Julia Pietrucha kilka lat temu w tajemnicy przed mediami wyszła za mąż za Iana Dowa. Poznała go kilka lat temu na planie thrillera „Styria”. Julka grała jedną z głównych ról, a Ian zajmował się scenografią. Aktorka wspominała, że z jej strony była to miłość od pierwszego wejrzenia. „Ma taką otwartą duszę, jest mądry i empatyczny” – mówiła Julia. Ian zostawił Kalifornię i oświadczył się pięknej blondynce z Polski. Ślub pary odbył się w obrządku buddyjskim.
Jeszcze nieco ponad rok temu Dow na swoim profilu na Facebooku chwalił się płytą ukochanej. Niedawno opublikował bardzo niepokojący wpis… Oceńcie sami!
„Czuję ciężar na sercu, kiedy tego typu wspomnienia wracają do mnie. To był niesamowity projekt, w który przez długi czas wkładałem całe swoje serce i duszę. (…) Minął rok, a ja nie słyszałem tej piosenki i nie widziałem wideo od dawna. Nienawidzę tego projektu, bo sprawia mi ból, i nie chodzi tu o jego treść, bo nadal jestem dumny z mojej pracy, ale boli mnie to, że zostało to ukradzione przez kogoś, kogo kochałem i komu ufałem najbardziej na świecie” – napisał Ian.
Czyżby Ian mówił o najnowszej płycie Juli Pietruchy? Wiele na to wskazuje…
„Chciałbym móc ją pozwać, naprawdę, ale nie jestem na to mentalnie przygotowany… jeszcze”– twierdzi Dow. „Ona wciąż wykorzystuje i przypisuje sobie całą moją twórczą pracę i biznes” – czytamy.
Na koniec przyznał, że teraz jest szczęśliwym człowiekiem i widzi cel w życiu. Ma nową firmę, która daje mu wiele radości. „Jedyną negatywną rzeczą, jaką teraz dostrzegam, jest ta nędzna pustka pozostawiona przez kobietę, której kiedyś dałem wszystko” – wyznał.
Czy miał na myśli Julię? A może mówił o kimś zupełnie innym…
