Krótka historia małej czarnej

Mała czarna przez wiele kobiet uważana jest za podstawowy element garderoby. Jaką historię ma ta klasyczna sukienka?

Krótka historia małej czarnej. Foto cottonbro/Pexels

Mała czarna to elegancka sukienka o prostym kroju, która w zależności od dodatków może pasować na wiele okazji. Jej zaprojektowanie zrewolucjonizowało świat mody – miała być znakiem nowej, niezależnej kobiety. Jaką historię ma kreacja, bez której wiele z nas dziś nie może się obejść?

Okazanie żałoby

W latach 20. XX wieku czarny był najczęściej noszonym przez kobiety kolorem. Przyczyną była żałoba spowodowana wojną i epidemią grypy hiszpanki. Coraz częściej rezygnowano z niewygodnych gorsetów na rzecz luźniejszej i bardziej praktycznej odzieży. Zaprojektowanie małej czarnej przypisywane jest Coco Chanel, która nie mogąc nosić żałoby po ukochanym, stworzyła ubranie oddające w subtelniejszy sposób jej smutek. Ten model sukienki wypadało założyć także na pogrzeb.

Uniform dla stylowych wszystkich kobiet

W 1926 roku na łamach amerykańskiego „Vogue’a” zaprezentowano czarną sukienkę sięgającą do połowy łydki, leżącą blisko ciała i z obniżoną talią. Magazyn określił ją „Fordem”, ponieważ podobnie jak „Model-T” stworzony przez Henry’go Forda była szeroko dostępna, produkowana w jednym kolorze i miała przynieść marce popularność. Sukienka została okrzyknięta „mundurem dla wszystkich kobiet z gustem”. Była uniwersalna, noszona niezależnie od pozycji społecznej czy wieku. Przymiotnik „mała” w nazwie oznaczał prostotę i umiar, wcześniej niespotykane w kobiecych kreacjach.

Sukces małej czarnej

Popularność zyskała głównie ze względów ekonomicznych, ponieważ w czasach Wielkiego Kryzysu i II wojny światowej w wielu krajach racjonowano tkaniny i produkcja skupiała się na materiałach ciemnych, trwałych i uniwersalnych. Ponadto wiele kobiet nie mogło wówczas pozwolić sobie na zbyt drogi i ekstrawagancki ubiór, dlatego mała czarna stała się idealną propozycją do pracy. Ta prosta kreacja cieszyła się również zainteresowaniem producentów z Hollywood pracujących w procesie technicoloru. Czerń na ekranie prezentowała się idealnie, podczas gdy inne kolory wydawały się zniekształcone. Potencjał małej czarnej docenił również Christian Dior, który w kolekcji „New Look” postawił na rozkloszowane maksi sukienki z podkreślonym biustem i materiałem zebranym w talii. W latach 50. kreacja ta stała się symbolem femme fatale. Największy sukces zdobyła jednak w latach 60., kiedy Audrey Hepburn wystąpiła w „Śniadaniu u Tiffany’ego” w długiej, czarnej sukience zaprojektowanej przez Huberta de Givenchy. Małą czarną pokochały też Marilyn Monroe, Brigitte Bardot, Jackie Kennedy czy Edith Piaf, nazywana przez niektórych „małym czarnym wróblem”. Francuska piosenkarka występowała w niej przez całą swoją karierę. Mówiono, że dzięki temu można było skupić się jedynie na śpiewie, a nie na wyglądzie.

Must have w każdej szafie

Z biegiem lat forma i krój sukienki zmieniały się, od długiej, przez midi i mini. Niezmiennie jednak mała czarna jest stałą bywalczynią kobiecych szaf. Obecnie jej najpopularniejsza odsłona jest krótka, maksymalnie przed kolano, i przylegająca do ciała, dzięki czemu podkreśla kobiecie kształty.

Justyna Grochowska