Youtuber otrzymał w końcu wyrok za żart w metrze!

Sprawa sądowa w sprawie o aferę z metra, w której miał udział Sylwester, ciągnie się już od dwóch lat. Ostatnio, znany twórca z You Tube, opublikował wyrok sądu i ogłosił, że nie zamierza na niego przystać. Uważa, że został oskarżony zupełnie niesłusznie. Czy na pewno?

Facebook S A Wardęga
Facebook S A Wardęga

Sylwester Wardęga, znany z kanału o nazwie SA Wardega, to twórca tak zwanych pranków na platformie You Tube. W mediach i szerszej publiczności zdobył rozgłos po żarcie o psie pająku, w którym przebrane zwierzę biegało nocą ulicami Warszawy. Ten prank wzbudził oburzenie wielu widzów, twierdzących że Sylwester mógł wyrządzić krzywdę przypadkowym ofiarom żartu.

To nie jedyna kontrowersyjna akcja Wardęgi. Należy do nich także ta z metra, która budzi spór pomiędzy internautami. Twórca youtubowy ma wielu obrońców, ale także dużo osób wyraża swoją krytykę na temat sprawy. Chodzi o wydarzenie z filmiku Wardęgi zatytułowanego „Lord Vader”, gdzie Sylwester przebrany za postać z tytułu, zostaje zatrzymany przez ochronę metra.

Sam Sylwester komentuje, że nie jest winny i nie zamierza płacić wyznaczonej przez sąd grzywny. Na Facebooku opublikował skan wyroku sądu (otwórz w grafikę w nowej karcie).Facebook S A Wardęga

Do posta napisał obszerny komentarz, który zamieszczony jest poniżej:

Po 15 miesiącach otrzymałem wyrok w sprawie „Lorda Vadera” jednak jak się okazuje karuzela śmiechu jeszcze się nie zatrzymała.
Sąd skazał mnie za krzyki, bieganie po wagonie i wszczynanie awantury. Jest to oczywiście stek bzdur.
W masce Lorda Vadera nic prawie nie słychać, dlatego nawet gdy mówiłem coś do Wapniaka (przebranego za staruszka, którego Lord Vader z odległości 5 metrów podduszał, bo ma sporo midichlorian we krwii) stałem nad jego głową by mógł mnie usłyszeć. (wciąż posiadamy wszystkie nagrania i możemy łatwo dowieść, że „nie darłem ryja”)
Gdy spokojnie stałem i czekałem aż wagon wypełni się ludźmi by móc nakręcić scenę do filmu, pracownik metra podszedł do mnie i powiedział „wypad stąd” a ja po prostu nie zareagowałem – jednak sąd uznał, że brak reakcji z mojej strony oznacza „wszczynanie awantury”.
Przyznaję się, gdy byłem już poszarpany przez kilku ochroniarzy metra strąciłem jednemu czapkę, ale nie wiem jak musiałbym tego dokonać, by spadająca czapka, jak twierdzi sąd, zmusiła innych pasażerów do zmiany miejsca w trakcie podróży.
Pracownicy metra zapewne zeznali też, że rzekomo używałem niecenzuralnych słów na peronie po zatrzymaniu, co również jest całkowicie wymyśloną historią a w internecie jest pełno nagrań z których jasno wynika, że taka sytuacja nie miała miejsca.
Prawdziwa karuzela rozpoczyna się jednak podczas zarzutów stawianych Wapniakowi. Według sądu Maciej Józef Wapiński przebrany w maskę dziadka działał w porozumieniu ze swoim nienarodzonym bratem bliźniakiem Maciejem „nie Józefem” Wapińskim przebranym za Lorda Vadera i przewracając się na podłogę dokonał czynu haniebnego, a mianowicie zmusił innych leżących na podłodze pasażerów do zmiany miejsca.
Za strącenie czapki (jedyny czyn, który faktycznie miał miejsce), która spadając zmusiła innych pasażerów do zmiany miejsca w wagonie zostałem ukarany grzywną 300zł.
Maciej Józef Wapiński, za to że działając w porozumieniu z Maciejem „nie Józefem” Wapińskim, przewracając się na podłogę zmusił pasażerów do zmiany miejsca w wagonie został ukarany grzywną w wysokości 200zł.
Na pewno będę się odwoływać – zwłaszcza, że posiadam komplet nagrań z tego zajścia.

Sylwester jest winnym czy ofiarą całego zdarzenia?