
Janda kilka dni temu opublikowała post na Facebooku, który wywołał niemałą rewolucję. Aktorka zaproponowała, by Polki jednego dnia wzięły wolne od pracy, nie przychodziły na uczelnie i porzuciły obowiązki domowe – tak miałyby zaprotestować przeciwko zaostrzeniu przepisów dotyczących ustawy antyaborcyjnej przez Prawo i Sprawiedliwość.
Wzorem islandzkich kobiet
24 października 1975 r. kobiety na Islandii w ramach jednodniowego protestu przestały pracować- w strajku wzięło udział 90 proc. mieszkanek wyspy.
Celem protestu miało być pokazanie mężczyznom, jak wiele znaczy praca kobiety. W wyniku strajku konieczne było zamknięcie części szkół, sklepów i fabryk. Sparaliżowane zostały także niektóre biura, do których mężczyźni musieli przyprowadzić swoje dzieci.
Tzw. długi piątek zaowocował w pozytywne skutki. Pięć lat później Islandia została pierwszym krajem na świecie, który wybrał kobietę na prezydenta. Dziś liczba kobiet i mężczyzn w parlamencie jest niemal równa.
60 tysięcy wybiera się na strajk
Janda: jeśli zorganizujecie protest, wezmę w nim udział
Aktorka nie kryła swojej negatywnej opinii na temat niesolidarności kobiet w Polsce, więc tym bardziej była zszokowana kiedy jej słowa odbiły się aż tak wielkim echem. Nie wierzę w solidarność kobiet, więc byłam zszokowana odzewem. Do głowy mi nie przyszło, że pojawi się jakiś komitet rewolucyjny – mówiła.
Aktorka słowa dotrzymuje i w związku z nadchodzącym protestem, odwołała swój spektakl, aby móc uczestniczyć w strajku razem z innymi kobietami.