Prokurator. Kobieta, która nie bała się morderców. Małgorzata Ronc

Jak domyśliła się, że znaleziona w rzece czaszka to dowód w nierozwiązanym śledztwie? W jaki sposób zdobywała zaufanie informatorów? Jak przekonała seryjnego mordercę do ujawnienia nieznanej milicji zbrodni?

Prokurator. Małgorzata Ronc
Prokurator. Małgorzata Ronc

Już jako dwudziestoośmiolatka prowadziła najbardziej skomplikowane dochodzenia. Powierzono jej śledztwo w sprawie Mariusza Trynkiewicza i seryjnego mordercy Henryka Morusia. Badała sprawy łapówek branych przez lekarzy i tajemniczej śmierci prezesa NIK-u. W środku nocy jeździła na miejsca zbrodni, przesłuchiwała morderców, oglądała ciała ofiar. Wielokrotnie jej grożono, zastraszano.
Niemal wszystkie sprawy, w których oskarżała, zakończyły się wyrokiem skazującym. Prokurator Małgorzata Ronc w rozmowie z dziennikarką „Polityki” Joanną Podgórską opowiada o kulisach słynnych śledztw i o tym, jak wiele musiała poświęcić, by odnieść sukces i odnaleźć się w brutalnym, męskim świecie przestępców, milicjantów i donosicieli.
Historia niezwykłej kobiety, jej siły i determinacji, które pozwoliły przetrwać w świecie zła i zbrodni.

Co wyróżnia tę książkę?
Małgorzata Ronc – najbardziej charyzmatyczna prokurator w Polsce. Kulisy afer i śledztw, m.in. TRYNKIEWICZ, tajemnicza śmierć PREZESA NIK-u – afera FOZZ, korupcja w służbie zdrowia, afery gospodarcze.

Małgorzata Ronc
Bezkompromisowa, charyzmatyczna kobieta w brutalnym świecie, do dziś otrzymuje groźby śmierci,
prokurator, która „zamknęła” jednych z najbardziej niebezpiecznych ludzi w Polsce.
Nie boi się mówić o trudnych i niewygodnych tematach:
„– Nie sądzę, by po 25 latach zaniedbań tak szybko udało się nadrobić stracony czas i objąć go
przepisami, które pozwolą go izolować. Dużo mówi się, że ludzie będą go chcieli zlinczować. Ale jeśli
on wyjdzie i kogoś skrzywdzi, to zlinczowane powinny być władze ustawodawcze
– dodaje Ronc”.

Joanna Podgórska
W POLITYCE od 1994 r., zajmuje się problematyką społeczną. Wyróżniona Okularami Równości przez
pełnomocniczkę rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, nagrodą Fundacji Równości Hiacynt w
kategorii Media oraz Nagrodą Współodczuwania, przyznawaną przez Klub Gaja za wrażliwość w
opisywaniu sytuacji zwierząt. W 2010 r. zdobyła nagrodę Pióro Nadziei, przyznawaną przez Amnesty
International, a w 2013 została laureatką konkursu Media Równych Szans.

