O świętach, zajączku i zakazie handlu w niedzielę rozmawiamy właśnie z panią Elżbietą Grycan

Spotykamy się jak co roku wiosennie na konferencji, na której prezentowane są nowości cukiernicze. Zawsze ze smakiem, gustem i serdecznością rodzina Grycanów wita gości.

Elżbieta Grycan

Pani Elżbieta od kilkunastu lat wraz z mężem Zbigniewem i córką Małgosią prowadzi sieć lodziarnio-kawiarni Grycan – Lody od pokoleń, którą szczerze uwielbiam. O świętach, zajączku i zakazie handlu w niedzielę rozmawiamy właśnie z panią Elżbietą.

Pani Elżbieto, jak wygląda przygotowanie do Świąt Wielkanocnych w rodzinie Grycanów? Na którą z potraw zwraca pani szczególną uwagę? Oczywiście mam na myśli nie tylko słodkości.

  • Jeśli chodzi o potrawy, to zaczynamy tradycyjnie od jajek, ale w naszej rodzinie są one przygotowywane w specjalny sposób. Otóż jak wyszłam za mojego męża, to pierwsze Święta Wielkanocne, jakie spędziliśmy razem, zaczęły się od jajek i korzenia chrzanu…

Ale takiego startego?

  • Tylko umyty i obrany, ale nie starty na tarce! Jajka, również obrane i ugotowane, leżały na półmisku i mąż wtedy pokazał mi po raz pierwszy sposób strugania chrzanu na jajka.

Czyli?

  • Stanął nad półmiskiem z jajami i zaczął strugać chrzan.

A nie łzawił?

  • Nie, nie, nie, bo jego się nie trze, to jest struganie. Jest to dosyć, może nie tyle skomplikowane, co wymagające specyficznego sposobu trzymania noża, tak żeby tworzyły się takie bardzo delikatne wiórki.

Nie znam tej metody.

  • Ale to nie są do końca wiórki, bo te zwykle są grube, zaś te z chrzanu są bardzo cieniutkie, jakby pasemka, które się zwijają. Trzeba to bardzo delikatnie robić i całą górę usypać. Potem ten chrzan w postaci takiej jakby pierzynki smakuje wyśmienicie, mocno i ostro, i można zjeść dosyć dużo. To jest taki nasz specjał, który wpisał się w tradycję.

Nie omieszkam wypróbować!

  • Proszę pamiętać, że nie można trzeć, tylko strugać nożykiem.

To chyba trzeba wprawionej ręki pana Zbigniewa Grycana.

  • To prawda, któregoś roku święta spędzaliśmy w restauracji. Poprosiliśmy pana, żeby tak nam przygotowano, ale przedobrzyli i chrzan strugali niczym ołówki temperówką i wyszły po prostu twarde wióry…
Deser Grycan o smaku mango

Jedna tajemnica zdradzona. Co jeszcze pojawia się na stołach?

  • Zawsze robię domowy pasztet z kilku różnych mięs, ale robię też, ponieważ jedna z córek jest wegetarianką, wegetariański, czasami z warzyw, czasami z cieciorki, czasami z soczewicy, z przyprawami dokładnie takimi samymi jak pasztet mięsny, tylko że jest…

Bezmięsny.

  • Owszem, jadamy już znacznie lżejsze potrawy, mniej mięs pieczonych, gotowanych…

A szynki?

  • Tak, zdarzało się, że były peklowane po kilka tygodni w zalewie, obecnie się od tego odchodzi.

Ale ze względu na małe szkraby?

  • O tak, choć taka szynka była dobra, szczególnie, jak poleżała w tej zalewie trzy tygodnie. Mieliśmy taką gosposię, która niestety jest starszą panią i już nie pracuje, ale potrafiła przygotować różne mięsa w wyjątkowy sposób. Smak pamiętaliśmy długo po świętach. Obecnie przygotowujemy lżejsze rzeczy, takie jak sałatki, tarty, np. tartę warzywną zapieczoną na kruchym cieście. Takie rzeczy robimy, bo to jest coś, co lubią wnuczki i my wszyscy.

A czego nie może zabraknąć na świątecznym stole?

  • Pisanek to wiadomo, mazurków. Zwykle staramy się spotkać w Wielki Czwartek z maluszkami, a mamy trójkę, aby wspólnie zrobić pisanki.

A jeżeli chodzi o ciasta świąteczne?

  • Tradycyjne ciasta świąteczne to wiadomo, mazurki. I oczywiście robimy je, tak jak jeszcze w Bristolu kiedyś robiono. Mianowicie dwie warstwy ciasta kruchego, przełożone powidłami śliwkowymi, a na tym jest wianuszek masy orzechowej. Następnie wylewana jest masa kajmakowa. Może być w różnych smakach, z dodatkiem pomarańczy, czekolady czy pistacji. Uwielbiamy również różane. Święta nie mogą obyć się bez babek i makowców.

