
W weekend Ewa poinformowała grono swoich „wyznawczyń”, że na jakiś czas będzie musiała opuścić swój motywacyjny fanpejdż. Nie zostawiła ich jednak samych – trenerka, która na każdym kroku podkreśla, że wszystkie swoje portale społecznościowe prowadzi samodzielnie przygotowała posty, które przez jej nieobecność będą publikować się automatycznie, a sama pojechała… na safari!
Lefteris, mąż Ewy przygotował dla niej lekko odwleczony w czasie prezent urodzinowy i zabrał Ewę do Afryki. Podobno zawsze było to jej największym marzeniem. Trenerka wszystkich Polek w prawdzie opuściła na chwilę Facebook, ale swoje relacje z wyprawy na bieżąco przedstawia na Instagramie i Snapchacie. Podobno „Lelek” zorganizował każdy szczegół ich podróży i choć spotkała ich w trakcie lotu nawałnica to wszystko dobrze się skończyło i szczęśliwie wylądowali w Masai Mara (położony w Kenii skrawek Parku Narodowego Serengeti, którego większa część leży w obrębie Tanzanii).
Na Snapchacie Ewy możemy oglądać zdjęcia i filmiki z dzikimi zwierzętami takimi jak lwy, słonie, hieny czy antylopy. Zachwycenie Ewy i jej radość życia da się odczytać na każdym zdjęciu, a na filmach usłyszymy, że „jest obłędnie”, „momenty zatrzymania akcji serca, utraty oddechu, wytrzeszczu oczu …i tzw . szczęce na podłodze, mam już opracowane w jednym palcu”. Należy jej tylko życzyć wspaniałych przygód i więcej takich wspaniałych niespodzianek.