Fragment
Dwóch świadków incognito,
czyli o lęku przed władzą lokalną
MAŁGORZATA RONC: Znów sprawdziła się zasada: dać
Gośce jednego trupa i wiadomo, że na tym się nie skończy.
Dostałam tę sprawę późno. Cztery lata po morderstwie.
Większość śladów była już zatarta. Mimo to udało
się nie tylko udowodnić sprawcy winę, ale także przypisać
mu inną, niewyjaśnioną zbrodnię sprzed lat.
Wieczorami brał stary ruski rower, broń samodziałową,
też ruską, przerabianą domowym sposobem, i szedł do
lasu coś skłusować. Wieczór 26 listopada 1991 roku był
trochę mglisty, ale pogodny. Bronisław Z., nazywany
przez sąsiadów Zasiną, wsiadł na rower i pojechał do
lasu. Nie wrócił na noc, ale żona specjalnie się nie przejęła.
Mieszkali w jednej chałupie, ale od lat żyli w separacji.
Jednak następnego dnia rano mieszkaniec sąsiedniej
wsi, przejeżdżając ciągnikiem koło lasu, zobaczył zwłoki
mężczyzny. To był Zasina. Zginął od strzału w brzuch.
Roweru i broni przy nim nie było, ale został zegarek
i portfel z pieniędzmi.
Sekcja wykluczyła samobójstwo. Biegli stwierdzili
coś jeszcze – zwłoki zostały przemieszczone. Na butach
i ubraniu Zasiny były ślady piasku. A w miejscu, gdzie
go znaleziono, gleba jest torfowa. Sprawę prowadziła
Prokuratura Rejonowa w Sieradzu, ale po kilku miesiącach
ją umorzyła. Sprawcy nie wykryto.
Dwa lata później zagadkę śmierci Zasiny próbował
rozwiązać Michał Fajbusiewicz, prowadzący program
telewizyjny 997. Przyjechał z ekipą, by nagrać inscenizację
przebiegu wydarzeń. Sołtys Stanisław T. kręcił się
wokół filmowców. Lubił wiedzieć, co się dzieje na jego
terenie. Takiej okazji nie mógł sobie odpuścić.
– Czasami współpracowałem z policją w ten sposób.
Kiedy kręciliśmy na warszawskiej Pradze inscenizację
śmierci młodego dziennikarza, który został tam pobity,
do odgrywania zgłosiły się miejscowe łebki. No i kiedy
gnojki zaczęły same reżyserować na planie, policjanci
nabrali podejrzeń, że coś za dobrze wiedzą, jak to się
wszystko odbyło. Okazało się, że to oni zamordowali –
wspomina Michał Fajbusiewicz. – Z sołtysem jeździliśmy
cały dzień po lesie, licząc, że w czasie inscenizacji jakoś się
zdradzi, zdenerwuje, ale tym razem nie wyszło. Był twardy.
Wszystko ładnie odegrał, tak jak chcieliśmy, ale dowodowo
nic z tego nie było.
Dopiero ponad cztery lata po morderstwie do Komendy
Rejonowej w Sieradzu przyszedł człowiek, który
przyznał, że wie, kto zabił. Milczał tyle lat, bo się bał.
Gdy się dowiedział, że weszły nowe przepisy i można
zeznawać incognito, zdecydował się mówić.
Tamtego wieczora wracał rowerem do domu. Zobaczył,
że nagle zapalają się światła samochodu. Jasny fiat
125p. Wystraszył się, odskoczył w pole i położył na ziemi.
Samochodowe reflektory oświetlały starszego mężczyznę
z rowerem. To był Zasina. Z samochodu wysiadł
człowiek z długą bronią. Potem jeszcze trzech innych.
– Ty kłusowniku! – rzucił mężczyzna z bronią do
Zasiny.
– Sam jesteś kłusownikiem, T. – odpowiedział Zasina,
wymieniając nazwisko sołtysa.
Wtedy padły dwa strzały. Jeden ze świadków zdarzenia
krzyknął:
– Co ty zrobiłeś?!
– Ty mi się nie wpierdalaj. Nie będziesz mi rządził
na moim terenie. Rządzić to sobie możesz w Sieradzu,
w urzędzie wojewódzkim – odpowiedział sołtys.
Świadek zrozumiał, że właśnie widzi wysokiego
urzędnika administracji, którym potem okazał się wicewojewoda,
zamieszanego w sprawę morderstwa. Dlatego
milczał tyle lat. To byli wpływowi ludzie. Bał się
o życie i o rodzinę.
Zachęcam do wywiadów, recenzji i przedruków.
Kontakt w sprawie książki:
Edyta Kobiela-Chodzyńska
[email protected]