Food truck – coraz mniej opłacalny biznes?

Przed twoim biurem parkuje ciężarówka, w której obsługują cię uśmiechnięci i wyluzowani ludzie. Odjeżdżają po kilku godzinach, a ty zastanawiasz się, czy aby nie marnujesz czasu w korporacji?

Food truck – coraz mniej opłacalny biznes?

Nasza praca nie zaczyna się wraz z otwarciem klapy, ani nie kończy z jej zamknięciem. Serwowanie jedzenia trwa zwykle od 11 do 15. To fakt. Ale przecież trzeba zrobić zatowarowanie, przygotować jedzenie, samochód… Pochłania to mnóstwo czasu, zwłaszcza w sezonie. – mówi Janusz z Warszawy, który w food truckowym biznesie siedzi już cztery sezony.

A ten w Polsce trwa krótko, bo pół roku – wiosnę i lato. To wtedy jest najwięcej festiwali i zlotów. To wtedy także ludzie chętniej wychodzą z biur, aby zjeść na zewnątrz. Dla food truckowców to czas żniw – tyle że coraz trudniejszych.

Nasi rozmówcy wskazują na dwie przyczyny tego stanu rzeczy. Rynek jest przesycony. I w konsekwencji popsuty. Wiele osób twierdzi, że uliczne jedzenie padło ofiarą własnej popularności.

Siła złudzenia

– Mnóstwo ludzi zobaczyło ten biznes w akcji, a właściwie tylko jedną jego stronę. Zetknęli się z truckami przede wszystkim na festiwalach, bądź zlotach. Zobaczyli więc produkt finalny. Pomyśleli sobie: fajny i lekki zarobek, bo przecież eventy te trwają przez kilka godzin. Więc sami postanowili otworzyć coś swojego – twierdzi Michał, właściciel food trucka z dalekowschodnim jedzeniem.

Dodatkowo nie jest to jedzenie najwyższej jakości i najwyższych lotów. Kupujący może liczyć na kebaby, hot-dogi itd. A założeniem food trucka jest przecież, że będą to dania podobne do tych, które otrzymujemy w „normalnej” restauracji.

Food truck – coraz mniej opłacalny biznes?

Jeśli ktoś pójdzie do takiego food trucka i zapłaci 12-15 zł za danie, które nie będzie mu smakować, to się zrazi i nie przyjdzie już do tych, którzy oferują porządne jedzenie za 25 zł – komentuje wcześniej wspomniany Michał. – Dobry dostawca to największa tajemnica każdego szefa kuchni. Ściśle strzeżona i szanowana przez konkurencję. – dodaje.

Innym problemem jest nadpodaż eventów związanych z food truckami. Chodzi o wszelkiego rodzaju zloty i festiwale. Kiedyś były domeną głównie dużych i średnich miast. Teraz food trucki docierają do coraz mniejszych miejscowości i miasteczek.

Więcej znaczy gorzej

To tylko pozornie dobre. Rozdrobnienie imprez i ich nadmiar powoduje, że przedsiębiorcom food truckowym coraz trudniej na nich zarobić. Ostro w górę poszły choćby ceny za udział w eventach.

A to dopiero początek kosztów uczestnictwa. Do tego trzeba doliczyć choćby ceny benzyny i noclegu. Nie da się na nich oszczędzić. Zwłaszcza nocleg musi być tuż obok festiwalu. To bowiem nie tylko miejsce do spania, ale często i zaplecze food trucka, gdzie znajduje się choćby dodatkowa butla z gazem.

Do tego dochodzą kary i niekorzystne umowy. Niektóre wymagają od właścicieli samochodów z jedzeniem, aby o ewentualnym wycofaniu się z udziału w imprezie informowali z miesięcznym wyprzedzeniem. Jeśli nie, tracą pieniądze. Jeśli więc komuś popsuje się nagle auto, to ma potężny kłopot.

Czasy, kiedy food trucki były witane z otwartymi ramionami dawno minęły. Teraz na ulicznym jedzeniu każdy chce zarabiać.

Ostatnio za weekend organizatorzy festiwalu zażądali ode mnie 4 tys. zł. Zupełny absurd. – mówi Michał.

Organizatorzy zlotów food trucków to zupełnie inna bajka Stanowią jedyną gałąź biznesu food truckowego, która autentycznie zarabia. Co ciekawe, ludzie, którzy stoją za popularnymi imprezami food trucków często nawet nie są zupełnie związani z tym biznesem. Żyją tylko z organizacji food truckowych imprez.

Food truck – coraz mniej opłacalny biznes?

Koszty? Worek bez dna

Aby uświadomić sobie, jakie są koszty prowadzenia takiej działalności, wystarczy spojrzeć na pieniądze, które pochłania rocznie sama eksploatacja samochodu ciężarowego. A truck to przecież absolutna podstawa tego biznesu. Samo ubezpieczenie samochodu to ok. 2,5 tys. zł. Dodatkowo naprawy i amortyzacja mogą pochłonąć nawet 10 tys. zł.

– Nie miałem roku, żebym na auto wydał mniej niż 7 tys. zł. To jest specyficzny rodzaj samochodu. Nikt przecież normalnie nie kupuje takiego pojazdu, aby nim się dobrze jeździło. Podstawa to to, czy można go dobrze dostosować do potrzeb swojej kuchni – mówi Janusz.

Do tego dochodzą inne koszty stałe, np. ZUS. I okazuje się, że już tylko składki na ubezpieczenie (poza pierwszymi dwoma latami, kiedy to obowiązuje niższa stawka dla przedsiębiorców zaczynających działalność) i wydatki na samochód generują koszty stałe w wysokości 25-30 tys. rocznie. A przypomnijmy, że sezon trwa zaledwie 6 miesięcy.

Czy ten biznes ma więc same wady? Na pewno nie. Jedną z największych zalet jest po prosu środowisko food truckowców. To ludzie z pasją, niesamowicie zżyci i bardzo się wspomagający. Ponadto dochodzi do tego wolność i bycie własnym szefem. No i bardzo specyficzny styl życia i pracy. Który jednak ma coraz wyższą cenę.