Prawie 50% nastolatek uznaje prowadzenie kanału na YouTubie, profilu na Instagramie, a także na Tiktoku za atrakcyjną dla siebie pracę – tak wynika z badania „Aspiracje dziewczynek w Polsce”. Z kolei wśród amerykańskiej młodzieży aż 86% respondentów marzy o tym, by zostać internetowym twórcą. Firma Morning Consult przebadała w tej kwestii ponad 2 tysiące młodych mieszkańców Stanów Zjednoczonych, którzy przyznali także, że według nich bardziej wiarygodną postacią jest influencer niż celebryta lub sportowiec. Czy to oznacza, że zasięgi w sieci mogą dawać faktyczną władzę?
Wszystko zależy od kontentu
Choć wielu nastolatkom wydaje się inaczej, osiągnięcie sukcesu w Internecie wcale nie jest proste. Oczywiście istnieją przypadki influencerów, którym udało się wybić szybciej niż innym, jednak najczęściej osiągnięcia muszą być poprzedzone ciężką pracą. Niewiele jednak zdziałamy, jeśli nie mamy do pokazania nic ciekawego, dlatego, jeszcze bardziej niż starania, liczy się pomysł.
Wystarczy spojrzeć na Friza i jego Ekipę. Youtuber zapoczątkował coś, co wcześniej w polskim Internecie właściwie nie istniało. Dzięki temu jego konto wciąż nie wypada z pierwszej dziesiątki najpopularniejszych kanałów, o pieniądzach zarobionych przez tego twórcę nawet nie wspominając. Ale jest też druga strona medalu.
Kontent Ekipy Friza często spotyka się z krytyką starszych pokoleń, zarzucających twórcom promowanie szkodliwych postaw i produktów (np. energetyków sygnowanych logo grupy influencerów). A przecież młodzi fani, bezkrytycznie patrzący na ulubionych influencerów, nie potrafią oprzeć się artykułom przez nich reklamowanych. Tu właśnie ujawnia się prawdziwość twierdzenia o zasięgach i władzy, ale i krystalizuje się cienka linia pomiędzy zarabianiem a szkodzeniem.
Influencer czy patoinfluencer?
W świecie, w którym popularny twórca prześladował osobę z niepełnosprawnością i upubliczniał to w sieci, dzieci stają się coraz bardziej nieczułe. Kosztem czyjegoś dobra potrafią szukać drogi wybicia się. W końcu widzą przecież w tym sam zysk. Wymyślają kontent, w zamian otrzymując korzyści finansowe i „fejm”. Nierzadko w imię tych wartości młodzież odziera się z prywatności, kreując idealne życie, które w rzeczywistości stanowi fikcję. Czy mamy jednak prawo się dziwić? Przecież wszystko to doskonale się sprzedaje. Na influencerskie zagrywki nabiera się także masa dorosłych. Stąd przecież kompleksy kobiet, zapatrzonych w idealne ciała z Instagrama. Chcemy być jak te samozwańcze modelki, często wierząc wyfotoszopowanym fotkom i grze pozorów. Nic więc dziwnego, że nasze dzieci również tym przesiąkają.
Jak powinien reagować rodzic?
Gdy słyszymy, że nasze dziecko planuje zaistnieć w sieci, nie skazujmy go od razu na porażkę. Zamiast tego postarajmy się nakreślić nastolatkowi drogę, z której nie powinien zbaczać. Niech wie, że internetowa sława nie powinna być wartością, do której dąży się za wszelką cenę. Reklamowanie trefnych produktów czy tworzenie szkodliwego kontentu? Popularność nie jest tego warta.
Pamiętajmy, by obserwować poczynania naszego dziecka w sieci. Reagujmy, gdy zauważymy coś niepokojącego. Powiedzmy nastolatkowi, jak radzić sobie z hejtem, który niestety stale pojawia się w social mediach. I – przede wszystkim – nie podcinajmy dziecku skrzydeł. Być może uważamy, że influencer to nie jest zawód przyszłości, ale czasy się zmieniają. Nie zatrzymujmy więc nastolatka w miejscu, a pozwólmy mu na rozwój, nawet na płaszczyznach, których do końca nie rozumiemy.
Eliza Pomianowska