powodu niedotrzymania warunków umowy. Piotr Krysiak, autor książki, która była podstawą do nakręcenia ekranizacji, postanowił wypowiedzieć umowę producentom.
Skąd wziął się nagły konflikt?
Piotr Krysik, będący nie tylko autorem tytułowej powieści, ale także dziennikarzem i reporterem zdradził, że działania realizatorów filmu coraz bardziej wykraczały poza warunki umowy. Co to oznacza? Mężczyzna mówi, że nie widział np. scenariusza końcowego, ponieważ Emil Stępień stwierdził, że nie można go rozsyłać. Problemem jest jednak fakt, że Krysik mieszka w Hiszpanii, a w czasie zaawansowanej pandemii regularne wizyty nie były możliwe. Autor powieści zdradza, że były partner Dody był zobowiązany do udostępnienia scenariusza, który należało sprawdzić, aby zapobiec ewentualnym przyszłym problemom, jednak ostatecznie tego nie zrobił. Ponadto światło dzienne ujrzały rozmowy z kandydatkami na aktorki, którym producent proponował potajemne obejrzenie filmu. Emil Stępień nie przekazał również wydawnictwu plakatu filmowego, a miał się on znaleźć na okładce drugiego nakładu książki pt. „Dziewczyny z Dubaju”.
Czy producenci postanowili oszukać autora powieści?
Osoby odpowiedzialne za wydanie filmu twierdzą, że znalezienie punktów stycznych pomiędzy produkcją a książką jest bardzo trudne. Krysik uważa, że to nieprawda. On sam widzi podobieństwa np. w postaci tego samego imienia głównej bohaterki lub plakatu, który przypomina okładkę publikacji. Oprócz niestosownego zachowania co do warunków umowy, Emil Stępień stał się niekulturalny i niemiły wobec innych współpracowników. Jak mówi dziennikarz, on sam przekazał producentowi wiele cennych informacji, które zostały wykorzystane do stworzenia filmu, ale niczego w zamian już nie otrzymał. Wytwórca do tej pory nie odniósł się do sprawy. Reporter stwierdził również, że Dorota Rabczewska nie ma nic wspólnego z konfliktem, ponieważ nie brała udziału w negocjacjach do umowy licencyjnej ani jej nie podpisywała.