Przypominamy, prosimy, błagamy, a nasze starania mają często odwrotny skutek – spowolnienie narasta w sposób proporcjonalny do naszej złości!
I w końcu kulminacyjny klaps! Czy skuteczny?
Byłam świadkiem takiej sceny. W jednym z warszawskich przedszkoli czerwona z gorąca
i złości mama, zaklina na wszystkie świętości swoją czteroletnią córkę: „pospiesz się”, „współpracuj”, „taksówka czeka” – nic nie działa. Giną kolejno rękawiczki, buty okazują się za ciasne, czapka „dusi” i koniecznie trzeba jeszcze powiedzieć Pani Kucharce, która jest na drugim piętrze, „do widzenia”. Zdesperowana mama ucieka się do ostateczności: „Bo jak Ci przyrżnę!” – krzyczy. „Możesz mi przyrżnąć, mamusiu, ale potem będzie Ci baaaardzo przykro”…
Stan rzeczy…
Badania z 2001 roku, przeprowadzone na grupie reprezentatywnej blisko 1100 dorosłych Polaków (Badanie OBOP, na zlecenie PARPA, 2001r.) pokazały, że 36% respondentów opowiadało się za stosowaniem kar cielesnych, 47% było zdecydowanie przeciw, a 16% nie miało jasnego zdania. Równocześnie, blisko 75% badanych doświadczało stosowania różnych form kar cielesnych przez swoich rodziców, a 80% będąc rodzicami, stosowało kary fizyczne wobec swoich dzieci.
Badania TNS OBOP z zeszłego roku pokazują, że blisko 80% Polaków wie, że bicie dzieci jest niezgodne z prawem. Równocześnie, prawie 70% uważa, że w pewnych sytuacjach można dać dziecku klapsa. Wyniki tych badań wyraźnie pokazują, że stosowanie kar cielesnych jest nadal jedną z bardziej popularnych technik wychowawczych, ale równocześnie zmienia się świadomość rodziców. Coraz częściej mówią: „nie jest to najlepsza metoda, ale czasem nie widzę wyjścia”!
Dlaczego?
Dlaczego, pomimo tego, że już tyle wiemy o negatywnych skutkach kar cielesnych nadal je stosujemy? Wydaje się, że trudno znaleźć jedną przyczynę. Po pierwsze ten rodzaj technik wychowawczych ma bardzo długą i bogatą tradycję. Jest wspólny dla wielu kultur. Jeszcze nie tak dawno, powszechnie uważano, że tylko twarda ręka zapewni dziecku powodzenie przy starcie w dorosłe życie, a i życie wieczne można tak osiągnąć:
Nalegam, by zawczasu przezwyciężać wolę dziecka, gdyż stanowi to jedyny fundament edukacji (…). Od tego tylko zależy przyszłe niebo lub piekło. A zatem rodzic, który stara się ujarzmić wolę swoich dzieci współpracuje z Bogiem w ratowaniu ich dusz; rodzic, który jej folguje czyni diabelską robotę…. Bez względu na koszty, przezwyciężajcie ich upartość; łamcie ich wolę, jeśli nie chcecie skazać dzieci na potępienie. (Newson, Newson, 1974)
„mój ojciec mnie lał i wyrosłem na porządnego człowieka”
Równocześnie, dla nikogo nie jest tajemnicą, że większość technik, metod, strategii i modeli wychowawczych czerpiemy z własnego doświadczenia („mój ojciec mnie lał i wyrosłem na porządnego człowieka”). Dla sporej grupy współczesnych rodziców kary fizyczne były chlebem powszednim – wiązało się to z dużym społecznym przyzwoleniem na ich stosowanie i mniejszą świadomością długofalowych konsekwencji i modelowania agresji.
Wiele badań (Belsky, 1980; Pawłowska, 1998; Piekarska, 1983) wskazuje też na komponent emocjonalny – kara fizyczna obecnie coraz częściej stosowana jest przez rodziców w sytuacji poczucia utraty kontroli, silnych negatywnych emocji, poczucia bezradności. Coraz częściej wskazuje się na związek poczucia własnej skuteczności jako rodzica a stosowaniem tego typu technik. Okazuje się, że im mniej pewny swoich umiejętności rodzic, tym częściej będzie korzystał z tego typu praktyk.
Kto częściej stosuje kary fizyczne wobec swoich dzieci?
