Kosmetyki bez okrucieństwa – którym certyfikatom można ufać?

O tym, że znak z króliczkiem oznacza kosmetyki nietestowane na zwierzętach wie większość konsumentów. Jednak po przyjrzeniu się opakowaniom można łatwo zauważyć, że pojawiające się symbole różnią się od siebie nawzajem. Za każdym z nich stoi inna organizacja i inny zbiór zasad.

Kosmetyki bez okrucieństwa
Kosmetyki bez okrucieństwa – którym certyfikatom można ufać? Foto Canva.

W Unii Europejskiej nie można sprzedawać kosmetyków testowanych na zwierzętach. Nie oznacza to jednak, że wszystkie dostępne na polskim rynku marki należą do grona tych produkujących kosmetyki bez okrucieństwa. Dotyczy to szczególnie dużych koncernów, które jedną wersję mogą wysyłać do UE, a inną, z minimalnie zmienionym składem, która badania przeszła, do Chin. Co więcej, wiele marek obchodzi to prawo przez nieprzeprowadzanie testów samodzielnie. Zamiast tego ich kosmetyki trafiają do laboratoriów firm kontrolujących jakość już w kraju docelowym, dzięki czemu producent może twierdzić, że nie ma z takim procederem „nic do czynienia”.

Testy na zwierzętach

Testowanie kosmetyków na zwierzętach zostało spopularyzowane w XX wieku, dzięki rozwojowi norm i wymogów naukowych. Miało ono służyć zapewnianiu bezpieczeństwa użytkownikom rozmaitych produktów, w tym leków czy przyborów do pielęgnacji. W dzisiejszych czasach przemysł kosmetyczny powoli zmierza w stronę alternatywnych metod badania. Światowej rewolucji przeszkadzają jednak m.in. Chiny, które wymagają na importujących do Państwa Środka zagranicznych spółkach testowania na zwierzętach. Chociaż regulacje te poddawane są obecnie zmianom, nadal trudno sprzedawać tam bez odpowiednich papierów. Dla wielu firm potencjalna strata udziałów w tym ogromnym rynku jest nie do pomyślenia, dlatego pomimo funkcjonujących powszechnie lepszych metod dbania o bezpieczeństwo kosmetyków, nadal decydują się na eksperymenty na myszach czy szczurach.

Zobacz także: Kosmetyki bez chemii – czy one w ogól istnieją?

Kosmetyki bez okrucieństwa

Kupującym z pomocą przychodzą certyfikaty. Pomagają one rozpoznać te marki, które przeszły weryfikację i rzeczywiście nie profitują z cierpienia zwierząt. Jednak certyfikat certyfikatowi nierówny. Podczas gdy zdobycie niektórych z nich wymaga rygorystycznej weryfikacji procesu wytwórczego, inne da się po prostu kupić. Niektóre firmy decydują się na jeszcze inne rozwiązanie i tworzą własne logo, mogące okazać się jedynie pustą obietnicą. Najlepiej sięgać więc po te, które rzeczywiście do czegoś zobowiązują, a wydawane są przez niezwiązane z marką organizacje. Wśród nich najpopularniejsze są Leaping Bunny i PETA.

Leaping Bunny

Leaping Bunny to jedno z najlepiej znanych logo na świecie. Mało kto jednak wie, że istnieją aż dwie wersje. Pierwsza z nich wydawana jest przez CCIC firmom mającym swoje biura w Stanach i Kanadzie. Logo przedstawia skaczącego króliczka z dwoma gwiazdkami, których ogony zabarwione są na niebiesko. Firmy położone w innych częściach świata, w tym w Polsce, certyfikaty Leaping Bunny mogą natomiast uzyskać od Cruelty Free International. Jego symbol wygląda prawie identycznie, ale całość ma czarny kolor. Pod króliczkiem znajduje się także nazwa wydającej uprawnienia do używania go organizacji.

Standardy Leaping Bunny

Firmy posługujące się logo Leaping Bunny muszą zachować odpowiedni standard. Po pierwsze, muszą udowodnić, że nie testują swoich produktów ani używanych składników na zwierzętach. Ponawiają ten proceder co roku. Po drugie, zobowiązane są złożyć dokumenty, które poświadczają, że ich dostawcy także wyeliminowali wszelkie formy testowania na zwierzętach. Ponadto marka taka musi stworzyć wewnętrzny system kontroli, dbający o przestrzeganie odpowiednich regulacji i nienaruszanie umowy. Co więcej, Leaping Bunny ma możliwość przeprowadzenia niezależnego audytu w każdym momencie. Kryteria muszą być spełnione dla wszystkich sprzedawanych produktów i niezależnie od terytorium.

PETA

PETA, czyli People for Ethical Treatment of Animals, również wydaje własny certyfikat. Ich logo to króliczek z dużymi uszami w kształcie serca. Dla jego uzyskania firma musi dowieść, iż nie przeprowadza testów na zwierzętach oraz nie sprzedaje produktów w Chinach (niektóre firmy zostały zwolnione z przestrzegania tego wymogu, jeśli wytwarzają kosmetyki na miejscu, co zwalnia je z testowania przed wprowadzeniem na rynek; wśród nich są np. Dove, Herbal Essences, Wet N Wild). Organizacja nie przeprowadza natomiast audytów, nie wymaga też dokumentacji od dostawców. PETA oferuje także drugie logo, które pod mordką króliczka zawiera napis „cruelty free and vegan”. Mogą używać go producenci wegańskich kosmetyków bez okrucieństwa.

Anna Miłachowska