Rozwód pod choinką. Jak odnaleźć siłę w magicznym czasie świąt

– To ja na Malediwach. Nasze ostatnie wspólne wakacje. Ładny obrazek, prawda? – mówi Agnieszka, pokazując zdjęcia na Instagramie. Dwoje dzieci, przystojny mąż i ona, piękność w szafirowym bikini. Wszyscy uśmiechnięci, prawdziwie szczęśliwa rodzina. – Ten obraz się rozsypał jak puzzle, razem z życiem, które sobie wymarzyłam – kwituje gorzko, z szerokim uśmiechem byłej tancerki.

– Okres świąteczny sprawia, że małżonkowie zyskują czas na bilans życia i przemyślenie planów, co skutkuje wszczęciem w styczniu znacznej liczby postępowań rozwodowych – tłumaczy Kamil Jura.
W salonie unosił się zapach świeżej choinki, gdy Natalia po długim dniu pracy usiadła z lampką czerwonego wina, by rozesłać świąteczne pocztówki. To miały być ich pierwsze święta w nowym domu. Z Krzyśkiem poznali się na koncercie, połączyła ich muzyka i lektura „Nie-boskiej komedii”. Po kilku tygodniach przyszły architekt wyrzeźbił dla niej serce z czekolady i poprosił, by została jego dziewczyną. Po trzech latach, w Muzeum Romantyzmu, oświadczył się przy „ławce zakochanych”, do dziś pamięta, jak klęczał w złoto-czerwonych liściach. Po czterech latach oddała mu własne serce w malowniczej kapliczce w Sanoku, rodzinnym mieście babci. W międzyczasie zdążyła ukończyć filologię angielską, on architekturę. Miała 33 lata, gdy postawili dom, zaczęli myśleć o dziecku.
– Ubrałam więc choinkę, wstawiłam piernik do pieca, otworzyłam ulubione cabernet z nutą czereśni i cedru i w bożonarodzeniowym nastroju usiadłam do komputera Krzyśka. Na początku relacji ustaliliśmy, że tworzymy związek oparty na zaufaniu i nie będziemy ingerować w swoją prywatność, ale sporadycznie korzystaliśmy ze swoich sprzętów. Maciej
użyczał mi programów do edycji grafik – wyjaśnia Natalia. – Wtedy zauważyłam, że zapomniał się wylogować z poczty. Chciałam zamknąć okienko, ale zobaczyłam coś, co sprawiło, że poczułam, jakby lawina gruzu runęła mi na głowę. Wiadomość od kobiety. I to nie był bot ani spam z internetowego tłumacza – dodaje.

Oszołomiona odkryciem Natalia zdecydowała się na konfrontację z Krzyśkiem, licząc na racjonalne wytłumaczenie. On jednak się nie wyparł. Po chwili milczenia z kamienną twarzą wycedził, że jest uzależniony od seksu.
– Jego słowa były jak puszczona w zwolnionym tempie seria z karabinu maszynowego. I niemal osunęłam się na ziemię… A więc to były te nocne „projekty z pilnymi deadline’ami” i „nadgodziny”… spotkania z kobietami poznanymi na aplikacjach randkowych – relacjonuje Natalia. – Pomyślałam: Kiedy to się zaczęło? Przecież od trzeciej klasy LO byliśmy razem… I wtedy coś we mnie umarło. Powiedziałam mu: „To koniec” – dodaje.

Piękni, młodzi, bogaci…

Agnieszka, blondynka z zielonymi oczami, podczas rozmowy siedzi niemal nieruchomo. Jej plecy są wyprostowane, łyżeczką miesza herbatę, przywodząc na myśl wiktoriańskie damy. W październiku tego roku wyprowadziła się z domu. Zabrała odzież, albumy ze zdjęciami i… dwoje dzieci. Zapakowała je z walizkami do auta, którym przyjechała po nią matka. – Miłosz miał 13 lat, Maria osiem. Dwoje zdolnych dzieci rodziców, którym powiodło się w życiu. Ja – była tancerka z sukcesami, on sportowiec z nazwiskiem w Wikipedii – mówi Agnieszka. Pokazuje rodzinne fotografie na Instagramie. Na jednym widać piękną kobietę w zafirowym bikini, wokół lśni cyjanowa tafla na atolach koralowych. – To ja na Malediwach.
Nasze ostatnie wspólne wakacje. Ładny obrazek, prawda? – mówi. – Ten obraz się rozsypał jak puzzle, razem z życiem, które sobie wymarzyłam. A ja pękłam jak lalka z porcelany – kwituje gorzko Agnieszka, z szerokim, lśniąco białym uśmiechem byłej tancerki. O zdradach męża wiedziała od dawna. Z pogłosek, od „życzliwych”. Raz nawet, tuż przed
pandemią, przyłapała go z kochanką w hotelowym łóżku. Zamiast przeprosin czekała ją awantura, po której Maciej się wyprowadził. Wrócił po tygodniu, bo… sama go zachęcała – dzieci pytały, gdzie jest tata. Wtedy na jakiś czas się wyciszył. Do czasu, aż w listopadzie 2022 roku pojawiła się następna kobieta.

