Mało kto zdaje sobie sprawę, że Internet ma zasady. I nie, nie chodzi tu o ograniczenia prawne, ale o zbiór reguł, które stworzyli sami internauci. Łączą one w sobie rodzaj regulaminu i coś na kształt praw fizyki – zdań opisujących internetową rzeczywistość i sposób, w jaki ona działa. Zgodnie z zasadą 66, wszystko posiada własny fandom. Trudno się z tym nie zgodzić. Szczególnie, że mają go też antropomorficzne zwierzęta.
Kim są furry?
Czy uznamy furry za fandom, czy też za subkulturę, są oni grupą ludzi zafascynowanych antropomorficznymi zwierzętami i stworzeniami (takimi jak smoki i jednorożce). Nazywa się ich w Polsce futrzakami. Chociaż zdarzają się przypadki ekstremalne, dla większości zaangażowanych w subkulturę jest to po prostu zwykłe hobby. Dlatego, mimo że na związane z tą tematyką konwenty przybywają rzesze osób, niełatwo jest spotkać kogoś przebranego za mające ludzkie cechy zwierzę na mieście. Szczególną cechą tego fandomu jest to, że opiera się on głównie na twórczości i kreatywności członków. Nie ma dla niego punktu wyjściowego, jakim dla innych fandomów będzie na przykład serial czy ulubiony muzyk. Jest jedynie średnio dookreślony, zwierzęcy koncept.
Fursona i fursuit
Jednym z najważniejszych elementów dla futrzaków jest posiadanie fursony (termin pochodzi od słów furry + persona). Fursona to nic innego jak alter-ego, przedstawienie się jako zwierzaka o określonym wyglądzie czy cechach. Mogą one bazować na rzeczywistym charakterze danej osoby bądź być wymyślone. Dla wielu ludzi posiadanie fursony jest bowiem sposobem na przezwyciężenie pewnych ograniczeń, które przeszkadzają im w codziennym życiu. Używane są przede wszystkim w interakcjach z innymi futrzakami. Do wcielenia się w swoją fursonę w rzeczywistości, a nie tylko w wyobraźni czy Internecie, używa się fursuitów. Są to wykonywane na podobieństwo fursony kostiumy, często robione samodzielnie. Da się jednak znaleźć również wykonujących fursuity profesjonalistów, ale cena takiego stroju często przekracza kilka tysięcy złotych.
Zasada 34
Po bliższym zapoznaniu się z kulturą furry można zobaczyć, że dla większości członków jest to nic innego jak niewinne hobby, sposób wyrażania siebie w kreatywny sposób. Jednak społeczność ta znajduje się pod niemalże ciągłym atakiem i krytyką. Krążące na jej temat stereotypy należą zarówno do tych najgorszych, jak i tych najbardziej rozpowszechnionych. Dzieje się tak przede wszystkim przez fakt internetowego życia, który doskonale opisuje zasada 34: jeśli coś istnieje, to jest o tym porno. Nie ma wyjątków. I tak jak w każdym innym fandomie, możemy spotkać się z osobami zainteresowanymi konceptem furry w seksualny sposób. Zdarzają się także ludzie, którzy angażują się w intymne relacje jedynie z innymi futrzakami, którzy wcielają się w swoją fursonę podczas stosunku. Niektórzy decydują się na uprawianie seksu w swoich fursuitach, ale jest to przygniatająca mniejszość i mało kto decyduje się na podobne eskapady. W większości futrzaki w ogóle nie są zainteresowane erotyczną stroną fandomu. Mimo tego w mediach grupa ta jest obrazowana prawie wyłącznie przez pryzmat seksualnych preferencji nielicznych, którzy za swoje fetysze są wyśmiewani.
Antyfutrzaki
Nie może chyba istnieć grupa, która charakteryzowałaby się niezwykłymi zainteresowaniami czy stylem życia odbiegającym od „zwyczajnego”, która nie wzbudzałaby silnych, negatywnych emocji. W przypadku futrzaków, poza ogólnym niezrozumieniem, jednym z najbardziej problematycznych środowisk są antyfutrzaki (anti-furries). Uważają oni fandom za odrażający. Szczególnie, gdy mowa o osobach zainteresowanych również aktywnościami erotycznymi związanymi z furry i furpersoną. Przyczyniają się oni do kreowania stereotypu futrzaków jako seksualnych dewiantów, którzy nie odnajdują się w społeczeństwie. Stwarzają obraz dziwaka, który żyje jedynie w wymyślonym przez siebie świecie. Często dorzucają jeszcze błędne przeświadczenie, iż furry nie utrzymują higieny osobistej.
Futrzaki a zoofile
Problemem jest również to, że niektórzy niepoprawnie łączą bycie futrzakiem z zoofilią. Tak naprawdę pojęcia te nie mają ze sobą nic wspólnego. Nawet ci członkowie społeczności furry, którzy angażują się w jej seksualną stronę, czują pociąg do innych ludzi, którzy utożsamiają się z wykreowaną zwierzęcą personą o antropomorficznych, czyli ludzkich, cechach. Nie ma to najmniejszego związku z pobudzeniem erotycznym odczuwanym w reakcji na prawdziwe zwierzęta. Większość futrzaków dosyć stanowczo oświadcza, że z zoofilami nie mają nic wspólnego.