
Odchodzą w zapomnienie chrupkie i soczyste zielone warzywa, dojrzałe drobne owoce, orzeźwiające smaki. Razem z pojawiającą się na bazarach dynią i śliwkami nasze obiady i kolacje zaczynają się zmieniać.Jesień i zima sprzyjają posiłkom gorącym, kremowym, cięższym. Ciastom pełnym czekolady, kawy i słodkiego toffi.
Zziębnięci wracamy z pracy i chcemy zjeść coś co poprawi nam nastrój, wywoła przyjemne ciepło w żołądku. Te dwie pory roku wiążą się też często z przeziębieniami i z gorszym ogólnym samopoczuciem. Pozbawieni słońca i ciepła częściej miewamy słabsze dni. Szukamy wtedy smaków, które poprawią nam nastrój, które przywołają dobre wspomnienia.

Wiele osób je wtedy więcej kalorycznych, niezdrowych produktów, które można kupić w każdym sklepie, ale można też inaczej. Można sięgnąć do smaków dzieciństwa. Potraw, które wiążą się z dobrymi emocjami. Z osobami, które kochamy. Z babcią, która robiła wybitnego kurczaka lub sernik krakowski)
Z mamą, która gotowała najlepszą zupę pomidorową na świecie. Każdy ma swoje smaki. Rzadko to smaki skomplikowanych potraw, często wariacje znanych każdemu propozycji. Ale chodzi o te kilka zmian w przepisie, o dodatkową łyżkę masła, przyprawę inną niż wszędzie, inną proporcję składników.
Niezwykłe jest to, że często nie można tych smaków powtórzyć. Mimo przepisu i identycznej metody wykonania. Konkretna potrawa wiąże się w naszej pamięci z konkretnym uczuciem, z konkretnym uśmiechem konkretnej osoby. Bez niej i bez tamtej sytuacji nie smakuje tak samo.
Opowiadamy historie o tych potrawach i mówimy: “babcia zawsze tak robiła, tata tak robił”.
Uśmiechamy się do siebie, przypominamy sobie uczucia, które pojawiały się zawsze kiedy danie pojawiało się na stole.
Miłość. Rdzeniem smaków dzieciństwa są uczucia. Miłość rodziny, uczucie, że ktoś o nas dba, że chce zrobić nam przyjemność, że zrobił coś specjalnie dla nas.

Pomyślcie co jest Waszym smakiem dzieciństwa. Często to coś zupełnie zaskakującego. To nie to co jedliście najczęściej. To coś, z czym kojarzycie dobre wspomnienia. Dla mnie to jabłka w cieście w dwóch odsłonach. Mojej babci i mojej mamy. Ten sam przepis, inne wykonanie. Jedne (babcine) miękkie w środku i lekko chrupkie na zewnątrz, z jabłkami, które rozpadają się jak mus. Drugie (mamine) bardziej zwarte, z małą ilością ciasta, z wyraźnie kwaśnymi jabłkami. Do każdego z przepisów sięgam kiedy mam ochotę na coś pocieszającego, dobrego, prostego. I od razu świat staje się lepszy.
Czego również Wam życzę 🙂
autor: Dominika Szaniawska, współwłaścicielka Ente Cafe