– To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu – mówi Agnieszka. – Przecież zrezygnowałam z kariery, całą uwagę skupiłam na dzieciach. Miłosz wszedł w okres dojrzewania, więc wzdrygałam się na myśl, jak nasze rozstanie wpłynie na ich rozwój i psychikę. Ale zbyt długo deptał moją godność. I sama to robiłam. Prosiłam go, by wrócił… Już dłużej nie mogłam tak żyć – stwierdza stanowczo.
Obawiając się impulsywności męża, Agnieszka zdecydowała się przeczekać z ogłoszeniem decyzji do nowego roku i oddać sprawę w ręce mediatorom rozwodowym. Liczyła, że pomogą jej zakończyć małżeństwo w nowym roku w sposób harmonijny, dla dobra dzieci.
– Wyobraź sobie świąteczną „magię” przy wigilijnym stole – kontynuuje Agnieszka. Miesiąc po podjęciu przeze mnie decyzji o rozstaniu. Podekscytowane, wyczekujące prezentów dzieci, piosenki o miłości, rodzinnym cieple i wspólnocie. Maciej, jak zawsze z drogimi prezentami, próbujący załatać wyrzuty sumienia pokaźną sumą pieniędzy. I ja, z teatralną maską na twarzy, dławiąca w gardle słowa: Jak mogłeś nam to zrobić…
Agnieszka spuszcza chłodne spojrzenie, bierze łyk herbaty. Ręce jej drżą.

Nowy rok, nowy początek

– Po poznaniu drugiej natury mojego męża trafiłam do psychiatry, z diagnozą epizodu depresyjnego – mówi Natalia. – Każdy kontakt z Krzysztofem był dla mnie jak sól na ranę, dlatego wzięłam urlop, wyjechałam do Londynu do przyjaciółki i stamtąd, za jej namową, zleciłam rozwód mediatorom. W międzyczasie poszłam na terapię, żeby lepiej nawigować w nowej rzeczywistości – dodaje.
Opowiada, jak przytłaczająca była decyzja o zakończeniu małżeństwa, gdy wybudowali dom, a kalendarz zapełnili planami spotkań z przyjaciółmi i rodziną. Po chwili się śmieje, że wzięła rozwód w przez Internet. Miesiąc po dostarczeniu dokumentów do sądu. – Okres świąteczny to szczególnie trudny czas dla małżeństw, które przechodzą poważny kryzys. Według danych naszej kancelarii, zebranych na przestrzeni ostatnich lat, w grudniu przeprowadza się mniej rozwodów niż, dla przykładu, we wrześniu, przy czym – co interesujące – ilość zapytań rozwodowych pozostaje w świątecznym okresie wysoka.
Natomiast w styczniu liczba rozwodów wzrasta. Powód? Małżonkowie czasem decydują się przetrwać razem święta Bożego Narodzenia, zwłaszcza ze względu na dzieci. Okres świąteczny sprawia też, że zyskują okazję i czas, by zrobić bilans życia i przemyśleć plany, co skutkuje wszczęciem postępowań rozwodowych w styczniu – mówi Kamil Jura, współzałożyciel kancelarii prawnej nowy-etap.pl, specjalizującej się w rozwodach przez mediacje, autor bezpłatnej książki „Sekrety rozwodu”, w której przedstawia sprawdzone sposoby efektywnego i bezkonfliktowego uzyskania rozwodu.
Ekspert dodaje, że w Polsce rozwód zazwyczaj kojarzy się z długoletnią batalią w sądzie z pomocą adwokata lub radcy prawnego, co powoduje traumy u stron i zaognia konflikty. Dlatego małżeństwa coraz chętniej sięgają po rozwiązanie w formie mediacji rozwodowych, trend popularny za granicą, który prowadzi do polubownego rozwodu w dużo szybszym
tempie i stanowi obalenie tego mitu.
– Jakkolwiek każde rozstanie niesie ze sobą psychiczne obciążenie, to może być wydarzenie, które buduje, a nie niszczy. Dobry rozwód jest możliwy. Nie musi drenować kieszeni ani angażować emocjonalnie dzieci. Dlatego jeśli decyzja już zapadła, warto się postarać o odpowiedniego mediatora rozwodowego, który skupi się na oczekiwaniach stron i rozwiązaniach, a także będzie umiał zareagować na osobę niechętną polubownemu rozwiązaniu stosunku małżeńskiego. Takim narzędziem są właśnie mediacje – mówi Kamil Jura z kancelarii, która dzięki mediacjom sformalizowała rozwód nawet w osiem dni.

„Obaliłam mit nieszczęśliwej rozwódki”

Natalia po rozstaniu postanowiła zostać na jakiś czas w Londynie. Kilka miesięcy później poznała Jonathana, na slamie poetyckim. Śmieje się, że mimo bolesnych przeżyć nie wyrosła z pragnień niepoprawnej romantyczki. Relacja się rozwija, ale Natalia nie snuje na razie dalekosiężnych planów. Te święta spędzi z mamą i przyjaciółmi w Polsce, spogląda z optymizmem na nowy, dobry rok.
– Nie wierzę, że to mówię, ale obaliłam wśród znajomych mit nieszczęśliwej rozwódki. Wróciłam do tańca, zaczęłam prowadzić kursy z choreoterapii. Jestem szczęśliwa – mówi Agnieszka. I dodaje: – Dzięki „cichemu rozwodowi” i wsparciu mediatorów przebrnęliśmy z Maciejem przez procedurę sądową bez większych konfliktów. Mogliśmy też kontrolować przepływ informacji, uchronić się przed niedyskrecją otoczenia – w końcu w naszym mieście nie jesteśmy anonimowi. Dzieci też oswoiły się z nową sytuacją. A Boże Narodzenie?
Spotkamy się z Maćkiem drugiego dnia, żeby sprawić dzieciom frajdę. Może nawet zrobimy nowe rodzinne zdjęcie…

Imiona rozmówców zostały zmienione na ich prośbę w celu ochrony ich prywatności.