A czy w ofercie kawiarnio-lodziarni Grycan są akcenty świąteczne?

  • Każdego roku przed świętami mamy dla gości lodziarnio-kawiarni wielkanocną ofertę ciast: mazurków w kilku smakach, na przykład kajmakowym, czy pomarańczowym, tradycyjną paschę z mnóstwem bakalii i oczywiście drożdżowe baby. W tym roku wprowadziliśmy miniaturki tych bab, głównie dla maluchów, żeby sobie pokosztowały.

Czy wielkanocny zajączek wręcza prezenty?

  • Tak, dzieciom robimy prezenciki, które przynosi zajączek. Już dostałam listę od wnucząt.

Co zażyczyła sobie trzyipółlatka?

  • Płytę z piosenkami, które akurat jej się podobają, strój do baletu, bo zaczęła interesować się muzyką.
Elżbieta i Zbigniew Grycanowie z córką Małgosią

Święta Wielkanocne wypadają w niedzielę i poniedziałek, ale niedziela stała się kością niezgody. Czy powinna być wyłączona z handlu, czy też nie?

  • Przez wiele lat działaliśmy w rzeczywistości wolnego handlu…

I to my decydowaliśmy, co chcemy robić i kiedy.

  • Właśnie, nie powiem, abym w niedzielę robiła wielkie zakupy, ale zdarzało mi się np. robić jakąś potrawę i zabrakło śmietany. Nie denerwowałam się, ale wsiadałam w samochód i podjeżdżałam do najbliższego sklepu, kupowałam śmietanę, wracałam.

Ale jak u Grycanów może zabraknąć śmietany, przecież tam zawsze 30%!

  • O, to prawda, ale w domu się zdarza. To tylko taki przykład. Sama świadomość, że mogę to zrobić, to dla mnie duży komfort. Czasem niespodziewanie zapowiadają się rano dzieci i mówią: ,,O, ale byśmy przyjechali”. Cieszymy się, bo lubimy zawsze dzieciom ugotować w domu. No to co robiłam?
    Wsiadałam do samochodu, podjeżdżałam, kupowałam, nastawiałam udka kacze i zdążyłam zrobić obiad.

A z punktu widzenia biznesowego?

  • Hmm, myślę, że to bardzo duża strata. Przyzwyczajenia Polaków są takie, zresztą nie tylko Polaków, że lody lubi się jeść w niedzielę.

To prawda.

  • Nie jesteśmy w stanie przekonać ludzi, aby jedli lody w czwartek czy w sobotę. No, w sobotę akurat będzie otwarte. Poza tym to jest fizycznie niemożliwe, pójść całą rodziną na lody w poniedziałek. A w niedzielę poszło się do kościoła, po kościele podjechało się do centrum. Dzisiaj jest piękna pogoda, ale pamiętajmy o tym, że mieszkamy w klimacie, w którym mamy osiem miesięcy zimnych i cztery ciepłe. I rzeczywiście wtedy widać różnicę, bo galerie pustoszeją. My jako społeczeństwo mamy przecież trochę rozumu w głowie, to nie jest tak, że my robimy wszystko na opak i musi nam tutaj rząd tłumaczyć, jak my mamy postępować w ładną pogodę. Wtedy wychodzimy do parków, wyjeżdżamy na działki i tak dalej, i to jest bardzo dobre. Ale osiem miesięcy to my mamy zimno, mokro.
Rurki wykonane ręcznie

I naprzemiennie.

  • To dlaczego nie możemy w niedzielę pójść sobie do galerii? Jeśli komuś to przeszkadza, to przecież nie musi…Właśnie o to chodzi, że skończy się wolny wybór, kolejne ograniczenie dla nas. W weekendy pracuje u nas dużo młodych i zarabia na studia. Bardzo sobie to cenię, bo to są naprawdę fajni ludzie, którzy odważnie przyjechali do miasta, wynajmują mieszkania, płacą za studia i pracują u nas. Niedzielne stawki były zawsze dużo wyższe, więc oni sobie po prostu bardzo to cenili. Poza tym, proszę pani, rozmawiam też z przedstawicielami innych branż. Będąc w galerii, słyszę, jak panie z punktów usługowych, czy sklepów mówią, że one są nieszczęśliwe, że będą miały wolne niedziele. Są to często osoby, które przyjeżdżały z innych miast i tak już miały ustawioną pracę, że jechały sobie na piątek, sobotę i niedzielę dodatkowo dorobić, a kolejny weekend miały cały wolny dla siebie i rodziny.

Wyjdzie na to, że będą pracowały w każdą sobotę!

  • Trochę jest tak, że wszystkich nas uszczęśliwiono tą ustawą na siłę.

rozmawiała Monika Rebelak