Nie żyje Prince. Miał 57 lat

Legendarny muzyk zmarł dziś w swojej posiadłości w stanie Minessota, do której około godziny 9:45 czasu lokalnego, została wezwana policja.

Prince. Fot. GA
Prince. Fot. GA

Gdy funkcjonariusze policji wraz z ratownikami medycznymi dotarli do domu Prince’a przy Paisley Park, artysta był już nieprzytomny.

Muzyk od jakiegoś czasu zmagał się z problemami zdrowotnymi. W ubiegłym tygodniu, kiedy wracał samolotem z koncertu w Atlancie, maszyna awaryjnie lądowała z powodu nagłego pogorszenia się stanu zdrowia artysty w podróży. Prince trafił wówczas do szpitala, a jego złe samopoczucie wynikało rzekomo z groźnej odmiany grypy (taką informację podał menadżer wokalisty).

Początkowo do mediów trafiła jedynie informacja, że biuro szeryfa w hrabstwie Carver w Minnesocie rozpoczęło śledztwo w sprawie „śmierci jednej osoby w domu ikony muzyki”. Chwilę później jednak, menadżer piosenkarza potwierdził smutną wiadomość o śmierci Prince’a agencji Associated Press.

Prince, a właściwie Rogers Nelson miał 57 lat. Swoją przygodę z muzyką zaczął w wieku 14 lat i od tamtej pory tworzył i śpiewał w przeróżnych stylach, od jazzu poprzez soul, pop, funky, dance i rock.

Światową sławę przyniósł mu album „1999”, na którym można usłyszeć takie hity jak „Little Red Corvette”.

W roku 1984 Prince zagrał w filmie pt. „Purple Rain”, w którym wcielił się w rolę utalentowanego, aczkolwiek wycofanego muzyka. Utwór o tym samym tytule, stał się największym hitem amerykańskiej gwiazdy.

https://www.youtube.com/watch?v=F8BMm6Jn6oU