Stanowisko schroniska w sprawie pogryzienia Aleksandry Prykowskiej

Sprawa ataku na aktorkę staje się coraz bardziej skomplikowana. Schronisko zdementowało oskarżenia odnośnie zaniedbania swoich obowiązków.

Stanowisko schroniska w sprawie pogryzienia Aleksandry Prykowskiej. Foto Instagram @aleksandraprykowska

Tydzień temu w mediach było głośno na temat wypadku Aleksandry Prykowskiej, która została zaatakowana przez psa ze schroniska. Wówczas aktorka w rozmowie z „Faktem”  zarzuciła wolontariuszom, że przed adopcją nie poinformowali jej o pogryzieniach oraz problemach z agresją, które miał za sobą pies. Kobieta poinformowała media, że Logan zaatakował ją bez ostrzeżenia i bez wyraźnego powodu, przez co prawie straciła oko.
Kilka dni później wolontariusze postanowili się bronić i wydali obszerne oświadczenie wskazujące, że Prykowska doskonale wiedziała o przeszłości Logana, a dodatkowo pracownicy schroniska odradzali jej tę adopcję ze względu na dużą odpowiedzialność. Z wpisu dowiadujemy się, że nie chciała skorzystać z pomocy wolontariuszy oraz behawiorysty mimo, że przed wypadkiem pies kilkukrotnie atakował właścicielkę ostrzegawczo, ponieważ nie zachowywała niezbędnych środków ostrożności w jego obecności.

„Adoptująca sama przyznała, że te wypadki wynikały z jej zachowania. Zachowania, którego miała się wystrzegać, co do którego deklarowała, że je zmodyfikuje, i które – w trosce o dobrostan zwierzęcia, nad którym przejęła opiekę – dostosuje do ustaleń z wolontariuszami. Deklarowała, że będzie szanować przestrzeń i granice psa, żeby nie zaburzać jego poczucia bezpieczeństwa, zwłaszcza tak krótko po adopcji i rozległej operacji, którą przeszedł.”

Schronisko deklaruje również, że aktorka przekazała im wersję wydarzeń znacznie różniącą się od tej, która trafiła do mediów:

„Pani Ola postanowiła wyjść z Loganem na spacer. Padało. Pies nie chciał iść, na grzbiecie miał jeszcze niezagojone do końca rany po wycięciu guza, więc deszcz mógł sprawiać mu dyskomfort. Pierwszy sygnał został przez właścicielkę zignorowany i wbrew jego niechęci zabrała Logana na długi spacer. Po powrocie wraz z przyjacielem postanowiła wysuszyć psa ręcznikiem. Siedzieli oboje przy jego legowisku, mimo że wiele razy tłumaczyliśmy, że Logan źle się czuje osaczany. Mimo dyskomfortu nie ugryzł podczas wycierania. Suszenie ręcznikiem nie wystarczyło – właścicielka postanowiła (już mocno wystraszonego) psa wysuszyć suszarką do włosów. Przyznaje, że widziała, iż Logan się bał. Mimo jednoczesnego osaczania psa w dwie osoby i suszenia go suszarką – nie ugryzł. Dla przypomnienia: miał wówczas niezagojone rany pooperacyjne. Właścicielka wyłączyła z gniazdka suszarkę i wróciła do Logana, trzymając ją w dłoni. Kiedy przykucnęła przy nim, pies odwrócił się do niej i zaatakował.”

Pełna treść oświadczenia dostępna jest poniżej.