Głód wrażeń, czyli dlaczego potrzebujemy adrenaliny

Bez hormonu stresu prawdopodobnie nasz organizm nie udźwignąłby trudów codzienności. Czy jednak z adrenaliną można przesadzić?

Dlaczego potrzebujemy adrenaliny
Głód wrażeń, czyli dlaczego potrzebujemy adrenaliny

W dzisiejszych czasach świat oferuje nam mnóstwo emocjonujących rozrywek: od tych w powietrzu, na dużej wysokości, poprzez te skupione na zawrotnych prędkościach, po podwodne. Możemy wykonać skok ze spadochronem, skusić się na bungee, popływać z rekinami lub zafundować sobie przejażdżkę rollercoasterem. Każda z tych aktywności cieszy się zainteresowaniem, a ludzie słono płacą, by poczuć dreszczyk emocji. Zastanówmy się jednak, dlaczego potrzebujemy adrenaliny w życiu i czy da się ją „przedawkować”?

Czym jest hormon stresu?

Mówimy na nią adrenalina, ale właściwa, naukowa nazwa to epinefryna. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z jej działania, lecz tak naprawdę hormon ten wciąż jest obecny w naszym krwiobiegu. Jego małe dawki pozwalają człowiekowi poprawnie funkcjonować i radzić sobie z codziennymi trudnościami, pobudzając do działania. Kiedy ilość adrenaliny się zwiększa, organizm przechodzi w tryb obronny – produkcja hormonu przez nadnercza poprawia naszą koncentrację, umożliwia lepszą pracę mięśni, usprawnia myślenie i wyostrza zmysły. Epinefryna łagodzi także ból, np. porodowy.

Dlaczego potrzebujemy adrenaliny?

Skoro jednak ten hormon stale jest obecny w ludzkim organizmie, to czemu właściwie szukamy dodatkowych bodźców w postaci emocjonujących rozrywek?
Po pierwsze tego typu aktywności zwykle nie trwają długo, za to są mocno intensywne. Po ich zakończeniu odczuwamy euforię, a poziom epinefryny szybko się normuje. To przeżycie wprawia nas w dobry nastrój i jednocześnie relaksuje.
Póki potrafimy dawkować sobie tę przyjemność, wszystko jest w porządku. Jak jednak można się domyślić, od stanu euforii i zrelaksowania po odbyciu ryzykownej rozrywki można się uzależnić. Czy w przypadku adrenaliny grozi nam „przedawkowanie”?

Uzależnienie od epinefryny

Dla wielu z nas rozrywki takie jak skok na bungee czy przejażdżka rollercoasterem to wyjątkowe przeżycie, z którym nie ma się do czynienia zbyt często. Warto podkreślić, iż bardzo powszechne stało się kupowanie voucherów na te emocjonujące aktywności w ramach prezentu. To może okazać się doskonałym podarunkiem, o ile ktoś faktycznie lubi od czasu do czasu nieco adrenaliny. Gorzej jednak, jeśli głód wrażeń i ryzyka staje się pretekstem do przekraczania kolejnych granic, często w sposób niezdrowy. Kiedy każda kolejna aktywność pociąga za sobą następną, bardzo łatwo o uzależnienie od epinefryny. Sytuacje, które kiedyś budziły przyjemny lęk, zostają oswojone. Pojawia się chęć na zwiększenie skali zagrożenia i związanych z nim emocji. Przesuwa się granica strachu, co w konsekwencji może prowadzić do niebezpiecznego ryzyka utraty zdrowia czy życia. Sam organizm również cierpi na uzależnieniu, ponieważ życie z permanentnie podwyższoną adrenaliną prowadzi do wielu chorób, w tym zawału serca.

Prawdziwy wróg: stres

Trzeba jednak zauważyć, że uzależnienie od epinefryny nie zdarza się tak często jak towarzyszące nam zwłaszcza w XXI wieku długotrwałe napięcie. W dobie olbrzymich zawodowych ambicji przepracowanie i stres stanowią nieodłączny element życia bardzo wielu ludzi. To sprawia, że adrenalina cały czas krąży w naszym organizmie, co z kolei wpływa na ciśnienie tętnicze, powoduje nadmiar glukozy we krwi, a także wzmaga ryzyko miażdżycy. Właśnie dlatego bezpieczniej podnosić poziom hormonu stresu w sposób sztuczny, czyli poprzez emocjonujące aktywności, które przynoszą euforię i uczucie zrelaksowania, niż funkcjonować w stanie ciągłego napięcia. Jeśli otaczająca nas rzeczywistość wprawia nas w taki stan, dobrze rozważyć wdrożenie w życie technik relaksacyjnych lub podjęcie terapii.

 

Eliza Pomianowska