Są badania, które wskazują, że rodzice borykający się z wieloma problemami, bez wsparcia społecznego, przeciążeni, częściej stosują kary fizyczne wobec swoich dzieci. To, co bardzo niebezpieczne to fakt, że często rozpoczęta procedura stosowania kar cielesnych ma tendencję do narastania – rodzic zaczyna bić coraz mocniej, częściej, dłużej. Wiąże się to z poczuciem nieskuteczności i tego, że dziecko „przyzwyczaiło się” do słabych klapsów. Niektórzy rodzice stosujący kary fizyczne mówią jednak też o tym, że często w czasie bicia odczuwają tak silne negatywne emocje – że nie mogą przestać.
To niezwykle ważna obserwacja! Wyraźnie wskazuje, że kiedy jesteśmy świadkiem bicia, szarpania, kopania dziecka – nie bójmy się interweniować. Spokojnie i rzeczowo podejdźmy i powiedzmy, co widzimy i spytajmy czy nie potrzebna jest pomoc? To bardzo często działa jak zimny prysznic – pamiętajmy jednak, że nasza agresja w takiej sytuacji może obrócić się przeciwko dziecku – musimy więc być opanowani.
Czy to oznacza, że jedyną alternatywą dla klapsa jest tak zwane „bezstresowe” wychowanie? Przyjrzyjmy się bliżej klapsom.
Jak to jest z tym przysłowiowym klapsem?
Po pierwsze warto sobie zadać pytanie: po co stosuję taką metodę? Jeśli moim celem jest przerwanie niepożądanego zachowania dziecka, klaps może wydawać się skuteczny. Jeśli chcę ulżyć swoim emocjom, prawdopodobnie też, choć – jak pokazują wyniki wielu badań zarówno psychologicznych, pedagogicznych jak i medycznych (Bee, 2004; Blumberg, 1964; Hyman I., Einstein J., Amidon A., Bryony K. 2001; Frączek, 1986; Kempe R.S., Kempe C. H., 1981; Mosakowska B., 1992) – na krótko, a czasem może mieć bardzo przykre konsekwencje, także emocjonalne. Natomiast jeśli chcę ODUCZYĆ dziecko niewłaściwego zachowania, nauczyć właściwej postawy, sprawić, aby samo wiedziało, co jest dobre, a co złe i postępowało właściwie, nawet kiedy nie ma rodzica w pobliżu, klaps KOMPLETNIE się nie sprawdza!
Dziecko, które źle się zachowuje i dostaje klapsa, często przerywa swoje niewłaściwe zachowanie. Ale równocześnie ma poczucie, że zostało już za swój wybryk rozgrzeszone (dostało karę i może brykać dalej). Nie ponosi więc konsekwencji, które mogłyby czegoś uczyć. Czuje natomiast złość i potrzebę zemsty. Wie, że rodzic ma władzę, która wiąże się z siłą. Niejednokrotnie, po takim doświadczeniu, będzie się bardziej starać, aby jego zachowanie nie zostało wykryte.
Czy o to nam chodzi?
Jeśli tak, to klapsy są dla nas. W bonusie mamy często oddalenie dziecka, ponieważ bity człowiek myśli o swojej krzywdzie, a nie o swoich błędach.
Jeśli nie, to wiedzmy, że, rezygnując z klapsa, nie pozbawiamy się narzędzi wychowawczych. Bardziej skuteczne okazują się: naturalne konsekwencje (rozlałeś – wytrzyj, potłukłaś – posklejaj, obraziłeś – przeproś), odbieranie przywilejów adekwatne do przewinienia (zmniejszenie czasu przed TV, czy komputerem, czasowa redukcja kieszonkowego, rezygnacja z wyjścia o kina) czy wreszcie bardzo skuteczne ograniczanie uwagi rodzica (nie rozmawiam z tobą, nie dyskutuję, nie uśmiecham się). Technik jest naprawdę wiele, musimy być gotowi na podejmowanie prób – niektóre będą lepiej, inne gorzej działać na nasze dziecko. Do niektórych się nie przekonamy. Narzędzia muszą być nasze, skuteczne, musimy wiedzieć, że im ufamy. Testujmy, pytajmy, sprawdzajmy – zawsze reagując na to, co dzieje się z naszym dzieckiem. Może się wtedy szybko okazać, że klaps przegrywa, że nie jest fajny, że przestał nam pasować i jeśli nawet się pojawia, to jest wyrazem naszej słabości a nie jedynym słusznym modelem wychowawczym – a to już duży sukces.